Rozdział trzydziesty czwarty

113 7 3
                                    

   Dawno weszłam do domu odkładając swoje rzeczy gdzieś w kąt w moim pokoju. Ściany w kolorze jasnego fioletu z czarnymi kwiatuszkami. Półka biała jak śnieg i łóżko w nienagannym stanie, czekające na właścicielkę. Już jestem kochany pokoiku. Upadam na łóżko nie mając siły na cokolwiek. Po prostu odpadam.

   Nie myślę. Nie wiem w sumie co robię. Po prostu wlepiam wzrok w zwyczajny sufit. Odkąd wsiadłam do pociągu nie powiedziałam ani słowa. Nic. Mam ochotę zrobić jedną, chorą rzecz. Chciałabym złagodzić ten ból. Podchodzę do szuflady wyjmując strugaczkę. Nożyczkami odkręcam śrubki wyjmując dwie, srebrne żyletki. Rozumiem czemu ludzie chcą to robić. Jedyny ból, który będziesz potrafił kontrolować. Znowu zaczynam płakać. Wchodzę do łazienki zamykając uprzednio zamek. Siadam na brzegu wanny wycierając kolejne łzy. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze i mam ochotę sobie przywalić. Głupia, naiwna suka! Utwierdzam się w tym zasranym przekonaniu, że zasługiwałam na ten ból. Bez konkretnego celu nie było by tej sytuacji. To wina tego śmiecia! Zniszczył mamę i mnie. Potem zabrał się za rodzinę Harry'ego! Zasrany śmieć.

Jedno cięcie, dwa, trzy i cztery.

Z początku nic nie leci. Dopiero potem zauważam krew. Ten widok zaczyna mnie przerażać. Wstaję z wanny i sięgam po bandaż. Owijam go w koło prawego nadgarstka. Nie radze sobie do cholery!

- Jesteś taka beznadziejna! Co ja zrobiłam nie tak?! Czy to jakiś jebany test?!- krzyczę osuwając się po drzwiach. Tak głośno płaczę, tak bardzo to wszystko boli. Nie wytrzymam dłużej. Odkładam żyletki na bok. Otwieram łazienkę i upadam na łóżko. Właśnie coś zrozumiałam. Harold powiedział, że człowiek, z którym jego matka poszła się bzykać był bogaty. Mój ojciec nie jest bogaty, prawda? Wybił się przez tyle lat? Ciocia też wspominała, że będzie mi się z nim dobrze żyło. Sama nie wiem. Zasypiam czując zmęczenie. Chcę zasnąć na bardzo długo.

Harry Pov:

Odeszła. Po prostu kurwa zniknęła! Moja księżniczka pojechała daleko stąd, a ja topię swoje smutni w butelce whisky. Każdy z naszej pieprzonej paczki strasznie się załamał. Dlaczego April zaufała Luke'owi. Wiem, że nie maczał w tym palców tylko co reszta, ale jednak! Jestem podłym kutasem nie zasługującym na jej dobre, czyste serce. Od samego początku nie zasługiwałem. Zniszczyłem jej piękne życie. Dopiszcie mi do nazwiska ,,Potwór" bo właśnie nim jestem. Oby Ap nie zrobiła sobie krzywdy. Ciocia w szpitalu, ale jest ten kutas Roger. O nie! On będzie z moją księżniczką! Ogarnij dupę Harry. Nie myśl znowu o sobie. Biorę kolejnego łyka. Ten pokój tak bardzo mnie wkurwia. Mel z Lou poszli się przejść i ogarnąć Davis, a ja zostałem na łóżku Pierce. Czuję jej cudowny zapach. W napadzie złości rzucam butelką o ścianę. Od razu rozbija się na kilkanaście tysięcy części. Alkohol spływa po ścianie, a ja mam to teraz w dupie. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi. To Mel, ale bez Lou.

- Harry- przygryza policzek próbując znowu nie wybuchnąć płaczem. Ja chyba robię to samo. Jak jedna dziewczyna, której nie nawiedziłem mogła tak bardzo zawrócić mi w głowie?

- Już spieprzam Mel. Nie będę cię wkurwiał jeszcze bardziej- wstaję z łóżka Ap. Jednak kiedy chcę wyminąć Davis ona robi coś czego w ogóle bym się nie spodziewał. Między innymi przytula mnie. Od razu odwzajemniam uścisk chowając głowę z zagłębiu jej szyi. Nie pachnie tak cudownie jak Ap, ale i tak ujdzie.

- Nie płacz już Harry. Po prostu powiedz jej wszystko co leży ci na sercu. Ona musi się dowiedzieć wszystkiego właśnie od ciebie. Zrób to proszę- zaczyna szlochać. Przestań bo i ja zacznę płakać!

- Niby jak?- pytam nie puszczając Mel.

- Zadzwoń, napisz tylko do niej nie jedź! Na dworcu wyraźnie dała ci do zrozumienia, że nie chcę cię widzieć- to prawda. Nie zdążyłem powiedzieć ani słówka.

- Okey- potwierdzam to o co poprosiła mnie Mel. Czuję, że się uśmiecha, ale ja nie za bardzo. Naważyłem piwa to go wypiję.

