Chap.XXX

790 44 4
                                    

Ostrzegam, pod koniec rozdziału jest trochę 18+ 👁👄👁

Miłego czytania!

- Loki!- Krzyknęłam, przerażona stanem mojego męża. Ostrożnie odłożyłam Delilah do łóżeczka, by móc obejrzeć Bożka.

- To nic wielkiego. - Mruknął tylko i przytulił mnie.

Oczywiście oddałam uścisk. Stęskniłam się za nim jak jeszcze nigdy, a po za tym wszystkim strasznie martwiłam się jego stanem.

- Masz racje, musimy jechać do szpitala. - Powiedziałam łamiącym się głosem.

- Pogotowie powinno być lada chwila. - Powiedział i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Nie miał nawet siły, by ustać na własnych nogach.

Pomogłam usiąść mu na kanapie, po czym znalazłam jakaś szmatę, aby podrzeć ją w paski i obwiązać wokół rany na brzuchu mężczyzny. Strasznie krwawił.
Pozostałościami po szmatce zatamowałam krwawienie na ramieniu Lokiego.

Loki zrobił się bardziej blady niż przed chwilą a do tego, na jego czole zaczął występować zimny pot.

- Wytrzymaj jeszcze. - Szepnęłam gładząc jego czoło i zaczesywać dłonią jego czarne pasemka przyklejone do czoła.

Usłyszałam po chwili głos syreny, świadczący o przybyciu karetki a już niedługo dało się usłyszeć kroki ratowników.

- Tutaj! - Krzyknął jeden z nich.

- Jesteście ranni? - Zapytał wysoki blondyn.

- Mój mąż jest postrzelony w dwóch miejscach. Mnie oraz mojej córce nic nie jest. - Odpowiedziałam pośpiesznie.

- Zajmijcie się meżczyzną, ja sprawdzę dziecko i panią..

- Sarah, nazywam się Sarah Stark.

Dwóch ratowników wykonało rozkaz kolegi, natomiast ten podszedł do mnie i Delilah.

- Ile dziecko ma? - Zapytał dokładnie oglądając moją córkę.

- Miesiąc. - Odpowiedziałam szybko, przecierając czoło dłonią.

- W porządku. Jak pani się czuje?

- Kręci mi się w głowie, ale nic po za tym.

- Dobra, chłopaki zabieramy powoli wszystkich. - Wyprowadzili nas z piwnicy, z Lokim na noszach.

W końcu wyszliśmy z domku i wsiedliśmy do karetki, gdzie karetka Lokiego odjechała na sygnale.

Gdy dotarliśmy do szpitala, okazało się że znajduje się tam już Stark. Niesamowicie bardzo ucieszyłam się na jego widok.

- Kochanie, nic wam nie jest? Cieszę się, że w końcu was widzę - Podszedł do mnie i przytulił ostrożnie, uważając na Delilah.

- Też się cieszę wujku, bardzo i nic nam nie jest ale Loki. - Szepnęłam.

- Wiem skarbie. - Westchnął. - Mnie wyleczył, ale on sam został poszkodowany. Jednak nie martw się, to pieprzony Bóg. - Zaśmiał się cicho, a ja musiałam się z nim zgodzić.

- Masz racje, musi z tego wyjść. - Kiwnęłam głową.

Niedługo potem przyjechała policja, chcąc zadać mi kilka pytań. Na wszystko odpowiedziałam, jednak musiałam zgłosić się na komendę, gdyż ja oraz Delilah padłyśmy ofiarami porwania.

- Jestem już tym wszystkim tak zmęczona. - Załkałam.

- Wiem ale za niedługo to się skończy. - Stark spróbował mnie pocieszyć.

Kneel Before You~Loki Laufeyson ||2||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz