Szyliśmy dalej aż w końcu weszliśmy do Starbucks'a. Ja zajęłam stolik na dworze, a on poszedł po coś do picia. Moja głowa była chwilowo pusta. Wpatrywałam się w jeden punkt, ale nie miałam żadnych myśli. Moją ciszę przerwał Damiano, który postawił przede mną latte oraz pancakes. Podziękowałam mu i zaczęłam sączyć kawę.
-Zjedz coś. Nie jadłaś nic od wczoraj.
-Nie jestem głodna.
-Tak mówisz - Patrzyłam się na niego, a mój brzuch zaburczał. On uniósł brew, a ja się lekko zaśmiałam. - No nie jestem pewien, twoich słów.
-Dobrze zjem, ale ty również zjesz.
-Okej.
Zaczęliśmy razem jeść i rozmawiać. David oczywiście wywijał coś z jedzeniem jakieś triki czy coś przez co wywołał u mnie uśmiech i spowodował, że przestałam znowu myśleć o tym co się dzieje. Kiedy wróciliśmy na salę nie znaleźliśmy chłopaków więc pewnie byli w sali ojca. Gdy chciałam otworzyć drzwi, wkurzony Thomas akurat wyszedł i mnie potrącił przez co wpadłam na Damiano. Nie wiedziałam co się dzieje, ale zauważyłam, że Ethan wychodzi po nim. Oczywiście ja też pobiegłam za nim zostawiając wokalistę samego. Zatrzymałam Thomas'a i perkusistę. Podbiegłam do brata i zauważyłam, że płacze albo bardziej beczy.
-Jak ja nienawidzę tego chuja! - Krzyknął nagle, a ja nie wiedziałam co się dzieje. Zauważyłam, że Damiano też wychodzi ze szpitala i się rozgląda. Podszedł do mnie i nachylił się do ucha.
-Tam w krzakach jest paparazzi. - Wyszeptał, a ja kiwnęłam głową, że zrozumiałam.
-Thomas chodźmy w jakieś ustronne miejsce. - Powiedziałam i poszliśmy na dach szpitala gdzie nikogo nie było. Byłam tylko ja i mój brat. - Co się stało? - Zapytałam i usiedliśmy na ziemi.
-Przyszedłem do niego z Ethanem. Nie kazał do siebie wejść więc czekaliśmy na korytarzu, spróbowaliśmy znowu po 10 minutach i spał. Weszliśmy więc i usiedliśmy na kanapie. Zacząłem gadać z Ethanem i wtedy on się obudził gdy się za głośno zaśmiałem. - Zauważyłam, że się wkurwia coraz bardziej więc chwyciłam go za rękę. - Zaczął ten swój monolog, że jestem gejem i powinienem się wstydzić. Zaczął mnie obrażać jak zwykle. Czemu to ona musiała umrzeć, a nie ten skurwiel? - Zapytał półszeptem i popatrzył na mnie tymi swoimi zapłakanymi oczami. Przytuliłam go do siebie, a on szybko oddał uścisk.
-Nie wiem. - Wyszeptałam. Trwaliśmy tak długo w tym uścisku, a później się od niego odsunęłam i popatrzyłam w jego oczy i założyłam kosmyk włosów za ucho. - Thomas, jest jak jest i trudno. Musimy to przeżyć. Pójdziemy teraz do niego i powiemy, że albo się ogarnie albo my też odchodzimy z jego życia. Nie chcę by ktoś cię ranił. Nie będę tak bezczynnie na to patrzeć. Rozumiesz?
-Wiesz, jesteś ta młodsza, a teraz czuje się inaczej.
-No widzisz młody. - Zaśmiałam się.
-Ej mówiłaś, że nie chcesz żeby ktoś mnie ranił. - Udał obrażonego.
-Oh przepraszam mój ty debilu.
-A spadaj.
-Dobra chodź do ojca.
Kiedy zeszliśmy, na dole był cały zespół. Przywitałam się z Vic i powiedziałam, że idziemy tylko coś załatwić z ojcem. Życzyli nam powodzenia. Ja chwyciłam barta za rękę i ścisnęłam ją dość mocno. On na mnie popatrzył i wzięliśmy parę wdechów i wydechów. Nacisnęłam klamkę i weszliśmy do środka. Ojciec popatrzył na nas, a my dalej trzymając się za ręce stanęliśmy na przeciwko niego.
-Proszę kto wrócił. - Oznajmił z sarkazmem.
-Po słuchaj tato. Wiemy, że trudno ci jest pogodzić ze śmiercią mamy...
-Jak...
-Nie przerywaj jej gdy do ciebie mówi. - Powiedział Thomas, a ja byłam dumna, że się wreszcie postawił ojcu.
-Nam też jest ciężko pogodzić się ze śmiercią mamy, ale jestesmy rodziną. Nie możesz obrażać na każdym kroku Thomas'a. Wiedz, że była dla niego jedynym wsparciem jakie miał, ponieważ od ciebie nie mógł tego dostać. Pomyśl co może czuć gdy własny ojciec obraża go na każdym kroku jaki postawi. Też jestem panseksualna, powiedziałam ci to, ale ty to po prostu zignorowałeś. Mama była jedynym wsparciem jakie dostawaliśmy. Teraz decyzja należy do ciebie. Albo się ogarniesz i nie będziesz takim dupkiem, będziemy się wszyscy wspierać albo my z się wyprowadzamy. - Powiedziałam stanowczo na jednym wdechu. Zauważyłam łzę na policzku ojca.
-Jestem z was dumny. - Szczerze? Zgłupiałam. - Macie rację. Nie umiem się pogodzić ze śmiercią waszej mamy. Nie chcę was też stracić. - Puściłam dłoń Thomas'a i podeszłam taty. Wtuliłam się w niego. Popatrzyłam na brata, który dalej stał w tym samym miejscu. - Przepraszam Thomas. Zachowałam się jak mój ojciec, który nie umie przyjąć do wiadomości, że jego dziecko chce być inne. Nigdy nie chciałem być taki jak on, a tak się stało. Przepraszam cię. - Otworzył swoje drugie ramię, a Thomas przytulił się do nas i trwaliśmy w takim przytulasie.
-Czyli rozumiem, że się zmienisz? - Zapytałam po chwili.
-Postaram się jak będę mógł, ale nie dam sobie rady sam. Bez was.
-Nie wybieramy się nigdzie. - Odpowiedział brat.
-No chyba, że dalej będziesz dupkiem. - Dodałam.
-Wiesz, że nie musisz mnie już wyzywać? - Zapytał ojciec, a ja się zaśmiałam.
-Wiem, przepraszam.
-Thomas możesz przyprowadzić tego twojego kolegę? Chcę go przeprosić.
On tylko kiwnął głową i po chwili do środka wszedł cały zespół. Podeszłam do Damiano i objęłam go bokiem, a z drugiej strony zawiesiłam Vic rękę na karku. Tata zaczął przepraszać Ethana za swoje zachowanie, a ten przyjął przeprosiny. Usiedliśmy wszyscy w sali ojca i zaczęliśmy rozmawiać. Każdy się z nim zapoznał co było miłe. Może nie jest tutaj perfekcyjnie, ale jest tak jakby mama tego chciała...
CZYTASZ
,,Vengo dalla Luna - Damiano David/Måneskin"
Fanfiction🔞⚠️UŻYWKI, PRZEKLEŃSTWA, SEX, LGBT⚠️🔞 ⬇️⬇️⬇️⬇️⬇️ Luna Raggi siedemnastoletnia siostra Thomas'a Raggi oraz córka biznesmena oraz znanej aktorki. Luna przyjaźni się z Victorią de Angelis można by powiedzie...