Stali przed groźnie wyglądającą, strzelistą bramą. Wysokie, solidne mury, otaczające posiadłość, nie zachęcały do zbliżenia się ani na krok. Chociaż ich głównym celem było zapobieganie ucieczkom, to rolę straszaka pełniły znacznie lepiej. Eichen House już od 1912 roku, roku założenia, cieszyło się złą sławą i omijano je szerokim łukiem.
Ale desperackie czasy, wymagały desperackich kroków.
Nie musieli długo czekać, by furtka stanęła przed nimi otworem. Lydia wzięła nerwowy wdech i weszła do środka, za nią postąpiła Malia, aczkolwiek jej mina zdradzała, że zdecydowanie nie miała na to ochoty. Szereg zamykał Derek, z wykutym niczym w kamieniu, wyrazem determinacji. W tej wyprawie widział realną szansę, na zapewnienie bezpieczeństwa stadzie Scotta, Liz i wszystkim stworzeniom nadnaturalnym z Beacon Hills. A w tej chwili nie istniało nic, na czym zależało by mu bardziej.
Dzięki niewątpliwie doskonałym kontaktom z biurem szeryfa, umożliwiono im złożenie wizyty Rebecce Sullivan, byłej sąsiadce Meredith, która była świadkiem śmierci jej siostry. Żadne z trojga nie miało jednak pojęcia, jakich dojść musiał użyć Stilinski. Mało że zostali wpisani na listę odwiedzających, to powitała ich sama dyrektor zakładu.
Elegancka kobieta wyłoniła się z przeszklonego, ale szczelnie pozasłanianego pomieszczenia, w towarzystwie dwojga pielęgniarzy. Poważnym tonem tłumaczyła im coś, pokazując dokumenty na czerwonej podkładce. Zmarszczka na jej czole świadczyła o skupieniu, a nieznacznie podkrążone oczy zdradzały, że miała za sobą niełatwy dzień. Na widok przybyszów odprawiła pracowników i spróbowała uśmiechnąć się serdecznie.
Prowadząc ich krętymi, ponurymi korytarzami, zdawkowo odpowiadała na pytania Lydii, chcącej dowiedzieć się jak najwięcej o dziewczynie, do której zmierzali. Banshee nie zrażało ciągłe zasłanianie się tajemnicą lekarską. Nie udało im się jednak dowiedzieć niczego, ponad to, co wiedzieli już wcześniej.
- Posłuchaj, zgodziłam się na te odwiedziny na prośbę szeryfa, ale nie oznacza to, że udostępnię całą dokumentację medyczną dwóm nastolatkom i facetowi, który ma minę jakbym była nieświeżym pasażerem w komunikacji miejskiej... - powiedziała dość ostro kobieta, ale szybko reflektując się, westchnęła. - Co ja mówię, przepraszam, to po prostu stresujący okres. Nie mogłabym udostępnić Wam tej dokumentacji, nawet jakbyście byli prezydentem Stanów Zjednoczonych. Jedyne co może otworzyć mi usta, to nakaz sądowy. Przykro mi, takie są zasady. - Odgarnęła włosy, które wpadły jej do oczu, poprawiła okulary i spojrzała na rudowłosą. - Przejdźmy do rzeczy. Rebecca jest bardzo niestabilna, często bywa nerwowa. Ze względu na Waszą wizytę dostała niedawno leki uspokajające, więc nie zrobi ani Wam, ani sobie krzywdy. Mimo to, starajcie się jej nie zdenerwować, wolałabym, żebyśmy nie musieli sprawdzać ich skuteczności.
Zatrzymali się przed jednymi z wielu identycznych drzwi, a dyrektorka wyjęła z kieszeni klucz i wsunęła go do zamka. Zanim go przekręciła, jeszcze raz spojrzała na całą trójkę. Derek nadal miał niezmieniony wyraz twarzy, noszący tę samą determinację, Malia zdradzała oznaki niepokoju i nerwowości, a Lydia zaciskała pięści ze zniecierpliwienia.
- Powiem Wam szczerze, że uważam to za stratę czasu, z nią nie ma realnego kontaktu, dawno przestała żyć w naszym świecie... Nie wiem, co chcecie uzyskać, ale... ona Wam nie pomoże... - powiedziała cicho i wpuściła ich do środka.
Obskurne pomieszczenie wywoływało ciarki. Wygłuszone ściany i podłogę wyściełano brudnoszarymi materacami, które miały zapewnić bezpieczeństwo autodestrukcyjnej pacjentce. Światło sączyło się niemrawo przez niewielkie, zakratowane od dwóch stron okno, umieszczone wysoko pod sufitem.
Jednak to nie wygląd pokoju był główną przyczyną dreszczy. W kącie, na ziemi siedziała drobna, skulona postać. Szczupłymi rękoma otaczała podkurczone, równie szczupłe nogi, mocno napięte palce wbijały się w ramiona. Wsparta na kolanach głowa drżała histerycznie, powodując unoszenie i opadanie mysiej grzywki, która nachodziła na szeroko otwarte oczy. Dziewczyna nie spuszczała spojrzenia z nowo przybyłych, niepewnie podchodzących osób.
CZYTASZ
Friend of the Pack
FanfictionCiemne chmury znów zbierają się nad Beacon Hills, nie dając mieszkańcom ani chwili wytchnienia. Wraz z nowym niebezpieczeństwem pojawiają się nowi sojusznicy. W samym środku rozgrywających się kolejnych tragedii pojawia się tajemnicza i piękna Eliza...