Rozdział dwudziesty ósmy

105 8 1
                                    

   Obudziło mnie ciche chrapanie. Harry. Zamrugałam kilka razy zanim otworzyłam swoje oczy. Poczułam jego ręce oplecione wokół mojej tali. Przeczesałam palcami jego miękkie włosy i pocałowałam go w czoło. Dobrze pamiętam co mu wczoraj powiedziałam i co on mi powiedział. Moment.

    Co ja tak właściwie wczoraj zrobiłam? Upiłam się i naćpałam z Amy. Auć. Teraz alkohol daję o sobie znać. Eksploduje mi łeb za krótką chwilę. Spalę się ze wstydu. Powiedziałam do niego mały i pozwoliłam by doszedł w bokserkach. Dali mi dobry towar.

- Wstałaś księżniczko?- usłyszałam ten cudowny, zachrypnięty głos. Jego oczy nadal były zamknięte. I dobrze bo plotłam najgorsze głupoty, a on o nich wie. Słyszał to przecież.

- Niestety- rzuciłam. Mówienie, myślenie i oddychanie sprawia mi cholerny ból. Złapałam się ręką za głowę. Boli, boli i boli!

- Ktoś tu ma niezłego kaca- zakpił. Jego oczy były już otwarte i wpatrywały się we mnie jak w obrazek. Już wiem czemu nie pije się tak dużo.

- Zaraz pęknie mi łeb- rzuciłam. Harry zabrał jedną rękę z mojej tali i skierował w stronę głowy. Przejechał nią po moim czole i zatrzymał przy włosach. Zaczął bawić się nimi co naprawdę mi pomagało. Odciągnęło chociaż uwagę od tego bólu. Nawet nie wiem kiedy skończył i wygrzebał się z łóżka.

- Tylko mi nie uciekaj piękna. Pójdę zrobić śniadanie, a ty idź się umyj- pokiwałam głową na zgodę. Nie ma potrzeby kłócić się bez sensu. Harry opuścił pokój, a ja wstałam i ruszyłam do łazienki. Nie wiem skąd i kiedy, ale czekały tam na mnie złożone ręczniki i jego ubrania. Zrobiłam sobie odprężającą kąpiel. Jego cudowny żel i szampon. Dziwie się, że jeszcze nie rzygałam. Po wyjściu z wanny ubrałam na siebie za dużą, szarą bluzę z napisem NY oraz czarne bokserki chłopaka. Postanowiłam założyć swoje spodnie. Przetarłam twarz rękoma. Naprawdę wszystko mnie boli. Usiadłam na brzegu łóżka i sięgnęłam po swój telefon. Od razu po odblokowaniu otworzył mi się aparat. O nie! Szybko weszłam do galerii i co zobaczyłam? Z co najmniej sto zdjęć z wczorajszej imprezy. Na jednym stałam na stole i piłam wiśniówkę. Kolejne przedstawiało mnie i Am tańczących z tą szmatą Ashley. Co jest kurwa? Czy ja naprawdę nie wiem, gdzie jest jakaś granica? Haha! Kolejne zdjęcie przedstawiało mnie palącą z jakimiś typami. Reszta zdjęć zapewne jest gorsza, ale nie mam ochoty ich przeglądać.

- Puk, puk- usłyszałam zachrypnięty głos dochodzący z korytarza. To Martin stała przy drzwiach. Rzuciłam jej ciepły uśmiech. Weszła do pokoju trzymając się za głowę. Czyli czuję się tak samo jak ja.

- Zaraz mi głowa wybuchnie- rzuciła siadając koło mnie. Zachichotałam co sprawiło mi taki sam ból co dziewczynie.

- Do czego ty mnie nakłoniłaś?- zachichotałam. Dziewczyna natychmiast uniosła kąciki ust.

- Ja? Sama się zabierałaś za to wszystko. Boże, a czy widziałaś galerię zdjęć?- nie mogłam wytrzymać. Wybuchłam dzikim i nieopanowanym śmiechem. Złapałam się za brzuch i upadłam całym ciałem na łóżko. Amy także wybuchła głośnym śmiechem.

- Ja pierdole Am. Gadałyśmy do naszych odbić w lustrze- poczułam jak lecą mi łzy. To chyba pierwszy raz kiedy płaczę ze śmiechu. Ból głowy na chwilę dał spokój. Tarzałyśmy się po łóżku Harry'ego. Kiedy tylko przypomniałam sobie wczorajszą akcję chciało mi się śmiać tak głośno jak się tylko da. Chyba coś zostało z wczorajszego ćpania. Do pokoju niespodziewanie wparował Zayn. W bokserkach i szarej bluzce. Spojrzał na nas jak na idiotki.

- Pierwszy raz widzę laski śmiejące się z własnej głupoty- zakpił. Am cisnęła w niego poduszką, a ja coraz głośniej się śmiałam. Nagle za Zayn'em zjawił się Harry. Spojrzał najpierw na Malika, a potem na Am i dopiero jego wzrok zatrzymał się na mnie.

- Jakaś mała impreza u mnie w pokoju?- Am usiadła na brzegu łóżka, a ja nie mogłam się powstrzymać i kopnęłam ją w tyłek. Teraz siedziała na podłodze. Znowu zaczęłam się śmiać. Dziewczyna jednak nie była mi dłużna. Chwyciła za moją stopę i także ściągnęła mnie do siebie. Upadłam z hukiem na podłogę, ale dalej śmiałam się, aż do łez. W końcu poczułam rękę Am na swoim ramieniu. Wytarła łzy równo ze mną.

- Chodź już śmieszku- przewróciłam oczami. Razem wstałyśmy i kierowałyśmy się do wyjścia. Chłopaki rozstąpili się w przejściu i nas puścili.

- Harry ktoś je podmienił- zachichotał Malik.

- Dobrze o tym wiem stary, dobrze o tym wiem- powtórzył. Schodziłam z Amy po schodach kierując się w stronę kuchni. Właśnie coś mi się przypomniało. Kiedy Styles, gdzieś zniknął spotkałam na dworze Luke'a ze Sky? Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na Martin.

- Ej, wczoraj Luke był z jakąś Sky, pamiętasz?

- No tak, a co?- a nic po prostu jestem chyba zazdrosna. Wal się podświadomość, mam już chłopaka. Raczej chłopaka bo jak inaczej?

- Nic. Po prostu tak pytam- weszłyśmy do kuchni. I niby mam uwierzyć, że to zrobił mój Harold? Naleśniki, gofry i grzanki. W miseczkach leżały jagody, truskawki, maliny, posypki, a w butelkach miód oraz sos klonowy. Nie wierzę, naprawdę. Usiadłam z Amy nie mogąc napatrzeć się na te pyszności.

- Twój chłopak jest niesamowity- szepnęła zanim tamta dwójka zjawiła się tutaj. Wiem Martin, dobrze o tym wiem. Zabraliśmy się za jedzenie. Było pyszne tak jak się spodziewałam. Pochwaliłyśmy z Amy naszego kucharza. Zayn udawał obrażonego i zarzekł się, że i on pewnego dnia coś ugotuje. O ile nauczy się gotować. Kiedy zjedliśmy włożyliśmy naczynia do zmywarki. Harry usiadł na kanapie. Ja nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na jego kolanach. Jak dobrze, że mamy sobotę. Amy uciekła z Malik'iem do jego pokoju. Styles włączył telewizor. Dlaczego salon jest ogarnięty skoro wczoraj tak wiele się tu działo? Czy naprawdę Harry wstał wcześniej i ogarnął całe mieszkanie? To by tłumaczyło jakim magicznym cudem jego ciuchy i ręczniki znalazły się w łazience. Zatrzymaliśmy się na Animal Planet. Jakiś serial o zwierzętach z dżungli. Zsunęłam się z jego kolan pozostawiając na nich tylko swoje nogi. Harry położył na nie swoje ręce i delikatnie je głaskał. Nie ukrywam, że bardzo mi się to podobało.

- Robimy dzisiaj coś konkretnego czy tylko będziemy sobie leżeć?- zapytałam spoglądając na zielonookiego.

- A chcesz coś robić czy leżeć cały dzień?- nie przeszkadza mi to co robimy teraz, ale wolałabym robić coś bardziej ambitnego. Niespodziewanie Harry znalazł się nade mną. Przelotnie cmoknął mnie w usta. Zachichotałam cicho i przygryzłam wargę.

- April nie rób tak bo cię wezmę tu i teraz- o proszę! Więc takie rzeczy na niego działają. Zawiesiłam ręce na jego szyi. Specjalnie po raz kolejny przygryzłam wargi spoglądając na niego spod łba. Tak jak myślałam. Harry wpił się dziko w moje usta ujmując dłońmi moją twarz. Natychmiast oddałam pocałunek. Nasze języki toczyły dziwną walkę, którą oczywiście wygrał Styles. Mogłabym całować go cały dzień. Na moment odkleił się ode mnie i zjechał na szyję. Tam zaczął zasysać moją skórę co naprawdę mi się podoba. Nagle chuchnął w nią, a ja nie wiedziałam czemu.

- Masz tutaj pamiątkę po mnie kochanie- zrobił mi malinkę?! Chyba go coś boli.

- Zakochane gołąbki czy moglibyście to robić w pokoju bo są tutaj forever alone- zepchnęłam z siebie Harry'ego. Leżał teraz na samym końcu kanapy. W kuchni zauważyłam Niall'a. To on do nas gadał? Zaraz potem po schodach zszedł Liam. Zapomniałam, że nie mieszka tutaj sam. Tylko jak mogłam zapomnieć o czymś tak ważnym?

- A gdzie jest Lou?- zapytałam.

- Pewnie u Melanie- odpowiedział Niall. No tak, mnie nie było to poszli do akademika. Wczoraj się pogodzili co mnie bardzo cieszy.

   To takie fajne, że nie kłócimy się ze Styles'em. Już dawno powinna wybuchnąć kłótnia o to na przykład, gdzie wczoraj zniknął, ale odpuszczę. Wiem, ze powinien być ze mną, ale zniknął i na dodatek nie wiem gdzie. Aczkolwiek Ashley była z nami, więc mam pewność, że jej nie ruchał. Na pewno by mi tego nie zrobił, prawda? 

______________________________

Przykro mi to mówić, aczkolwiek zbliżamy się do końca. Zostało kilka rozdziałów+ epilog :< Pozdrawiam gorąco i dziękuje za wszystkie wejścia xxx

Last Dream ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz