Epilog

185 13 2
                                    

Uwolniona moc zataczała coraz szersze kręgi wokół swojego epicentrum...

Ciepłe popołudniowe słońce przebijało się przez ciężkie zasłony nadając pomieszczeniu o wysokich ścianach niezwykłej przytulności a postaci zaplątanej w kołdrę miękkości. Thomas Frost zapinał ulubione spinki do mankietów, gdy zamrowiły go palce.

Mężczyzna w łóżku uniósł całkiem czarne oczy.

- Nie. - powiedział przeciągle, gdy jego tęczówki na powrót przybrały naturalną barwę. W odpowiedzi uzyskał jedynie nieznaczne uniesienie brwi. - Eh... Przerzucę tam kilku ludzi... - W lustrze odbił się półuśmiech.

...Fala gnała dalej...

Alfa rządzący połową Chicago rozsiadł się wygodnie na kanapie, kazał przynieść sobie kolejnego drinka i machnął ręką by wysłuchać następnego raportu. Wieści z półświatka były zaskakująco dobre, ale to przepływ dziwnej energii zaintrygował go, gdy oczy zalśniły mu czerwienią.

...I dalej...

- Mogę coś podać? - w ciszy panującej w kadłubie rozległ się głos stewardessy. Kobieta nie zwróciła uwagi na pytanie, gdyż dokładnie w tym momencie poczuła coś przytłaczającego, a jej oczy na moment stały się czarne. - Madame? - powtórzyła stewardessa.

- Hm? Szklankę 0+. - "Interesujące..."

...dalej...

W jasno oświetlonej jadalni podano wczesne śniadanie. Lord Cunningham akceptował tylko takie. Zasiadł do stołu i zaczął jeść nie zważając, że krzesło na drugim końcu pozostawało puste. Sącząc herbatę studiował wiekowe rękopisy. Chwytał kolejny drogocenny arkusz, gdy poczuł mrowienie w palcach, a dreszcz ekscytacji przebiegł mu po kręgosłupie.

- Będę miał dla Ciebie zadanie. - rzucił w przestrzeń, gdy do sali weszła nastoletnia dziewczyna.

...niczym tchnienie wiatru owiewała kolejne kontynenty...

W owalnej sali trwały burzliwe dyskusje. Siwy, brodaty mężczyzna zaciskał pięści powstrzymując się od uciszenia gości przymusem. Polityka bywała taka męcząca. Z irytacją przyjrzał się zgromadzonym. "Co jeden to głupszy, nic nie warte pionki". Zazgrzytał zębami. Niewidzialna fala przeszła przez pomieszczenie pozostawiając mrowienie w jego palcach. "Nadal mam przewagę." - pomyślał, gdy nikt inny nic nie wyczuł.

Delikatne zmarszczki mocy rozpływały się po najdalszych zakątkach Świata...

Ni to kobieta, ni to ptak szybowała nad kamienistymi szczytami. Surowe promienie wschodzącego słońca odbijały się w potokach przecinających zbocza. Ujrzawszy ofiarę stwór zaczął pikować, z ogromną prędkością zbliżał się ku ziemi niosąc nieuchronną zagładę nieświadomemu zającowi. Zmarszczka mocy przetoczyła się przez góry. Oczy istoty zalśniły żółcią. Zdezorientowana harpia wytraciła prędkość i ponownie wzbiła się w górę przeklinając na czym świat stoi.

...aż objęły go cały...

Do podziemnej krypty nie docierało nic z zewnątrz, żaden dźwięk, żadne światło. Miejsce, skrywające bezcenne skarby zapełniające półki, było strzeżone zaklęciami, tajemnicą i klątwą. W ukrytych komnatach swoje badania prowadził niewysoki mężczyzna. Jeden z niewielu, którzy kiedykolwiek mogli tu wejść. Oczy zaświeciły mu zielenią, gdy w pomieszczeniu osiadła zmarszczka mocy. Od ścian odbił się echem śmiech szaleńca.

... i wygasły.

Friend of the PackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz