12.

640 29 8
                                    

Tydzień minął cholernie szybko i nadeszła wyprawa za mury.

Nie wiem dlaczego, ale sprawy z Hanji postępowały w tak wolnym tępię, że to hit. Oprócz cholernie częstego i długiego kontaktu wzrokowego nie stało się totalnie nic, co straszne mnie męczyło.

Jeśli przeżyje tą całą misję, wreszcie coś z tym zrobię. - Obiecałam sobie zakładając białe spodnie, białą koszulę, zapięłam wszystkie paski sprzętu do trójwymiarowego manewru, zarzuciłam jeszcze jasno brązową kurtkę i zieloną narzutkę.

Nabrałam głęboki wdech, nacisnęłam klamkę i wyszłam przygotować konia.

Z oddali przyglądałam się okularnicy, która dogadywała jeszcze jakieś szczegóły z swoim niskim przyjacielem.

W brzuchu poczułam stado motyli, gdy kobieta spojrzała w moją stronę i wysłała mi szeroki uśmiech.

Usiadłam w siodle mojego rumaka i przytuliłam z całej siły kark Mango.

Ucałowałam obrączki po rodzicach, które nosiłam zawieszone na wisiorku na szyi. Miałam nadzieję, że przyniosą mi szczęście.

Kolumna zwiadowców ustawiła się już przed bramą. Moje serce waliło jak szalone. Nie wiedziałam czy bardziej się boję czy cieszę na tą wyprawę.

-Otworzyć bramę. - Zawołał dowódca Erwin.

Ogromne drzwi uchyliły się, a wszyscy zwiadowcy pędem ruszyli przed siebie.

-Tytan zawołał jakiś nieznany mi do tych czas mężczyzna.

Ogromny potwór biegł tuż za moimi plecami. Koń przyspieszył, a ja mocno ścisnęłam lejce.

-Mam go. - Usłyszałam znany już  seksowny głos Hange. Kilka chwil później usłyszałam przeraźliwy huk, a ciało dziesięciometrowej istoty upadło na ziemię. - Jesteś cała? - Spytała wskakując z powrotem na konia i przejeżdżając koło mnie.

-Tak dzięki. - Odwdzięczyłam się szerokim uśmiechem, na co policzki dziewczyny zrobiły się różowe. - Przeżyj. -Dodałam głośniej, gdy Zoe wracała na swoją pozycję.

-Oczywiście. Ty też! - Zaśmiała się z oddali.

-Zobaczę co da się zrobić. - Powiedziałam pod nosem i ruszyłam do przodu.

Wyjechaliśmy na płaski teren.

-Przejść do formacji dalekiego zasięgu. - Usłyszałam donośny głos Erwina.

Obok mnie śmignęła czarnowłosa.

-Do zobaczenia potem. - Mrugnęła. - Kocham cię. - Dodała.

-Ja ciebie też. - Zawołałam, a dziewczyna pomachała mi na to z oddali ręką.

Chce jeszcze ją zobaczyć i wrzucić bez jej zgody ten śmierdzący szal do prania. Raz prawie mnie za to zabiła, teraz wiem jak i kiedy mogę go prac tak, że nie zauważy. A jak umrę to kto będzie to robił? Nie no, nie pozwolę jej umrzeć z zaczadzenia się tym syfem.

A mały Armin? Jak ja kocham gładzić jego śliczne blond włoski. Zawsze się tak przy tym denerwuje, to jest takie urocze. Nie będzie miał go, kto pocieszać jak z Erena wyjdzie idiota.
Czy po prostu jak będzie się chciał wygadać, poza tym obiecałam mu kiedyś, że zobaczymy razem morze.

Yeager cholerny debil, ale i tak go uwielbiam. Jest jak taki głupi ciągle pakujący się w kłopoty młodszy brat, któremu zawsze razem z Ackermann przychodzimy na ratunek.

Hange, Mobilt, Mikasa, Armin, Eren, Sasha, Jean, Conny, Christa, Ymir i reszta. Niczego nie pragnęłam bardziej niż zobaczyć ich szerokie uśmiechy, naszą wspólną przyszłość i dzieci każdego z nas, które będą dla siebie tak bliskie jak my. Mam nadzieję, że one nie będą musiały przeżywać tego samego. Wierzę w nas i wiem, że uda nam się zabić wszystkie tytany, żyć szczęśliwie i dać szczęśliwe życie innym.

Prawa flanka, to było moje miejsce w formacji, która mogła utrzymać nas przy życiu.

Saved |Hanji Zoe X Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz