Ha perso il frutto del suo grembo

536 34 1
                                    

-Hej, Luna obudź się! - Usłyszałam stłumiony głos Damiano.

-A może ona nie żyje?! - To była Vic. Jej głos bym wszędzie rozpoznała.

-Kurwa Vic, jak może nie żyć skoro oddycha?! Puknij się w ten łeb! - Zaczęłam powoli otwierać oczy. Ujrzałam przerażonego Damiano i Victorię. Zauważyłam, że ich wyrazy twarzy się rozluźniły. - Witamy w świecie żywych. - David posłał mi uśmiech jednak nie teraz czas na uśmiechy. Przerażona przypomniałam sobie co się stało. Zaczęłam poszukiwania Thomas'a wokół nas jednak go nie zauważyłam. Wstałam lecz się potknęłam i pewnie bym się wywróciła gdyby nie Vic, która chwyciła mnie w pasie.

-Może usiądź. - Zaproponowała.

-Nie. Gdzie jest Thomas?

-Spokojnie Ethan poszedł go szukać. - Odpowiedział Damiano i zaczął się rozglądać. - O! Tam idą. - Wskazał za siebie, a ja się obróciłam w tamtą stronę. Ujrzałam swojego brata, który miał czerwone, spuchnięte oczy oraz zrezygnowany wyraz twarzy. Podbiegłam do niego i się w niego wtuliłam. Oddał uścisk i poczułam jak chowa swoją twarz w moim ramieniu. Moja koszulka stawała sie mokra od jego łez. Ja jednak staram zachować się twardo i nie pokazywać jak bardzo panikuję w środku.

-Thomas, kochany mój, musimy po jeździć po szpitalach i ich znaleźć.

-Ale mama... - Powiedział zapłakany.

-Wierzysz mediom? Zawsze coś wymyślą. - Oznajmiłam, ale sama nie wiedziałam, że to może być prawda. Chwyciłam go za rękę i poszliśmy razem do zespołu. Thomas miał spuszczoną głowę, a ja odważnie na nich popatrzyłam. - Słuchajcie, my musimy po jeździć po szpitalach. Poradzicie sobie?

-Mam przecież auto. Pomogę wam. - Dodał Damiano, a ja się uśmiechnęłam.

-Nie, oni nie poradzą sobie sami z taką kupą rzeczy.

-Damy radę. Mieszkam niedaleko.

-Tak. Jedźcie, potem przyjedziemy tylko dajcie znać gdzie jesteście. - Powiedziała Vic i pocałowała mnie w policzek po czym przytuliła. Wiem, że to wszystko przeżywa podobnie jak my, w końcu jesteśmy jak rodzina.

-To chodźcie.

Pobiegliśmy do auta Damiano i ruszyliśmy. Pojechaliśmy do najbliższego szpitala jaki był w okół nas, jednak naszych rodziców tam nie było. Siedziałam z tyłu przytulona do Thomas'a. Pojechaliśmy do szpitala, który był najbliżej miejsca wypadku, rodzice tam byli, a bardziej tata. Recepcjonistka poinformowała nas, że mama naprawdę odeszła. Thomas się jeszcze bardziej załamał, a mi już tylko zlatywały pojedyncze łzy, ponieważ nie miałam siły na płacz. Podeszliśmy do sali gdzie leży tata i usiedliśmy w środku. Damiano opuścił nas na chwilę mówiąc, że musi coś załatwić. Zawiózł również mojego barat do domu, bo powinien odpocząć. Jest strasznie zmęczony tym wszystkim. Poprosiłam Ethana żeby z nim posiedział, bo nie może być teraz sam, a ja muszę zostać z tatą. Kiedy Thomas pojechał razem ze wszystkimi napisałam do Vic gdzie jestem oraz po rozmawiałam z lekarzem. Dowiedziałam się, że stan taty jest ciężki, i że jest teraz w śpiączce lecz w każdym momencie może się obudzić. Posiedziałam z Vic do 22, a potem ona musiała iść do domu przez co zostałam sama. Można powiedzieć, że miałam czas teraz popłakać. Gdy zostałam sama z ojcem zaczęłam płakać. Za dużo tego wszystkiego. Jakim cudem moja mama odeszła? Czemu to akurat ona, a nie ktoś inny? Po godzinie usłyszałam pukanie do drzwi. Pomyślałam, że ktoś się pomylił i po prostu to zignorowałam. Jednak kiedy drzwi się otworzyły ujrzałam Damiano. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest 23:30. Nie wiedziałam co on tu robi, bo jest serio późno, a jutro ma szkołę. Podszedł do mnie i pogłaskał po plecach. Wstałam z krzesła i popatrzyłam mu w oczy.

-Dam, co tu robisz? - Zapytałam.

-Nie możesz być sama w takiej sytuacji. Thomas jest z Ethanem więc ja z tobą. Chodź zawiozę cię do domu.

-Nie. Muszę tutaj zostać. Nie wiadomo kiedy się obudzi, a chce przy nim być.

-Rozumiem, ale musisz się wyspać.

-To nie jest teraz ważne. - Wychrypiałam, ponieważ zdarłam sobie głos kiedy płakałam.

-To chociaż pozwól mi zostać z tobą.

-Nie zabronię ci przecież siedzenia w szpitalu - powiedziałam bardzo ostrym tonem więc się szybko poprawiłam - ale będzie mi milej gdy zostaniesz. - Popatrzyłam na niego, a ten się do mnie uśmiechnął.

-To zostanę.

-Ale jutro masz szkołę.

-Trudno, jesteś ważniejsza. - Oznajmił i usiadł na kanapie. Usiadłam obok niego i zaczęliśmy rozmawiać.

Gadalismy na każdy temat, a ja stwierdzam, że Damiano jest serio fajnym chłopakiem i idealnym materiałem na przyjaciela. Dowiedziałam się, że tańczy pole dance co mnie zdziwiło, bo tego się serio nie spodziewałam. Zażartowałam sobie z niego oczywiście, bo nie mogłam odpuścić tak dobrego tematu. Kiedy się ułożyłam wygodnie wtulona w niego natychmiast zasnęłam, ponieważ serio byłam zmęczona tymi wszystkimi emocjami.

********

Obudził mnie głos. Znajomy głos jednak nie był to ani Damiano, ani Vic, Thomas ani tym bardziej Ethan. Był to... Mój tata. Oderwałam się od chłopaka na którym spałam i od razu znalazłam się przy łóżku ojca. Zaczęłam się uśmiechać i płakać. On tylko chwycił moją rękę i wskazał na wodę. Oczywiście mu ją podałam, a później usiadłam na krześle obok łóżka taty.

-Gdzie jest mama? - Wtedy posmutniałam i poczułam rękę na moim ramieniu. - A ty to kto? - Zwrócił się do Damiano.

-Tato, to jest Damiano. Mój przyjaciel. Gra z Thomasem w zespole.

-Kiedy ten chłopak weźmie się do czegoś pożądnego. - Jak zwykle musi go krytykować.

-Nie mów tak. Robi to co kocha i nie powinieneś mu w tym przeszkadzać. Spróbuj go zrozumieć.

-Dobrze. To teraz nie ważne. Gdzie jest mama? - Znowu posmutniałam i popatrzyłam na Davida. On tylko zamknął oczy i kiwnął twierdząco głowa.

-Nie żyje. - Po moim policzku spłynęła łza, a ręka wokalisty zacisnęła się troszkę mocniej na moim ramieniu dając mi otuchy.

-Jak... jak to nie żyje. - Na twarzy ojca ujawnił się szok i niezrozumienie. W tym momencie do sali wszedł lekarz.

-O witamy w...

-Gdzie jest moja żona?! - Krzyknął na lekarza.

-Nie żyje...

-Jak to kurwa nie żyje?! Masz mi ją przyprowadzić. - Mój ojciec się wydarł ponownie na mężczyznę. ten tylko popatrzył na mnie.

-Tato uspokój się. Wiem, że to nie jest łatwe, ale razem...

-Wyjdźcie - wychrypiał - wszyscy wynocha! - Krzyknął i odwrócił głowę w przeciwnym kierunku, a my posłanie wyszliśmy.

-Doktorze... Przepraszam za mojego ojca.

-To nic. Bywały gorsze przypadki. Zajrzę potem. - Powiedział, a ja popatrzyłam na Damiano i się w niego wtuliłam. - Czemu on taki jest? Czemu nie chce wysłuchać? - Zapytałam, a po moim policzku poleciała łza.

-Jest w szoku. Daj mu odetchnąć. A teraz chodź na kawę, przyda nam się.

Powiedział i chwycił mnie za rękę. Po drodzę spotkaliśmy Thomas'a i Ethan'a. Powiedziałam im jaka jest sytuacja, a oni tylko kiwnęli głowami, że zrozumieli i poszli do sali ojca. Ja za to z głową pełną myśli nawet nie zauważyłam, że dalej trzymam się z Damiano za rękę. W pewnym monecie popłynęła łza po moim policzku, a chłopak się zatrzymał i powiedział żebym się nie martwiła i mnie przytulił. Było to super miłe.

,,Vengo dalla Luna - Damiano David/Måneskin"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz