𝐜𝐡𝐚𝐩.𝐗𝐗𝐕𝐈𝐈☕︎

761 34 27
                                    


Z GÓRY PRZEPRASZAM ZA TO IŻ NIE WSTAWIŁAM TEGO ROZDZIAŁU W SOBOTĘ, TAK JAK USTALAŁAM.

NIESTETY JESTEM PIEPRZONĄ NIEZDARĄ I MÓJ TELEFON ZAPLANOWAŁ ZANURKOWAĆ SOBIE W KIBLU ;)

______________________

- Gdzie jest moja córka do cholery! - Loki krzyknął i zacisnął dłonie w pięści, za to ja płakałam... Czując jak bezsilna teraz jestem.

- Na pewno ją odnajdziemy, musimy zachować spokój. - Odparł Stark, choć sam już tracił swoje "opanowanie"

Tak bardzo bolało mnie serce, straciłam swoje pierwsze i jedyne dziecko, które przecież tak bardzo niedawno przyszło na świat.

- Musimy dowiedzieć się, kto to zrobił. - Mruknęła Pepper, która podeszła do mnie i potarła moje ramiona.

- Jarvis od razu zauważył by intruza. - Stark zamyślił się i walnął pięścią w stół. - Kurwa!

- Tony, spokojnie. - Pepper spróbowała go uspokoić. - Trzeba sprawdzić monitoring.

Szybko udaliśmy sie do sterowni, gdzie znajdował sie monitoring z całego budynku.

- To musiało stać się około pół godziny temu. - Stark przysiadł do komputera. - Mam.

Wszyscy spojrzeliśmy na ekran monitora, w oczekiwaniu na porywacza.
Wpatrywałam się w sylwetkę mężczyzny, który ostrożnie wyciągnął moje dziecko z kołyski. Nie wytrzymałam i po raz kolejny łzy zaczęły spływać po moich polikach.

- Kim jest ten skurwiel... - Loki syknął dokładnie analizując mężczyznę w czarnym dresie, z założonym kapturem oraz kominiarką.

- Musimy go jak najszybciej zlokalizować. Poproszę mundurowych, by udostępnili mi nagrania z pobliskich ulic. - Ponownie głos zabrał zdeterminowany Stark.

Zadziwiające było to, jak chętnie policja udostępniła nam nagrania. Choć raz nie robili żadnego kłopotu. Na nagraniach, wcześniejsza sylwetka mężczyzny wraz z moim biednym dzieckiem w ramionach, poruszała się wzdłuż ulicy Nowego Yorku. Później skręcił w prawo, w ciemną uliczkę gdzie kamery niestety już nie sięgały.

Co on chciał zrobić mojemu dziecku i dlaczego... Przechodzą mnie okropne dreszcze i wstrząsy, mając świadomość że Delilah jest w rękach jakiegoś chorego psychicznie skurwiela.

- Czekajcie moment. On później odjechał tym samochodem. - Odezwał sie Stark, wskazując palcem na ekran. Po chwili cofnął odrobinę nagranie.

Z tej samej uliczki w którą wszedł zakapturzony mężczyzna, niedługo potem wyjechał ciemny samochód, w którym dało się dostrzec właśnie tamtego mężczyznę.

- Widać że zmierza na koniec miasta. - Mruknęła Pepper a mnie się dłonie zaczęły  trząść.

- Kochanie spokojnie. - Loki widząc w jakim jestem stanie, podszedł do mnie i przytulił mocno do siebie. - Bądźmy dobrej myśli, nie ujdzie mu to płazem.

Kiwnęłam tylko głową. Postanowiliśmy od razu zabrać sie za poszukiwanie mojej i Lokiego córki.

- Kochanie, może ty byś została z Pepper w Stark Tower? Nie wyglądasz za dobrze, a jak stanie ci się coś po drodze? - Tony złapał mnie za ramię i dokładnie przyjrzał mojej pobladłej twarzy. Stanowczo pokręciłam głową.

- Nie, jade z wami. To moje dziecko i nigdzie nie zostaje. - Odparłam patrząc prosto w zmartwione oczy mojego wujka.

- W porządku kochanie, ale masz sie nas trzymać, jasne? - Dodał Bóg Kłamstw. Kiwnęłam głową, zgadzając sie.

Kneel Before You~Loki Laufeyson ||2||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz