Rozdział 15. Wizja Lydii

591 33 0
                                    

Derek nacisnął mocniej pedał gazu. Silnik pod maską zaryczał niczym lwica broniąca swego terytorium, a wskazówka prędkościomierza wzniosła się gwałtownie ku górze. Mężczyzna wyczuwając wibracje ukochanego samochodu wygiął wargi w ukontentowanym grymasie. Jego zadowolenia zupełnie nie podzielała rudowłosa nastolatka siedząca obok. Zdenerwowana, wyglądała przez okno wyobrażając sobie planowany rytuał. Nie znalazła zbyt wiele faktów dotyczących owego wydarzenia, więc w głowie miała same teorie i hipotezy. Wytrącało ją z równowagi to, że nie może podejść do sprawy naukowo, ale od kiedy była banshee, nic w jej życiu nie było już takie proste.

Wilkołak, odbierając bijący od Lydii niepokój, spoważniał. Co by się dzisiaj nie działo, przede wszystkim musiał skupić się na jej bezpieczeństwie. Nieważne jak silnie odczuwałby to dziwne przyciąganie do Elizabeth, którego nadal nie potrafił pojąć. Ta kobieta... intrygowała go. Przez co, coraz trudniej było trzymać mu się na dystans, zachować mur między nimi. Lecz dzisiejszy dzień nie był dobrą porą na zmianę w ich tańcu wokół siebie. Nie, jeżeli w jakikolwiek sposób mogło to zaszkodzić dziewczynie, której, na jego warcie, nie miał prawa spaść włos z głowy. Nie było mowy, żeby zawiódł zaufanie Scotta.

Gdy podjechali przed budynek, wiedźma już na nich czekała opierając się o ścianę. Przez ramię miała przewieszoną dużą torebkę, a w rękach trzymała karton. Okulary przeciwsłoneczne, lekko przekrzywione na nosie, dodawały jej uroku i szczyptę tajemniczości. Sprawiała, dość niecodzienne, wrażenie zrelaksowanej. Jednak w momencie, gdy dostrzegła znajomy, czarny samochód, jej postawa zmieniła się diametralnie, cała się spięła i wyprostowała jak struna, którą dopiero ktoś nastroił.

Lydia, widząc kobietę, szybko otworzyła drzwi samochodu, nie przejmując lub nie orientując się, że mężczyzna nie zdążył jeszcze w pełni zaparkować.

- A gdzie reszta obstawy? - zapytała Liz, zaskoczona widokiem jedynie Dereka - Znając Waszą paczkę spodziewałam się pełnego składu... Nawet Stilesa nie zabraliście, żeby mógł rzucać groźbami na każdym kroku?

- Chłopacy mają trening. Z resztą, mogliśmy ze Scottem zapomnieć dać mu znać, że już na dzisiaj się umówiłyśmy. - Nastolatka wzruszyła ramionami i dodała mrucząc pod nosem - Czasem jest łatwiej, gdy o pewnych rzeczach dowie się po fakcie...

Nauczycielka pokiwała głową, pomimo że nie całkiem potrafiła ją zrozumieć. W głębi duszy trochę zazdrościła dziewczynie, że miała w życiu kogoś, komu tak bardzo na niej zależało. Starając się nie skupiać na swoim nędznym życiu prywatnym, ruszyła w stronę ponurego budynku.

- Powiedzcie mi coś więcej o tym miejscu. Wygląda na opuszczone...

- To państwowy bank, zamknęli go kilka lat temu, po tym jak się do niego włamano. - wyjaśniła Lydia.

Derek, który akurat zdążył zamknąć samochód, wykonał ruch jakby chciał przejąć pudło z rąk kobiety, ale ona tylko chwyciła je mocniej.

- Dam radę. - wymruczała przecząco kręcąc głową i wchodząc do budynku.

- Natomiast stwierdziliśmy, że to dobre miejsce z zupełnie innego powodu! Przecinają się tutaj prądy telluryczne... - dokończyła z triumfem rudowłosa.

- Taaaak, to całkiem ciekawe, ale manipulowanie prądami nie należy do moich mocnych stron, to raczej coś bardziej dla druidów. - Kobieta rozejrzała się po zapomnianych wnętrzach. - Słyszałam, że niektórzy potrafią nawet przemieszczać się pomiędzy nimi. Mnie to nigdy szczególnie nie interesowało, wystarczy mi moja magia.

Derek spojrzał na wiedźmę spod zmrużonych powiek. Temat prądów tellurycznych kojarzył mu się zdecydowanie negatywnie, dlatego zaskoczyła go jej wypowiedź. Tak naturalnie mówiła o wiedzy, którą oni z trudem zdobyli po wielu dniach żmudnych poszukiwań. "Jak inaczej mogłyby wyglądać wydarzenia sprzed kilku miesięcy, gdyby już wtedy mieszkała w Beacon Hills?" Odgonił natrętne myśli i wskazał ręką wejście do skarbca, po czym wszedł do środka za dziewczynami.

Friend of the PackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz