Rozdział 13. Uciążliwe rozmowy

688 35 7
                                    

Ciepłe, popołudniowe promienie nieśmiało przebijały się przez niewielkie okna tuż pod sufitem i wpadały do piwnicy nadając jej niemal przytulny wygląd. W dziennym świetle, poupychane na półkach konfitury pigwowe i malinowe, przeciery jabłkowe oraz dżemy w przeróżnych smakach, nabrały apetycznej barwy, mimo nalepek twierdzących, że stoją tu już dobrych kilka lat.

Stare, zapomniane i od dawna nieużywane zabawki zdawały się prosić o drugie życie: wiaderka, łopatki, foremki do piasku, skakanki we wszystkich kolorach tęczy, kolekcja porcelanowych lalek, podniszczone pudełka gier planszowych, z których wyraźnie kiedyś najczęściej używaną było Monopoly, cała półka książek, niektóre z nich wielokrotnie czytane, o czym świadczyły zmarnowane grzbiety. Wreszcie stary szkolny plecak powieszony na ścianie i para tenisówek ze startymi podeszwami.

Wszystkie te przedmioty, tak zwyczajne, mogłyby znaleźć się w jakimkolwiek domu na całym świecie. Jednak w tym dziwnym pomieszczeniu, w którym powietrze było ciężkie od dymu papierosowego, przytłaczały swoim smutkiem i tragiczną historią, której były niemymi świadkami.

Niemłoda kobieta rozmawiała przez telefon siedząc przy biurku, na którym wyjątkowo nie panował idealny porządek. Przed nią rozłożone leżały stosy dokumentów, na części z nich można było dostrzec logo biura nieruchomości, na innych pieczątkę szpitala czy burmistrza. Były tam również notatki wykonane w różnych miejscach o różnych porach dnia i nocy, tabele, wykresy, wydruki i pusta kartka z zapisanym, mocno podkreślonym słowem "PLAN" oraz dwoma punktami "haker" i "tojad". Obie pozycje czekały jeszcze na odhaczenie.

Istotne miejsce na stole zajmował monitor. Na jednej połowie widoczna była lista nazwisk, niektóre z nich już wykreślone, a na drugiej otwarty kanał komunikacyjny. Gdy wzrok kobiety padł na ostatnią otrzymaną wiadomość, uśmiechnęła się paskudnie, lubiła jak wszystko działo się zgodnie z jej oczekiwaniami.

- Tak, tak, dokładnie. - przytaknęła do słuchawki, nadając głosowi sympatyczne brzmienie. Słuchając swojego rozmówcy wzięła do ręki oparte o dół ekranu, pogniecione, miejscami lekko naddarte zdjęcie. Przypatrzyła się dwóm uwiecznionym postaciom, obie dziewczynki trzymały duże waty cukrowe. - Zgadza się, to wszystko jest w cenie. - powiedziała wciąż skupiona na obrazie. Jej twarz przybrała łagodny wyraz, odwróciła fotografię i dojrzała ledwo widoczny napis wykonany ołówkiem "Sydney i Clarice, lat 6, wesołe miasteczko". "Tyle czasu..." - przemknęło jej przez głowę. Odłożyła sentymentalną pamiątkę i skupiła się na rozmowie.

- Gwarantuję, że to będzie dla niego idealny dom. Wiem co mówię, siedzę w tym biznesie wystarczająco długo, żeby móc to prawidłowo ocenić, Greenberg. - Zamilkła słuchając swojego rozmówcy. - Od czego masz przełożonego? On Ci powinien pomóc w kwestii finansowej. Oczywiście możemy rozdzielić kwotę na więcej rat... - pokręciła głową słysząc odpowiedź - Wiesz co? Sama z nim porozmawiam i dodam swoje trzy grosze. - przerwała - Nie, to naprawdę nie problem. Do usłyszenia. - Rozłączyła się i zdegustowana własnym uprzejmym tonem, odkleiła sztuczny uśmiech z twarzy.

Sięgnęła po papierosa, zapaliła go i zaciągnęła się głęboko, wracając do swoich wcześniejszych myśli, które niefortunnie przerwał jej telefon. Miała konkretny cel, ale nie wiedziała jeszcze jaką ścieżkę obrać do jego realizacji. Wpatrzona w wąskie drzwi wypuściła z ust obłok dymu.

- Może Ty masz jakiś pomysł? - Odpowiedział jej tylko niemrawy pisk. Westchnęła otrzepując popiół. - Żadnego z Ciebie pożytku, po co ja Cię jeszcze trzymam...?

Pogrążona w planowaniu skończyła papierosa i od razu zapaliła kolejnego. Uruchomiła przeglądarkę i zaczęła wyszukiwać interesujące ją hasła. Potrzebowała doskonałej strategii, nic nie mogła pozostawić przypadkowi. Trzeba było idealnie dopasować do siebie tyle części układanki i spiąć tak wiele elementów. Nagle coś przykuło jej uwagę. Zainteresowana przysunęła się bliżej jasnego ekranu i z nową energią chłonęła znalezione informacje, dopóki jej wzrok nie padł na zegar, którego wskazówki niemiłosiernie wskazywały dość późną godzinę. "Jeśli chcę zdążyć na spotkanie, powinnam kończyć..." - pomyślała porządkując porozkładane papiery i segregując je na kilka równych stosów. Przerwała zajęcie słysząc krótkie wibracje telefonu, świadczące o nowej wiadomości. Natychmiast złapała komórkę i odczytała smsa "Wszystko załatwione. Melissa McCall". Jej wargi znów wygięły się w ohydnym uśmiechu, oj tak, bardzo lubiła, gdy wszystko szło po jej myśli.

Friend of the PackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz