Chap. XXXII

704 32 3
                                    

- To jak będzie?- Zapytałam z uśmiechem.

- Wydaje mi się że dziadkowie nie będą źli, ale musisz wziąć za niego całą odpowiedzialność. - Na słowa mamy podskoczyłam z radości.

- Delilah masz za dobre serduszko. - Skomentował rozbawiony ojciec.

- Taka już jestem. - Wzruszyłam ramionami z serdecznym uśmiechem.

- Przypominam wam moje drogie przy okazji, że jutro wracamy. - Kiwnęłam razem z mamą głową na przypomnienie taty.

- Skoro już omówiliśmy sprawę Kłaczka, mogę wyjść na miasto? - Zapytałam, zawiązując kokardkę na szyi od mojej peleryny.

Dostałam ją od dziadków na moje osiemnaste urodziny. Z zewnątrz jej barwa była ciemnozielona, natomiast wewnątrz była krwisto czerwona. Jej materiał ślicznie połyskiwał.

- Oczywiście dziubku ale bądź ostrożna, jest już dość późno. - Mama zwróciła mi uwagę, przypatrując mi się uważnie.

- Słuchaj matki a na złe nie wyjdziesz. - Ojciec zaśmiał się, przytulając mamę od tyłu i całując ją w głowę.

- Wiem wiem. - Zaśmiałam się i pożegnałam z rodzicami.

Był już wieczór i mrok powoli obejmował całe miasto. Założyłam kaptur od peleryny na głowę i wzniosłam się w powietrze. Często tak robiłam, uwielbiałam latać po nocach. 

- Wampirzyca?- Z oddali usłyszałam męski głos.

Przestraszyłam się nie na żarty. Dla bezpieczeństwa założyłam na siebie magię nie widzialności.

- Gdzie zniknęłaś?!- Obcy mi głos ponownie się odezwał.

Rozejrzałam się dookoła w celu zidentyfikowania mężczyzny. Jest. Znajdował się około sześciu metrów za mną. Przyspieszyłam i odsunęłam się na bok, jednak czułam że tak czy inaczej zdoła mnie dorwać, choćby szlakiem mojego zapachu.

Ponownie się zlękłam, gdy straciłam go z pola mojego widzenia.

- Tu jesteś. - Poczułam jak silne ramiona obejmują moje ciało.

Ze strachu moja niewidzialność zniknęła.

- Kim jesteś?- Zdołałam wydukać.

- Pozwól że to ja zapytam pierwszy o to samo. - Mężczyzna zacisnął swój uścisk mocniej, powodując u mnie delikatny ból.

Można powiedzieć że to teraz on nas unosił w powietrzu, gdyż ja nie miałam na to w tej chwili wystarczająco sił.

- A więc kim jesteś? Na początku zdawało mi się że wampirzycą ale jest to sprzeczna myśl. - Odrzekł przybliżając twarz do mojej szyi.

- Masz racje, nie jestem krwiopijcą. - Mruknęłam. - Jestem Bogiem. - Po tych słowach zniknęłam z ramion mężczyzny teleportując się na bezpieczną odległość.

- Bogiem?- Zapytał nie dowierzając. Kiwnęłam głową. - Co tutaj robi istota Boska, na tym żałosnym świecie?

- Przykro mi to mówić, ale to chyba nie twoja sprawa. - Odparłam stanowczo.

Dopiero teraz zauważyłam jego twarz.
Głupio było mi przyznać, ale był bardzo przystojnym mężczyzną...i o wiele za starym dla mnie!

Miał białe jak śnieg połyskujące włosy, przeszywające złote spojrzenie oraz mocno zarysowaną żuchwę. Miał jednocześnie tak delikatną twarz, a zarazem tak męską. Jego uroda mnie onieśmieliła przez co straciłam uwagę i spotkało się to z tym, iż mężczyzna ponownie znalazł się za mną, zamykając mnie w swoim żelaznym uścisku.

Kneel Before You~Loki Laufeyson ||2||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz