Jak na początek sierpnia noc była wyjątkowo chłodna. Po udanym polowaniu puchacz właśnie układał się do snu, gdy jego spokój został zakłócony wystrzałem, którego echo rozniosło się po okolicy. Zaraz po tym w świetle księżyca można było dostrzec biegnącą kobietę.
Przedzierała się przez las jakby od tego zależało jej życie. Ciężko dyszała trzymając się za bok, między palcami błyszczała krew. Las stawał się coraz rzadszy, mniej gałęzi smagało ją po twarzy, wiedziała, że jest coraz bliżej celu. Wstąpiła w nią iskierka nadziei, a przez głowę przeszła myśl, że może jednak znów uda się jej uciec. Nagle potknęła się i upadając zaklęła siarczyście. Do jej uszu dotarły słowa jednego z prowadzących pościg mężczyzn.
- Słyszeliście? Musi być niedaleko!
- Fuck - tym razem kobieta zaklęła w myślach. Nie oglądając się za siebie, wstała z ziemi i ruszyła dalej, czuła w lewej kostce i boku silny ból, ale wiedziała, że nie ma czasu na histerię. Musiała dotrzeć tam jak najszybciej. Tak nagle jak las się zaczął, tak nagle się skończył, pozostała po nim tylko pajęczyna na twarzy kobiety.W oddali majaczył zarys budowli dzierżącej potężną moc - Stonehenge. W kobietę wstąpiły nowe siły i ruszyła przed siebie. Zbliżając się do kamiennego kręgu sięgnęła ręką do torby przewieszonej przez ramię.
- Fuck - po cichu przeklinała damskie torebki ze zbyt małą liczbą przegródek. - Gdzie jest ta pieprzona fiolka? - Gdy wreszcie triumfalnie wyciągnęła małą buteleczkę z ciemnofioletowym płynem, do kręgu zbliżyły się trzy zakapturzone postacie.
- Myślisz, że ten marny eliksir mnie pokona? - odezwał się jeden z pośród przybyłych, gdy pozostali skierowali w jej stronę broń.
- Nie. Ale mnie uratuje. - powiedziała roztrzaskując fiolkę i przykładając zakrwawioną dłoń do jednego z trylitów. - Mutatio loci - szepnęła i rozpłynęła się w fioletowym dymie. W miejscu, w którym stała pozostał po niej tylko wypalony krąg i krwawy odcisk na kamieniu.Gdy tajemnicza kobieta otworzyła oczy oślepiło ją gorące kalifornijskie słońce. Zachwiała się na nogach, lecz kiedy zobaczyła przed sobą napis "Beacon Hills Animal Clinic", odetchnęła z ulgą. Z drzwi wyłonił się mężczyzna. Podbiegł do niej, złapał za ramiona i przyjrzał się przybyłej, przez jego twarz przemknął wyraz rozpoznania i szoku.
- Elizabeth?
CZYTASZ
Friend of the Pack
FanfictionCiemne chmury znów zbierają się nad Beacon Hills, nie dając mieszkańcom ani chwili wytchnienia. Wraz z nowym niebezpieczeństwem pojawiają się nowi sojusznicy. W samym środku rozgrywających się kolejnych tragedii pojawia się tajemnicza i piękna Eliza...