April Pov:

Budzą mnie promienie słoneczne. Już mamy następny dzień? Zaczynam macać miejsce obok siebie w poszukiwaniu mojego księcia.

- Harry, gdzie ty?- otwieram oczy i dopiero wtedy rozumiem, że to nie był sen. Jestem u siebie w pokoju, w prawdziwym domu. Postanawiam iść się wykąpać. Wchodząc do łazienki zauważam dwie żyletki. Natychmiast wywalam je do kosza. Odwiązuję bandaż zauważając strupki. Jaka ja jestem głupia.

Szybko obmywam swoje ciało. Postanawiam założyć czarną, rozkloszowaną sukienkę i szary sweter do niej. Nikt, a nikt nie może dowiedzieć się co sobie zrobiłam. Zamykam dom na klucz. Nie mija dziesięć minut, a stoję przed szpitalem. Zmierzam do sali cioci. Wiem co powie, dobrze wiem. Pielęgniarka zezwala mi na odwiedziny i wpuszcza do środka. Diana na mój widok blednie. Miałam dokładnie to samo kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Wory pod oczami, włosy w nieładzie, blada i nieogarnięta. Teraz jest lepiej, ale nie najlepiej.

- Moje dziecko- wyszeptuję. Szybko odnajduję się w jej ramionach. Daję polecieć trzem albo czterem łzą. Opowiadam cioci co zrobił Harry. Uważnie słucha nie przerywając. Omijam intymne sprawy, ale opowiadam wszystko co ukazał slajd.

-Moja biedna...już...csii nie płacz kochanie- głaszcze mnie po głowie. Tego właśnie potrzebowałam. Tych słów od mojej drugiej matki, która również odejdzie.

- Nie powinnam obarczać cię swoimi problemami.

- Nie obarczasz myszko. Coś ci powiem- o i się zaczyna. Zaraz usłyszę jaka to jestem głupia, i że bez niej to sobie nie radzę.- Nie powiem ci, że jesteś głupia bo kierowałaś się sercem. Od razu po twoim wyjściu zrozumiałam swój głupi błąd. Od dziecka naciskałam byś wyrosła na damę, byłaś z Rogerem z przyzwyczajenia, a ja tego nie rozumiałam.

- Ciociu...

- Pewnego razu Roger pojechał do ciebie by powiedzieć ci o moim stanie. Wszedł do pokoju i zastał ciebie oraz Harry'ego na łóżku wtulonych w siebie. Od razu wrócił i mi to powiedział. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że z nim jesteś, ale człowiek rozumie swój błąd dopiero, gdy wie, że zaraz coś straci.

- Co masz na myśli?- ledwo co wypuszczam te słowa ze swoich ust. Rog widział mnie i Styles'a śpiących ze sobą? Nic nie zrobił, nic nie powiedział. Tak po prostu odpuścił?

- On cię naprawdę kocha tak jak ty jego. Widzę co ci zrobił i wcale tego nie pochwalam. Rozumiem, że teraz nie chcesz jechać do ojca, ale zrób to dla siebie. Zobacz kochanie. Ja zrozumiałam to wszystko dopiero teraz, gdy umieram. Nie popełnij tego samego błędu. Ojciec bardzo się wstydzi i żałuję krzywd, które ci wyrządził. Przebacz mu słońce i zastanów się co z Harrym- przytulam ją do siebie. Powiedziała mi to co potrzebowałam usłyszeć. Długo jeszcze siedzimy i rozmawiamy, aż nie decyduję się w końcu dać jej chwilę spokoju. Musi odpoczywać. Rozumiem teraz wszystko. To znaczy mniej więcej. Skoro ona była w stanie pogodzić się z chorobą ja zrobię to samo. Zamiast pogrążać się w smutku i zostać z nadzieją, że wyzdrowieje spróbuję to przetrawić i dodać jej otuchy. Tego najbardziej potrzebuję. Co do ojca- mam zamiar wyjechać tylko, gdy zakończę szkołę, ale dopiero na wakacje bo święta spędzę tutaj. Diana powiedziała, że Roger z otwartymi rękoma przyjmie mnie w wigilię . Co prawda nie chcę by pomyślał, że się zejdziemy, ale to mój przyjaciel tak czy inaczej. Została sprawa z Harrym i tutaj stawiam znak zapytania. Jeśli nie da znać to koniec. Skreślę go na zawszę. Każdy powie mi w tej chwili jak to żałosna jestem bo mu wybaczam. Komuś kto do cholery zniszczył mnie doszczętnie, ale zbyt mocno go kocham i za bardzo mi na nim zależy.

   Nie jestem tylko pewna czy potrafię wybaczyć. Chcę usłyszeć co ma mi do powiedzenia i zastanowię się czy moglibyśmy zostać w kontakcie. Innego wyjścia nie ma. Aż tak bardzo żałosna nie jestem by od razu dać mu wskoczyć do mojego łóżka. Zawsze mu wybaczam i nie potrafię przestać to robić.  Lecz zniszczył mnie zbyt mocno. Tak bardzo mnie boli kiedy o nim myślę. Chciałabym po prostu wyjaśnić jedno. Nie wrócę do niego. Na pewno do niego nie wrócę. Po tym co zrobił nie ma innego wyjścia jak odpuścić. 

Za tydzień ostatni rozdział i epilog :<


Last Dream ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz