Grazie

495 30 1
                                    

Około 22 stwierdziliśmy, że musimy jechać już do domu. Nie zmieniałam ubrań prze dobre 24 godziny, ani się nie kąpałam więc śmierdziałam. Damiano odwiózł najpierw Ethan'a, potem Vic a następnie nas. Zaprosiłam go do środka, a on nie odmówił. Kiedy odkluczyłam dom psy do nas podbiegły, a ja poczułam smród, wiedziałam co to za smród. Nikt nie wychodził z psami więc pewnie się zesrały na środku domu. Suer. Popatrzyłam na Thomas'a, ale on pobiegł do góry. Kurwa mówili, że rodzeństwo jest takie pomocne. W dupie jest chyba tylko pomocne. Powiedziałam Damiano żeby się rozgościł, bo ja muszę posprzątać. Nie miałam na nic siły. Powieki mi się same zamykały, smutek wojował ze złością, a chęć życia odpłynęła. Chwyciłam papier oraz miotełkę i zaczęłam sprzątać wszystko. Bongo mi przeszkadzał i cały czas chciał się bawić, ale ja go ignorowałam.

-Bongo kurwa odsuń się! - Wydarłam się na cały dom, tak bardzo, że nawet echo się odbiło. Zauważyłam, że psiak się skulił i zaczął uciekać ode mnie. - Bongo przepraszam. - Pies wbiegł na górę, a ja spuściłam głowę na dół i poczułam jak łza zlatuje po moim policzku. Poczułam rękę na plecach więc popatrzyłam w górę. Damiano ukucnął obok mnie, a ja się w niego wtuliłam. - Damiano, ja nie dam rady. - Zaczęłam szlochać w jego ramię. On gładził mnie po włosach, co mnie uspokaja.

-Dasz radę. Pomogę ci ze wszystkim, ale musisz pogadać z Thomasem.

-Ale on jest w rozpaczy...

-Ty też. Musicie sobie pomagać. Idź się wykąp, a ja posprzątam.

-Dziękuję.

Wstałam i doczołgałam się do schodów. Weszłam do swojego pokoju i wzięłam piżamę, a następnie skierowałam się do łazienki. Kiedy weszłam do kabiny puściłam sobie ciepłą wodę. Gdy poczułam jak kropelki wody spływają po moich włosach, ciele i twarzy znowu miałam wszystkie sytuacje przed oczami. Kłótnia z ojcem, paparazzi, śmierć matki... Łzy zaczęły łączyć się z wodą, a ja powstrzymywałam się od szlochu. Oparłam się jedną ręką o marmurową ścianę i wyłączyłam wodę. Wyszłam spod prysznica i wytarłam swoje ciało. Założyłam piżamę i umyłam zęby. Kiedy wyszłam z łazienki poszłam do pokoju Thomas'a. Damiano ma rację z tym, że muszę z nim porozmawiać. Zapukałam więc w drzwi, a potem je otworzyłam. Mój bart siedział na łóżku z gitarą.

-Thomas musimy pogadać. - Usiadłam na brzegu łóżka.

-No, co jest?

-Wiem, że jest ci ciężko ze śmiercią mamy, ale zrozum, że mi też nie jest łatwo. Jesteśmy rodzeństwem i musisz mi pomagać w ogarnianiu domu.

-Ale...

-Thomas zrozum, że to nie jest łatwe. Jestem tym cholernie zmęczona. - Spuściłam głowę.

-Postaram się ci pomóc. Ale nie obiecuję cudów. - Pogłaskał mnie po ramieniu.

-Razem damy radę. - Uśmiechnęłam się do niego.

-Idziesz jutro do szkoły? - Zapytał po chwili.

-Nie, muszę ogarnąć dom.

-To ja też nie pójdę.

-Nie... Jutro dam radę sama. Chodzi mi bardziej, o to że jak cię proszę o pomoc to nie narzekasz tylko robisz, to o co cię poproszę.

-Rozumiem. Idź spać. Wyglądasz jak cień samej siebie.

-Dzięki za komplement. - Wstałam z łóżka i gdy zamykałam drzwi jeszcze się do niego zwróciłam. - Też idź już spać. Dobranoc.

Gdy zamknęłam drzwi oparłam się o nie i odetchnęłam. Kiedy weszłam do swojego pokoju i położyłam się w łóżku przypomniałam sobie o Damiano. Usłyszałam, że telewizor na dole jeszcze gra więc raczej jest w domu. Zeszłam więc resztkami sił na dół i ujrzałam go z dwoma psami. Jeden miał położoną głowę na jego lewym udzie, a drugi na jego prawym. Uśmiechnęłam się i usiadłam obok Bongo. On autentycznie się odsunął. Pogłaskała go po plecach i pocałowałam.

-Przepraszam Bongo, - Psiak tylko szczeknął i polizał mnie po twarzy. - Fujka. - Zaśmiałam się.

-Chyba ci wybaczył. - Powiedział Damiano, a ja się do niego uśmiechnęłam.

-Chyba tak. Damiano, ja ci chciałam podziękować.

-Za co? - Chłopak obrócił się w moją stronę, a ja popatrzyłam mu prosto w oczy.

-Za to, że byłeś przy mnie. Nie wiem jakbym sobie poradziła bez ciebie.

-Nie ma za co. - Patrzyliśmy sobie w oczy aż w końcu moje powieki się zamykały. - Idziesz jutro do szkoły? - Zapytał i zaczął przełączać kanały.

-Nie. Muszę ogarnąć dom.

-Przyjdę i ci pomogę.

-Nie Dam. Masz iść do szkoły,

-Okej, ale później przyjdę.

-Dobrze.

Zaczęliśmy oglądać jakiś film, jednak ja za długo nie oglądałam, bo usnęłam pod kocem. Nigdy nie było mi tak wygodnie jak wtedy. Jakoś byłam świadoma tego co się dzieje, ale nie mogłam otworzyć oczu. W końcu telewizor przestał grać, a ja poczułam jak Damiano mnie podnosi. Wtuliłam się w niego, a potem poczułam, że kładzie mnie jak mniemam na łóżku i przykrywa kołdrą. Szybko zasnęłam, przytulona do poduszek.

********

Obudziło mnie coś, co mnie drapało w rękę. Niechętnie się przebudziłam i otworzyłam oczy. Ujrzałam Ibisa, który patrzył na mnie swoimi kasztanowymi oczami, a ogon latał na prawo i lewo. Przeciągnęłam się i ujrzałam, że jest 7:30. Japierdole, spać! Wiedziałam, że trzeba z nimi wyjść na spacer więc szybko ubrałam bluzę i ubrałam psiaki. Zaspana poszłam z nimi na niedaleki spacer i się lekko ożeźwiłam jednak nie tak żebym miała siłę na jakiś większy wysiłek. Wróciłam do domu o 8:10 i zaczęłam budzić Thomas'a do szkoły, bo wiedziałam, że ma na 9:30. Niechętnie wstał i zaczął się ubierać, a ja poszłam zrobić nam śniadanie. Postanowiłam zrobić omlety z komfiturą brzoskwiniową i jogurtem naturalnym. Zaparzyłam sobie czarną mocną kawę i od razu się przebudziłam. Zjadłam razem ze swoim bratem śniadanie, a następnie się z nim pożegnałam. Usłyszałam, że dzwoni mój telefon, była to Vic.

-Hej co tam? - zapytałam udając zadowoloną z życia.

-Będziesz dzisiaj w szkole?

-Czemu wszyscy się mnie o to pytają? Nie, nie będę.

-Ej nie możesz zawalić jeszcze bardziej szkoły niż dotychczas.

-Ktoś musi się zająć domem. Gdy wczoraj rozmawiałam z lekarzem powiedział, że wypuszczą go pojutrze. Musi tu być wszystko gotowe. Myślę, że w poniedziałek będę.

-No dobrze. - Usłyszałam dzwonek. - Mogę przyjść po lekcjach?

-Pytasz, a wiesz. A teraz leć na lekcje.

Odłożyłam słuchawkę i padłam na kanapę. Nie miałam serio chęci do sprzątania. Po pół godzinie zaczęłam sprzątać, wypakowywać zmywarkę, zapakowywać ją oraz sprzątać reszte domu. Kiedy na mój zegarek wskazał, że jest 13:30 stwierdziłam, że to czas na obiad. Otworzyłam lodówkę i zobaczyłam, że mamy o'dziwo nie przeterminowanego kurczaka, sałatę, pomidory, ser feta, ogórka i oliwki więc postanowiłam zrobić sałatkę na dość sporą ilość osób, bo na pewno przyjdzie jeszcze Erhan więc no musimy być dużo żarcia. Zaczęłam marynować kurczaka, a następnie go usmażyłam. Pomieszałam sałatę z pomidorami, ogórkiem serem oraz oliwkami i dodałam kurczaka. Zrobiłam jeszcze sos vinaigrette i wymieszałam wszystko. Upiekłam jeszcze bułeczki i usłyszałam dzwonek. do drzwi. Oczywiście godzina się zgadzała więc podeszłam do drzwi i byłam przekonana, że to cały zespół, jednak gdy otworzyłam drzwi troszkę, bardzo się zdziwiłam.

-Giorgia?...

,,Vengo dalla Luna - Damiano David/Måneskin"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz