Rozdział 22. Czarno na białym

521 42 0
                                    

Elizabeth leniwym krokiem, który rzadko jej się zdarzał, zmierzała do szkoły. Od pewnego czasu czuła odprężenie, które pomogło jej się na tyle zorganizować, że nawet poranki stały się bardziej znośne.

Uśmiechnęła się i pomachała do Dereka opartego o maskę samochodu zaparkowanego naprzeciwko bocznego wejścia. Od ich pamiętnej rozmowy minęły prawie dwa tygodnie, przez które widywali się głównie z daleka. Mężczyzna regularnie informował ją o postępach w sprawie Dobroczyńcy, a właściwie ich braku.

Była to całkiem miła odmiana. Pierwszy raz od początku ich znajomości kontaktował się z nią z innego powodu niż jego własne potrzeby. Niejednokrotnie przeradzało się to w dłuższą, przyjemną konwersację o całkiem przyziemnych sprawach, zupełnie jak dwojgu normalnych ludzi chcących się lepiej poznać.

Liz dostrzegała i szczerze doceniała zmianę w jego zachowaniu, ale jednocześnie nie potrafiła wyzbyć się głęboko zakorzenionej w sercu obawy, że kiedy cokolwiek znów się wydarzy, wrócą do punktu wyjścia. Świadomość, że prędzej, czy później może to nastąpić uwierała ją coraz bardziej. Brak zamachów na ich życie był jak cisza przed burzą. Miała wrażenie, że są na skraju mającego się wkrótce rozegrać dramatu, więc jeszcze bardziej trzymała się tych kilku momentów powiewu normalności, które im pozostały, jakby były kołem ratunkowym pośrodku oceanu.

Do uszu kobiety dotarła znajoma melodia, rozejrzała się w poszukiwaniu wilgi, której nie spodziewała się tu spotkać, ale zamiast pięknego żółto czarnego ptaka dostrzegła uczennicę szybkim krokiem zmierzającą w stronę boiska. Z żalem zrezygnowała z obserwacji przyrodniczych i ruszyła za wagarowiczem. Nie byłaby sobą, gdyby odpuściła.

- Ciężki dzień? - zapytała opadając na trybuny obok dziewczyny. Ta obrzuciła ją niechętnym i zdziwionym wzrokiem.

- Raczej ciężki ro... w sumie nawet nie wiem ile... Bycie kojotem było o wiele mniej skomplikowane. - Malia odparła po chwili, wpatrując się w swoje ręce i skubiąc skórki przy paznokciach.

- Yhym... Wiem jak jest. Życie potrafi nieźle dowalić... Im bardziej się w coś zaangażujesz, tym więcej z tym kłopotów... Ale zakładam, że w tej chwili czarę goryczy przelała lekcja...

- Matma.

- ...matematyki. - Nauczycielka powtórzyła kiwając głową. - Oczywiście wiesz, że opuszczanie zajęć nie jest rozwiązaniem problemu?

Nastolatka tylko warknęła w odpowiedzi i na chwilę obie umilkły. Elizabeth zastanawiała się jak delikatnie poruszyć z uczennicą temat, który ewidentnie nie dawał jej spokoju.

- Nigdy nie było mi łatwo prosić o pomoc, bo równało się to dla mnie z okazywaniem słabości, którą ktoś mógłby wykorzystać. - Chwyciła w dłoń naszyjnik, dzielenie się, nawet tak niewiele zdradzającymi, informacjami o sobie, sporo ją kosztowało. - Ale Ty masz coś czego dawno, a może nigdy nie miałam... przyjaciół, którzy na pewno chętnie pomogliby Ci we wszelkich niejasnościach dotyczących tego przedmiotu, np. ...hmmm... Stilesa? - Czuła się jak saper wkraczający na pole minowe. - Może on mógłby...

- Nie zamierzam mieć z nim nic wspólnego! - Pierwsza bomba zdetonowana.

- Heh... Wierz mi lub nie, ale całkiem niedawno miałam podobne postanowienie... - powiedziała bardziej do siebie. - Totalnie rozumiem. Zataił przed Tobą coś niesamowicie istotnego. Nawalił, gdyby nie to, że jestem Twoją nauczycielką powiedziałabym, że spieprzył sprawę i zachował się jak dureń. I tchórz. - Malia spojrzała na nią w osłupieniu. - I on też o tym wie. Tylko, czy to, że odsuniesz się od nich wszystkich, od niego, cokolwiek ułatwia? To co zrobił było złe, ale przecież nie chciał Cię skrzywdzić. Stiles jest jednym z tych ludzi, którzy zrobią wszystko dla najbliższych, nawet jeżeli im samym miałoby się to nie spodobać. Na pewno nie zataił prawdy z samolubnych pobudek. Na kilometr, i to bez Twojego kojotowego wzroku, widać, że zależy mu na Tobie. Takich ludzi powinno trzymać się jak najmocniej i nie pozwolić im odejść. Cała wasza paczka ma ogromne szczęście, że macie siebie... Przyjaciele jak Stiles nie rosną na drzewach... - zamilkła i zerknęła na zamyśloną dziewczynę. - Myślę, że odcinając się od nich, krzywdzisz samą siebie. Spróbuj dać mu szansę, zmniejsz dystans.

Friend of the PackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz