Obudziłam się na jakiejś łące. Byłam ubrana w białą zwiewną sukienkę w kolorowe kwiaty. Moje blond włosy były ułożone w koka z kilku przednich pasemek włosów. Zaczęłam się rozglądać.
Nagle zauważyłam jak jakaś mała kulka idzie w moją stronę. Również zaczęłam iść w stronę tego czegoś i kucnęłam. Przede mną pojawił się piękny jeż. Uśmiechnęłam się, bo to zwierzę kojarzy mi się z moja mamą.
Po kilku chwilach zwierzę przemieniło się w postać, człowieka... była to moja mama. Poczułam jak oczy się szklą, a serce staje. Była... taka piękna i... młoda. Otworzyła swoje ramiona w które od razu wpadłam. Zaczęłam płakać, ale nie ze smutku, ze szczęścia. Jej ręka gładziła moje włosy, a ja znowu poczułam się bezpieczna.
Kiedy się od niej odsunęłam zaczęłyśmy się śmiać. Matka poczałowała mnie w czoła, a ja jescze głośniej się zaśmiałam.
-Ależ ty piękna.
-Momo, dlaczego wyglądasz tak... młodo?
-Aktualnie bijesz się sama ze sobą. - Zmarszczyłam brwi. - Leżysz w szpitalu. Jesteś między rajem, czyli śmiercią i między życiem.
-Ale jak tu trafiłam? I czemu tu jesteś? Gdzie Damiano? - Zaczęłam się rozglądać.
-To trochę skomplikowane, ale postaram się ci to wytłumaczyć. Chodź. - Wstałyśmy i trzymając się za ręce zaczęłysmy gdzieś iść.
Miałam tyle pytań do swojej rodzicielki... Chciałam wiedzieć wszystko, ale wiedziałam, że to niemożliwe. Nagle pojawiliśmy się przed jakimś jeziorem. Było tutaj cicho i pięknie. W wodzie były łabędzie, kaczki i ryby jak sądze. Usiadłyśmy na jednej z ławeczek i wtulone w siebie zaczęłyśmy rozmowę.
-No więc wytłumaczysz mi?
-To co będę w stanie, bo mamy pięć minut.
-Skąd wiesz?
-Nie zadawaj pytań. No więc w leżysz w szpitalu już od 6 miesięcy.
-Co?!
-Cicho Luna! Przecież cię uczyłam, że nie przerywa się jak ktoś mówi!
-A tak, przepraszam.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie i się skup. Nigdy nie byłaś z Damiano, nie przeżyliście tego wszystkiego, tego zespołu też nie było. Przez, to że leżysz w szpitalu byłaś w swoim wymarzonym życiu. Zawsze chciałaś mieć obok siebie chłopaka, który cię tak wspierał jak robił, to właśnie Damiano, przepraszam, że to powiem, ale ani Ethan ani Damiano nie istnieją naprawdę, no może gdzieś napewno, ale nie przy tobie.
-Nie rozumiem.
-To co przeżyłaś nigdy ci się nie przydarzyło na prawdę.
-Nadal nie rozumiem. Ale to, ty też żyjesz?
-Nie.
-A jakim cudem jestem w szpitalu.
-To już wytłumaczy ci reszta. Pamiętaj, że cię kocham i masz mi się tu więcej nie pojawiać.
-Ale...
-Kocham cię. - Rodzicielka pocałowała mnie w czoło i znowu była ta ciemność.
**********
Kurwa ciszej, pomyślałam. Zaczęłam słyszeć panikującą Victorie oraz lekarza. Próbowałam otworzyć oczy, ale światło mnie oślepiło, więc je kurczowo zamknęłam. Po kilu minutach spróbowałam ponownie otworzyć ślepia, tylko tym razem ze skutkiem.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zrozpaczona przyjaciółka, która płakała w ramię mojego brata oraz ojca, który siedział załamany na kanapie.Spróbowałam coś powiedzieć, ale bez skuteczni. Chrząknęłam, a wszyscy popatrzyli w moją strone. Na ich twarzach był wymalowany szok i szczęście w jednym. Vic się na mnie rzuciła, a ja poczułam okropny ból w głowie, przez co syknęłam cicho. Wskazałam na butelkę wody, a tata mi ją podał przez co ugasiłam pragnienie.
-Gdzie Damiano? - Wyjąkałam.
-Co? Jaki Damiano? - zszokowana Vic się zaśmiała - ty żyjesz! Nawet nie wiesz jak się cieszymy.
-Czyli to był tylko piękny sen. - Zaśmiałam się, a po moim policzku poleciała łza.
W tym samym momencie przypomniałam sobie wszystkie moje pocałunki z Damiano, nasz pierwszy seks, kłótnie, przytulenia oraz oglądanie filmów. Poczułam również jego ciepłe wargi na swoich. Czułam jakby połowa mnie w tej chwili uciekła.
CZYTASZ
,,Vengo dalla Luna - Damiano David/Måneskin"
Fanfiction🔞⚠️UŻYWKI, PRZEKLEŃSTWA, SEX, LGBT⚠️🔞 ⬇️⬇️⬇️⬇️⬇️ Luna Raggi siedemnastoletnia siostra Thomas'a Raggi oraz córka biznesmena oraz znanej aktorki. Luna przyjaźni się z Victorią de Angelis można by powiedzie...