Ciepłe, popołudniowe promienie nieśmiało przebijały się przez niewielkie okna tuż pod sufitem i wpadały do piwnicy nadając jej niemal przytulny wygląd. W dziennym świetle, poupychane na półkach konfitury pigwowe i malinowe, przeciery jabłkowe oraz dżemy w przeróżnych smakach, nabrały apetycznej barwy, mimo nalepek twierdzących, że stoją tu już dobrych kilka lat.
Stare, zapomniane i od dawna nieużywane zabawki zdawały się prosić o drugie życie: wiaderka, łopatki, foremki do piasku, skakanki we wszystkich kolorach tęczy, kolekcja porcelanowych lalek, podniszczone pudełka gier planszowych, z których wyraźnie kiedyś najczęściej używaną było Monopoly, cała półka książek, niektóre z nich wielokrotnie czytane, o czym świadczyły zmarnowane grzbiety. Wreszcie stary szkolny plecak powieszony na ścianie i para tenisówek ze startymi podeszwami.
Wszystkie te przedmioty, tak zwyczajne, mogłyby znaleźć się w jakimkolwiek domu na całym świecie. Jednak w tym dziwnym pomieszczeniu, w którym powietrze było ciężkie od dymu papierosowego, przytłaczały swoim smutkiem i tragiczną historią, której były niemymi świadkami.
Niemłoda kobieta rozmawiała przez telefon siedząc przy biurku, na którym wyjątkowo nie panował idealny porządek. Przed nią rozłożone leżały stosy dokumentów, na części z nich można było dostrzec logo biura nieruchomości, na innych pieczątkę szpitala czy burmistrza. Były tam również notatki wykonane w różnych miejscach o różnych porach dnia i nocy, tabele, wykresy, wydruki i pusta kartka z zapisanym, mocno podkreślonym słowem "PLAN" oraz dwoma punktami "haker" i "tojad". Obie pozycje czekały jeszcze na odhaczenie.
Istotne miejsce na stole zajmował monitor. Na jednej połowie widoczna była lista nazwisk, niektóre z nich już wykreślone, a na drugiej otwarty kanał komunikacyjny. Gdy wzrok kobiety padł na ostatnią otrzymaną wiadomość, uśmiechnęła się paskudnie, lubiła jak wszystko działo się zgodnie z jej oczekiwaniami.
- Tak, tak, dokładnie. - przytaknęła do słuchawki, nadając głosowi sympatyczne brzmienie. Słuchając swojego rozmówcy wzięła do ręki oparte o dół ekranu, pogniecione, miejscami lekko naddarte zdjęcie. Przypatrzyła się dwóm uwiecznionym postaciom, obie dziewczynki trzymały duże waty cukrowe. - Zgadza się, to wszystko jest w cenie. - powiedziała wciąż skupiona na obrazie. Jej twarz przybrała łagodny wyraz, odwróciła fotografię i dojrzała ledwo widoczny napis wykonany ołówkiem "Sydney i Clarice, lat 6, wesołe miasteczko". "Tyle czasu..." - przemknęło jej przez głowę. Odłożyła sentymentalną pamiątkę i skupiła się na rozmowie.
- Gwarantuję, że to będzie dla niego idealny dom. Wiem co mówię, siedzę w tym biznesie wystarczająco długo, żeby móc to prawidłowo ocenić, Greenberg. - Zamilkła słuchając swojego rozmówcy. - Od czego masz przełożonego? On Ci powinien pomóc w kwestii finansowej. Oczywiście możemy rozdzielić kwotę na więcej rat... - pokręciła głową słysząc odpowiedź - Wiesz co? Sama z nim porozmawiam i dodam swoje trzy grosze. - przerwała - Nie, to naprawdę nie problem. Do usłyszenia. - Rozłączyła się i zdegustowana własnym uprzejmym tonem, odkleiła sztuczny uśmiech z twarzy.
Sięgnęła po papierosa, zapaliła go i zaciągnęła się głęboko, wracając do swoich wcześniejszych myśli, które niefortunnie przerwał jej telefon. Miała konkretny cel, ale nie wiedziała jeszcze jaką ścieżkę obrać do jego realizacji. Wpatrzona w wąskie drzwi wypuściła z ust obłok dymu.
- Może Ty masz jakiś pomysł? - Odpowiedział jej tylko niemrawy pisk. Westchnęła otrzepując popiół. - Żadnego z Ciebie pożytku, po co ja Cię jeszcze trzymam...?
Pogrążona w planowaniu skończyła papierosa i od razu zapaliła kolejnego. Uruchomiła przeglądarkę i zaczęła wyszukiwać interesujące ją hasła. Potrzebowała doskonałej strategii, nic nie mogła pozostawić przypadkowi. Trzeba było idealnie dopasować do siebie tyle części układanki i spiąć tak wiele elementów. Nagle coś przykuło jej uwagę. Zainteresowana przysunęła się bliżej jasnego ekranu i z nową energią chłonęła znalezione informacje, dopóki jej wzrok nie padł na zegar, którego wskazówki niemiłosiernie wskazywały dość późną godzinę. "Jeśli chcę zdążyć na spotkanie, powinnam kończyć..." - pomyślała porządkując porozkładane papiery i segregując je na kilka równych stosów. Przerwała zajęcie słysząc krótkie wibracje telefonu, świadczące o nowej wiadomości. Natychmiast złapała komórkę i odczytała smsa "Wszystko załatwione. Melissa McCall". Jej wargi znów wygięły się w ohydnym uśmiechu, oj tak, bardzo lubiła, gdy wszystko szło po jej myśli.
CZYTASZ
Friend of the Pack
FanfictionCiemne chmury znów zbierają się nad Beacon Hills, nie dając mieszkańcom ani chwili wytchnienia. Wraz z nowym niebezpieczeństwem pojawiają się nowi sojusznicy. W samym środku rozgrywających się kolejnych tragedii pojawia się tajemnicza i piękna Eliza...