𝐜𝐡𝐚𝐩.𝐈𝐕☕︎

1.3K 51 124
                                    

- Loki. - Złapałam Bożka za ramię, kiedy szedł w stronę łazienki. - Unikasz mnie?

Mężczyzna westchnął i odwrócił się do mnie twarzą.

- Nie. - Odpowiedział krótko, z zamiarem wejścia do wcześniej wspomnianego pomieszczenia.

- W takim razie dlaczego się do mnie nie odzywasz z własnej woli? Odwracasz ode mnie wzrok i nie zwracasz na mnie uwagi? - Wyliczałam będąc blisko łez. Niby to nic wielkiego, ale bardzo mnie bolało, te dwa dni unikającego mnie przyjaciela.

- Słuchaj. - Loki po chwili ciszy, odezwał się łagodnie. - Potrzebuje trochę czasu na przemyślenie pewnych rzeczy... i nie pomoże mi w tym twoja obecność. Wybacz. - Ponownie odwrócił się i wszedł do łazienki.

Zrozumiałam to co mi powiedział i uszanowałam to, jednak nie wiedziałam w dalszym ciągu co się z nim dzieje. Pojedyncza łza skapła mi po policzku, więc szybko ją starłam i z uśmiechem wróciłam do jadalni, w której siedział Stark jedzący spaghetti.

- Nie dokończysz? - Zapytał mnie wujek, wskazując na mój talerz zapełniony makaronem.

- Straciłam apetyt, ale to nic złego. - Zaśmiałam się. Stark wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia. Byłam idealną aktorką, ale niestety nie przy Bogu Kłamstw.

-Loki ty też nie ruszyłeś swojej porcji. - Tony odezwał się do Lokiego, który wrócił do jadalni.

- Nie jestem głodny, ale na pewno jest wyśmienite... Tak jak wszystko co przygotuję młoda Stark. - Odpowiedział Loki i usiadł.

Spojrzałam na niego z mieszanym wyrazem twarzy. Było mi na prawdę przykro... Ale co ja mogłam na to poradzić. Westchnęłam i zajęłam się komórką.

- Czuje się nieswojo w waszym towarzystwie. - Stwierdził Stark. - Zawsze się ze sobą droczycie, papugujecie i różne takie a teraz siedzicie nie odzwyjąc się ani słowem.

- Może oboje mamy gorszy dzień? Nic nie zaszkodzi chwila milczenia. - Przyznałam odrywając wzrok od ekranu komórki.

Tony westchnął i dokończył w ciszy jedzenie, wytarł swoje usta w serwetkę i potarł swoje dłonie, spoglądając na nas swoim wzrokiem, który tak dobrze znałam.

- Wiem co wam pomoże. - Poruszył zabawnie brwiami. - Impreza, dobry alkohol i muzyka. - Klasnął w dłonie i wstał z krzesła, kręcąc biodrami. Przewróciłam oczami i zaśmiałam się.

- Stark. - Loki spojrzał poważnie na świrującego mężczyznę. - Wiesz co, tego właśnie teraz potrzebuje. - Odparł i upił kilka łyków wody ze szklanki.

- Właśnie o to chodzi. - Tony uśmiechnął się szeroko i przeniósł swój wzrok na mnie. - Sarah?

Zamyśliłam się na chwile i wzruszyłam ramionami.

- Niech będzie. - Zgodziłam się.

Umówiliśmy się na godzinę 21.00, więc miałam chwilę dla siebie.
Puściłam sobie muzykę z głośników i dla poprawienia chumoru, zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Musiałam niestety zaprzestać tej czynności, gdyż usłyszałam jak ktoś dobijał się do moich drzwi.

Ściszyłam muzykę i po drodze poprawiłam swoje związane w kucyka włosy. Otworzyłam drzwi i zdziwiłam się, gdy zobaczyłam w nich uśmiechniętego od ucha do ucha Bucky'ego.

- Skąd wiedziałeś że tu mieszkam? - Zapytałam i wpuściłam mężczyznę do środka.

- Mam swoje sposoby, nie cieszysz się na mój widok? - Zapytał i objął mnie swoimi ramionami.

Kneel Before You~Loki Laufeyson ||2||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz