𝐜𝐡𝐚𝐩.𝐗𝐗𝐕𝐈𝐈𝐈☕︎

726 39 15
                                    


Właśnie wjechaliśmy na podjazd, który znajdował się pod domem Barnesa. Zmrużyłam oczy i spojrzałam na mężczyznę.

- Co my tu robimy? - Zapytałam rozglądając się przez szybę samochodu.

- Muszę wziąć coś z domu. - Odpowiedział i wyciągnął kluczyk ze stacyjki. - Chodź ze mną, trochę zajmie mi szukanie.

Kiwnęłam niechętnie głową i ruszyłam razem z nim, w kierunku białych drzwi jego domku.

- Musimy zejść do piwnicy... Nie boisz sie pająków? - Zapytał posyłając mi delikatny uśmiech.

- Brzydzę sie ich ale nie boję. - Wzruszyłam ramionami po czym udaliśmy sie schodkami w dół. - Proszę, załatwmy to szybko. - Dodałam, przecierając wysuszone i przekrwione od płaczu oczy.

- To zajmie moment. - Odpowiedział i stanął przed potężnymi drzwiami w piwnicy.

Otworzył je i wszedł powoli, po czym odwrócił sie do mnie i uśmiechnął szeroko.

- Na co czekasz? Chodź. - Odparł i ponaglił mnie gestem dłoni.

Przeszłam przez drzwi trochę niepewnie.
Coś mi tu w cholere nie pasowało i czułam to niemal w kościach.

Rozejrzałam sie dookoła. Zdziwiłam się widząc iż pomieszczenie jest bardzo przytulne, ściany koloru beżowego, wygodnie wyglądająca sofa, kilka puf i łóżeczko z baldachimem... Łóżeczko?

Spojrzałam gwałtownie za siebie. Bucky przekręcił klucz w drzwiach, po czym wsadził go do spodni i uśmiechnął do mnie.

- Kochanie, mówiłaś że tęsknisz za Delilah, więc dlaczego tak stoisz? Idź do niej. - Zaśmiał się i kiwnął głową w stronę łóżeczka.

Serce waliło mi niczym młotem. Nie zwróciłam nawet uwagi na to jak mnie nazwał czy też fakt, iż moja córka przebywała w posiadłości Barnesa.

Instynkt macierzyński wziął w górę i szybko doskoczyłam do łóżeczka, gdzie ujrzałam śpiącą Delilah.

- Mój skarbie. - Szepnęłam przez łzy, wyciągając ostrożnie maleńką. - Tak się o ciebie bałam.

Delilah otworzyła swoje zaspane oczka i uśmiechnęła do mnie. Wyglądała tak uroczo.

- Teraz będziemy razem we troje, bez żadnego Boga Kłamstw czy innego mężczyzny... Nic ani nikt nie stanie mi na drodze do kochania ciebie. - Bucky zbliżył się powolnym krokiem w moją stronę.

Przeraziłam się, szczerze przeraziłam sie jego słowami oraz totalnym obłąkaniem widocznym w oczach mężczyzny. Zaczęłam bać sie o moje a przede wszystkim, o życie mojej córki.
Nigdy nie pomyślała bym, że Barnes jest zdolny do czegoś tak psychopatycznego.

- Bucky, co ty wyprawiasz. - Szepnęłam odsuwając sie od niego z małą w rękach.

- Chce być z tobą, w zasadzie to teraz z wami. - Zaśmiał sie kręcąc głową delikatnie na boki. - To tak wiele?

-Nie wiesz co robisz, oszalałeś. - Wyznałam, uważając na ton głosu by nie sprowokować mężczyzny. Nie wiadomo co tym razem przyszło by mu do głowy.

- Skarbie wiem co mówię, w końcu będziemy razem. - Uśmiechnął się szeroko.

Nie wiedziałam co robić i co o tym wszystkim myśleć, miałam totalny bałagan w głowie i na pewno nie pomagała mi w tym momencie obecność Delilah. Nie mogłam podjąć żadnych działań, ponieważ tutaj chodzi o Delilah i moje życie.

I właśnie wtedy postanowiłam grać...
Udawać że wszystko jest w jak najlepszym porządku, że jestem szczęśliwa, mogąc być w ramionach Barnesa. Nawet nie wiecie jakie to było dla mnie trudne i bolesne. Z trudnością tłumiłam w sobie krzyki i łzy tęsknoty za Bogiem Kłamstw.

Kneel Before You~Loki Laufeyson ||2||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz