Rozdział 19. Odcienie szarości

590 37 0
                                    

Bardzo przepraszamy za tak długą przerwę, ale okazuje się, że covid nie omija nawet pisarzy z wattpada! A mgła mózgowa to nie żarty!

Na pocieszenie, zdradzimy Wam w sekrecie, że mamy już połowę kolejnego rozdziału i obiecujemy uwinąć się z nim ZNACZNIE szybciej! :D

----------------------

Po małym, słabo oświetlonym pomieszczeniu roznosił się nieprzyjemny dźwięk nerwowego stukania paznokciami o blat, urozmaicany chrząknięciami towarzyszącymi zaciąganiu się oraz charakterystycznym trzaskiem zapalniczki, gdy zaraz po wypaleniu jednego papierosa kobieta odpalała następny. Jej myśli pędziły jak szalone, w głowie panował chaos. Kolejny dzień przepełniała ją wściekłość, która utrudniała działanie zwykle chłodnego i zorganizowanego umysłu. Wydawało jej się, że cały plan zaczyna się sypać, pojawiały się dziury, których nie przewidziała. Wszystko przez to, że ktoś zdołał się ukryć i misternie ułożona strategia runęła niczym domek z kart. Widziała tylko jedno rozwiązanie tej sytuacji, na które nie była w pełni gotowa. Jednak nie było wyjścia. Musiała zdobyć dodatkowe źródło finansowania.

- To co zamierzasz? Jaki będzie nasz następny ruch? - odezwał się mężczyzna, który od dłuższego czasu stał w kącie leniwie przyglądając się kobiecie. W przeciwieństwie do niej był znudzony tym późnym spotkaniem, z którego jak na razie nic nie wynikało. Nie zamierzał jednak narzekać, dopóki odpowiednia suma wypełniała jego kieszenie. Poza tym czerpał dziką satysfakcję z cierpienia, które powodowali. Jeżeli psychiatra zgłębił by jego umysł, na pewno znalazłby wiele powodów do niepokoju, być może stwierdziłby nawet osobowość psychopatyczną. Niestety nikt nigdy nie miał okazji postawić mu takiej diagnozy, przez co tym bardziej był niebezpieczny.

----------------------

Elizabeth, korzystając z chwili dla siebie, ciężko usiadła na sofie w pokoju nauczycielskim. Cieszyła się w duchu, że wielu uczniów, mając w pamięci sobotnie wydarzenia, zrezygnowało z pojawienia się w szkole. Dzięki temu w liceum było trochę ciszej i spokojniej, więc początek tygodnia stał się minimalnie bardziej znośny. Z zasady nienawidziła poniedziałków i całym sercem zgadzała się, że jeżeli byłby osobą, byłby Dolores Umbridge...

Zdążyła już trochę ochłonąć po przeżyciach związanych z wizją Lydii, odnalezieniem makabrycznych zwłok i epidemią. Nie oznaczało to jednak, że przestała o tym myśleć. Jej życie nigdy nie należało do "normalnych", niejednokrotnie otarła się o śmierć, a wiele wspomnień wolałaby na zawsze wymazać ze swojej pamięci. Za dnia tkwiły uwięzione za wysokim murem, ale w nocy znajdowały ukryte przejścia i wnikały w jej sny...

Gdy zaraz po przybyciu do Beacon Hills zobaczyła Alana, poczuła kiełkującą nadzieję, na znalezienie odrobiny wytchnienia i spokoju, przynajmniej na jakiś czas, choćby krótki. Liczyła na to, że tym razem nie będzie z tym wszystkim sama. Tymczasem zaczynało się robić coraz bardziej gorąco, a spakowana podręczna torba z najpotrzebniejszymi rzeczami, czekająca tuż przy drzwiach, wyglądała coraz bardziej kusząco i zdawała się do niej cicho wołać.

Próbowała wygodniej rozsiąść się na kanapie, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwiami, a chwilę później nawoływanie Alice, by uczniowie wrócili do sali. Westchnęła ciężko, opuszczając nogi i wsuwając buty na stopy. Doskonale wiedziała, z którą klasą ma teraz lekcję jej koleżanka. Spokojnie mogłaby się założyć, że za tym zamieszaniem stoi Scott i spółka.

Na korytarzu dostrzegła zdenerwowaną nauczycielkę, wyraźnie miotającą się między podążeniem za uciekinierami a zostaniem z resztą grupy.

- Ogarnę. - mruknęła do kobiety i ruszyła we wskazanym przez nią kierunku.

Drzwi, za którymi zniknęli nastolatkowie były, jak Liz przypuszczała przez nieuwagę, uchylone. Bez wahania weszła do środka i potwierdziła swoje przeczucia na temat winowajców.

Friend of the PackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz