Rozdział dwunasty
Harry Pov:
Nadal nie rozumiem kobiet. Ale największą zagadką jest dla mnie, April Pierce. Mówi, że jest dobrze, a za chwilę wybucha jak wulkan. Co mam zrobić by nie była zła? Kurwa! Czasami żałuję, że ją poznałem.
- Żeby być kochaną, ale nie móc kochać!- Krzyczy. Odwracam wzrok w stronę szyby. - Tak, właśnie! Uciekaj od odpowiedzi.
- A co mam ci kurwa powiedzieć?! Ostatnio stwierdziłaś, że zrywasz z tym idiotą dla siebie, a nie dla mnie.
- Bo skłamałam! Mam ci się przyznać, że czuję do ciebie coś więcej?
- Co czujesz?- Spoglądam na nią. Odwraca się do mnie plecami i przeczesuje włosy malutkimi palcami. Słyszę jak głośno oddycha.- Powiedz, co czujesz, kiedy przy mnie jesteś...
- Co czuję? Czuję się jak nigdy!- Szybko odwraca się do mnie. Wstrzymuje łzy, które chcą wypłynąć.- Za każdym razem, kiedy mnie całujesz lub dotykasz czuję żar . Ciarki, szczęście, pożądanie!
- Czyli same dobre rzeczy?
- Nie- mówi przez zaciśnięte zęby.- Czuję ból, nienawiść i smutek za każdym razem, kiedy widzę cię z Ashley albo uświadamiam sobie, że nigdy nie będziesz czuł do mnie tego, co ja czuję do ciebie- wzrusza ramionami. Cholera! Powiem jej prawdę i tyle. Wiem, że nie chcę, ale musi to usłyszeć.
- Masz rację Ap. Ja nigdy nie będę cię kochał, nie powiem ci, że będą chciał z tobą chodzić albo żyć. Bo prawda jest taka, że mam tylko jeden interes skierowany do twojej osoby- wstałem z materaca. April odpuściła sobie dalszej walki. Łzy płynęły po jej bladych policzkach.
- Wyjdź, proszę- wymrukuje pod nosem. Przechodzę obok niej bez słowa. Skończę ten temat. Po cholerę mieszałem się w to gówno?
April Pov:
Nie wierzę, że Harry to powiedział. Aczkolwiek chyba chciałam to usłyszeć. By być pewną, że on naprawdę mnie nie kocha. Styles wygrał. Osiągnął swój cel w stu procentach. Zniszczył mi życie, zgniótł jak robaka. Dostał to, czego chciał. Może być dumny z tego, co zrobił. Wycieram swoje oczy. Kolejne łzy wylane przez tego idiotę. Odpuszczę i tyle. Koniec.
O siedemnastej trzydzieści do pokoju weszła Mel. Zostawiłam jej połowę jabłecznika. Chyba zajadałam nim stres.
- Co ci się stało w palec i płakałaś?- Podbiegła do mnie ujmując moją dłoń w swoje zimne ręce.
- Skaleczyłam się szkłem- odpowiadam. Próbuję wymusić uśmiech, ale kiepsko mi to wychodzi.
- To wina Harry'ego?
- Nie, to moja wina- kiwam przecząco głową. Wolę nie wspominać tej kłótni. Melanie odpuszcza. Jestem wdzięczna, że nie przeciąga tego tematu. Nie mam ochoty gadać o Harrym i o jego wyznaniu.
***
We wtorki mam najwięcej wykładów. Dochodzą również ukochane tańce. Chodzę tam tylko, dlatego bo czuję się gruba. Ubieram się dzisiaj inaczej. Jasnego koloru spodnie z wysokim stanem. Bordowa bluzka, czarna bluza i białe air force, które dostałam od Rogera w lipcu. Wtedy wypadają moje urodziny. Przerzucam przez ramię czarną torbę i opuszczam pokój. Zrobiłam sobie dość prostą fryzurę. Złapałam po bokach krótsze końce włosów i związałam z tyłu gumką. Następnie przerzuciłam resztę do przodu. Nawet, jeśli spotkam dzisiaj zielonookiego spróbuję go ignorować.
Idąc do sali z moją ukochaną,cytrynową herbatą nie spodziewałam się spotkać nikogo. W końcu do rozpoczęcia wykładu zostało piętnaście minut. Wyjęłam z torby swój telefon przeglądając najróżniejsze strony. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam nadciągającego z przeciwnej strony chłopaka.
- Wow, uwaga!- Złapał za moje ramiona w momencie rzekomego upadku. Dobrze, że nie wywaliłam się na ziemię. Herbata ponownie znalazłaby się na mojej odzieży.
- Tak bardzo cię przepraszam. Chodzę z głową w chmurach- odsunęłam się krok w tył. Zaczęłam analizować nieznajomego. Blond włosy postawione go góry. Czarny kolczyk w wardze oraz niebieskie oczy.
- Nic się stało...?
- April- dokończyłam.
- April- powtórzył ukazując swoje białe skarby.- A gdzie moje maniery? Luke Hemmings.
- Miło mi pana poznać- wystawiłam dłoń. Chłopak ujął ją w swoje ręce i dotknął wargami.
- Mi panią również- oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Nie znam go za dobrze, ale przepadam za tym gościem. Moment! Ja jednak wiem, kto to.
- Chwila Luke, Hemmings? Mieszkałeś w Waszyngtonie- na jego twarzy malowało się zdziwienie i krzywy uśmiech.
- Dziewczynka, której obciąłeś włosy w...
- April Pierce! Pamiętam teraz. To niemożliwe, że po tylu latach wreszcie się spotykamy.
- A jednak- wzruszyłam ramionami. Nie chowam już urazy. Umówiłam się z Luke'm, że przyjdzie po mnie po zajęciach. Razem pójdziemy na jakieś ciastko i kawę. Mamy dużo do obgadania. Może on oderwie mnie myślami od Harry'ego?
Przebierałam się w szatni. Zajęcia taneczne dobiegły końca. Bolą mnie nogi, ręce, brzuch i pupa. To było za wiele jak dla mnie. Opuściłam szatnię upychając do torby wodę. Z daleka zauważyłam blond czuprynę chłopaka. Wzrostem dorównuje Rogerowi. Czuję się przy nim jak dziecko.
- Idziemy?- Zapytał odrywając plecy od ściany. Pokiwałam głową na zgodę. Pamiętam, że przez cały dzień Styles nie pisnął do mnie słówka. Tak chyba będzie lepiej dla naszej dwójki. Po krótkiej chwili znaleźliśmy się w kawiarni. Zamówiłam cappuccino, a Luke zwykłą kawę.
- Wymyślasz z tą kawą- rzucił bawiąc się chusteczką.
- Kawy z dziwną nazwą smakują lepiej- wystawiam język. Hemmings wybucha cichym śmiechem. Kelnerka przynosi kawy i stawia przed nami.
- Masz rację. Twoja ma taką fajna piankę, a moja brązowy kolor. Rutyna- blondyn przewraca oczami.- Od kiedy tu jesteś?
- Od rozpoczęcia roku szkolnego.
- To tylko jedenaście dni. Ja mieszkam tutaj od ośmiu lat- rzuca chłopak. Upija łyk swojej kawy i spogląda w moje czekoladowe oczy.
- Włosy odrosły?
- Jak widać. Chociaż było trudno.
- Haha, wybacz, ale strasznie nie lubiłem cię w przedszkolu.
- To znaczy, że teraz lubisz?- Unoszę w geście jedną brew. Luke ponownie ukazuję swoje białe kły.
- Kto wie?- Resztę czasu spędziliśmy na rozmowie o tym, co się działo przez te osiem lat. Prawdę mówiąc ja też nie lubiłam go, kiedy byłam malutka. Codziennie dokuczaliśmy sobie na najróżniejsze sposoby. Lecz kiedy uciął moje piękne włosy znienawidziłam go sto razy bardziej. Śmieszne, bo teraz cieszę, się, że jest. Jego obecność pomaga mi zapomnieć o Harrym. Lecz dalej błądzę myślami w tamtym kierunku.
- Halo! Ziemia do Ap- Luke macha mi ręką przed twarzą.
- Przepraszam. Myślałam o Harrym.
- Harrym?- Ups. Przecież nie każdy zna tego ćwoka.
- Wybacz. Przyzwyczaiłam się, że każdy zna jego okropną osobę.
- Mówisz o Harrym Styles'ie?- O proszę! A jednak nie byłam w błędzie. Każdy zna tego idiotę. Kiwam głową.- Znam go. To jeden z moich najlepszych przyjaciół. A dla ciebie kim jest?
- Największym wrogiem?- Odpowiadam. Chcę mi się śmiać, ale jakoś nie potrafię tego zrobić. Nadal go kocham. Wiem, że to prawda. Marzę by mnie przeprosił i powiedział, że kłamał.
O osiemnastej wróciliśmy z Luke'iem do akademika. Hemming odprowadził mnie pod same drzwi. Na dowidzenia pocałował w policzek i zniknął. Cholera! Jak mam zapomnieć o Harrym? Tak bardzo pragnę jego ciepła i bliskości. Wspaniałego pożądania, które niegdyś było mi obce. Wróć Harry...
Wiem, że ten rozdział nie szaleje, ale myślę, że w następnym wydarzy się więcej świetnych rzeczy :P Co o tym myślicie? April i Luke czy April i Harry? Piszcie w komentarzach bo ciekaw jestem waszej opinii. Zapraszam również do drugiego opowiadania ,,My Teddy Bear".
CZYTASZ
Last Dream ||H.S|| [Zakończone]
Fanfiction- Boisz się mnie? - Nie. - To dlaczego mnie nie przytulisz? - Bo wiem, że to zaboli...