2.

975 39 90
                                    

Wstałam z ogromnego kamiennego płotu.

Dziewczyna podała mi rękę, bym mogła bezpiecznie zejść.

Mokra trawa na której wylądowałam zeskakując ze szarego murka, była niebezpiecznie śliska. Moja noga się omsknęła, a ja o mało nie wylądowałam na ziemi.

-Mam cię. - Wyszeptała mi do ucha, łapiąc za moją talię i przyciągając mnie do siebie, bym nie upadła.

Jej oddech na mojej szyi sprawił mi dreszcze. Ja sama nie potrafiłam nabrać powietrza, a twarz ponownie poróżowiała.

Obie zastygłyśmy w tym dziwnym zbliżeniu na kilka sekund. Nie rozumiałyśmy dlaczego nasze serca biją tak szalenie szybko.

-D-dziękuję. - Wyszeptałam drżącym głosem. Spojrzałam w na jej równie czerwoną twarz co moja, a serce ponownie uderzyło jak szalone, aż poczułam ucisk w piersi.

-Powinnaś już być w pokoju. - Zaśmiała się brązowo włosa luzując uścisk.

-Mhmmm... - Mruknęłam potwierdzając na tak i w ciszy ruszyłyśmy w kierunku budynków mieszkalnych.

-Mówiłaś, że zawsze marzyłaś, by do nas dołączyć. Dlaczego?

-Może to głupie i mimo, że ludzie nazywają was zgrają samobójców, to dam mnie zawsze byliście i będziecie bohaterami. Zawsze z podniesiona piersią ruszacie w bój, z wiedzą, że i tak wielu nie wróci już do domu.

- Urocza jesteś...-Powiedziała Hanji. - Nie boisz się, że coś Ci się stanie? - Dodała szybko.

-Jeśli będzie bronić mnie taka seksowną pułkownik jak ty to chyba nic mi się będzie. - Po czerwonej twarzy Zoe zrozumiałam, że powiedziałam to na głos. - Przepraszam nie powinnam tak. Jesteś starsza i na wyższym stanowisku, to nie na miejscu.

-Nic... Nic się nie stało. - Wyszeptała po chwili.

Słońce całkowicie zaszło za horyzont, gdy w nie zręcznej ciszy szłyśmy polną ścieżką. 

-Naprawdę przepraszam. Palnęłam głupio. -Powiedziałam naciskając na klamkę mojego nowego pokoju.

- Wszystkiego najlepszego. - Usłyszałam gdy zapaliłam światło w pomieszczeniu. 

 Wszyscy zwiadowcy , nawet ci którzy mnie nie znali, zaczęli niezdarnie śpiewać stolat. Na stole stał ogromny czekoladowo wiśniowy tort.  A w moje ramiona wpadli moi młodsi przyjaciele. Mobilt z oddali obserwował moją radość. 

-Chciałbym połączyć imprezę z okazji dołączenia tak licznego grona nowych z urodzinami tej młodej damy. - Powiedział oficjalnym głosem Erwin, wysyłając mi mrugnięcie okiem. - Na zdrowie. - Podniósł kieliszek z szampanem. - Liczę, że dzięki Erenowi uda nam się odzyskać wszystkie upadłe tereny. - W głosie mężczyzny naprawdę można było usłyszeć nutkę nadziei. - W ciągu następnych kilku dni będziemy przygotowywać się na misję. Chciał bym żeby wszyscy nowi, bardzo uważnie brali udział wszystkich ćwiczeniach, bo one w przyszłości mogą spowodować , że uda wam się przeżyć w terenie. Dobrze nie będę wam już psuł zabawy. Miłej imprezy. - Powiedział Smith, pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł.

Kapral Levi, dowódca drużyny do której należałam ja, równie wyszedł od razu po przemowie Erwina.

- Wszystkiego najlepszego! - Powiedziała mój starszy brat obejmując mnie ramieniem , gdy nalewałam sobie trochę pączu. 

- Dziękuje. - Wysłałam mu szczery uśmiech. 

Odkąd weszłam do pomieszczenia na plecach czułam wzrok pułkownik Hange, przed którą wyszłam na napaloną małolatę lecącą na starsze kobiety.  W zasadzie to prawda, ale chyba wolała bym cofnąć się w czasie i odkręcić całą sytuację.

-Mam wrażenie, że obie z Zoe cały czas się w siebie wpatrujecie. Mogę spytać co się tam stało? Mam nadzieję, że nic nie palnęła, jest cudowna, ale strasznie dużo gada. Buzia się jej nie zamyka.

- Ona? To ja przez przypadek walnęłam, że takie seksowne kobiety jak ona mogą mnie ratować z opresji. 

- Kocham cię.... Teraz poprawiłaś mi cały dzień. Nie mówię trochę się o ciebie martwię, ale na szczęście trafiłaś pod skrzydła Leviego. 













Saved |Hanji Zoe X Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz