odcinek 7

170 10 3
                                    

Rozdział dla: @Voldek_jestem

-Zwalaliście na mnie robotę jak byłem mały. Ale teraz nie dam sobie wejść na głowę. Nie ma
tak! - usłyszałam krzyk brata. No tak słońce dopiero wstało, a chłopcy już się kłócą. Niechętnie wstałam z łóżka, przebrałam się z piżamy i poszłam zobaczyć o co chodzi. Jak byłam przy drzwiach ich pokoju usłyszałam końcówkę ich rozmowy.
-Załatwimy to jak mężczyźni. Bitwa na Kamień, Papier i Nożyczki! - zawołał Kai i zaczęli "grę". Świetnie. To ja idę się przewietrzyć.

***

Kilka minut później zobaczyłam jak chłopcy również wychodzą na zewnątrz. Mój brat zaczął sprzątać po naszym smoku. No to już wiem o co chodziło rano.
-Nie pamiętam swojej mamy. Porzuciła nas gdy byliśmy dziećmi - gdy usłyszałam Lloyd'a stanęłam jak wryta. Czemu wspomina o mamie? Ona nas porzuciła i nie zasługuje na naszą uwagę! Nie chcę jej znać, tak samo jak taty! Nagle poczułam jak po moich policzkach spływają niekontrolowane łzy. Szybko je starłam, niechcąc okazać słabości. W tym momencie podbiegła do nas Nya. 
-Potrzebują was w Muzeum Historii Naturalnej. Dzieje się tam coś dziwnego - oznajmiła, po czym wszyscy ruszyliśmy na nową misję.

***

Kiedy dotarliśmy do Muzeum, właściciel budynku do razu zaczął opowiadać o wystawie "Kamiennych Wojowników" czy czegoś takiego. W każdym razie niezbyt go słuchałam. Bardziej skupiłam się na dziwnych, zielonych plamach z jakiegoś śluzu, które były na podłodze. Najbardziej zaciekawiło mnie to, że się dymiły.
-Ale stare koszmary powracają. Znów mamy doczynienia z jadem Pożeracza - prawie podskoczyłam słysząc słowa właściciela Muzeum. Czy on powiedział Pożeracza? Jak długo będą nas prześladować ci Wężonowie? Tymczasem Mężczyzna wprowadził nas do jakiegoś pomieszczenia. Gdy się po mnie rozejrzałam myślałam, że mam omamy. Wszędzie, i na podłodze i na szafkach, skakały kamienne ogórki samurajów. A przynajmniej wyglądały na samurajów.
-Jad Pożeracza zaczął ożywiać eksponaty. Nie wiedziałem już do kogo się zwrócić. Pomóżcie mi proszę - właściciel spojrzał na nas błagalnie. Zgodziliśmy się i chwilę puźniej wszyscy Kamienni Wojownicy byli w kawałkach. Niestety nie tylko oni, ale i cały pokój. Ups... Nagle, jeden, ostatni, kamienny niedobitek, uciekł z pokoju. Wujek WU ruszył za nim w pogoń. Postanowiliśmy iść za nim. Zobaczyliśmy go jak rozmawia z jakąś starszą panią.
-Może byś nas przedstawił mistrzu? - zapytał Jey.
-Yyy...Tak... Chłopcy, to jest Misaco... Mama bliźniaków - ostatnie dwa słowa powiedział ciszej. Chwila! Co on powiedział?! Nasza mama?!
-Nasza mama? - spytał Lloyd.
-Moje małe dzieci. Chociaż już nie takie małe - kobieta do nas podeszła. Lloyd już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale go wyprzedziłam.
-Tak. Bo długo nas nie
widziałaś! - krzyknęłam.
-Jad mogę wam wszystko wytumaczyć... - zaczęła ale jej przerwałam.
-Nie chce od ciebie żadnych wyjaśnień! Zostawiłaś nas! Nic cię nie usprawiedliwia! - krzyknęłam i ponownie poczułam łzy na policzkach. Reszta patrzyła na to w milczeniu - Zostaw mnie w spokoju! - wrzasnęłam gdy chciała mnie przytulić i uciekłam w przeciwnym kierunku...

***

Już od kilku minut siedzę na krawędzi ogromnej przepaści. Słyszę głosy reszty. Wiem, że mnie szukają. Ale mnie to nie obchodzi. Nagle usłyszałam jak ktoś do mnie podchodzi.
-Nie wpadnij tam. To studnia bez dna córeczko.
-Nie mów tak do mnie! Nie znasz mnie!
-Pozwul mi chociaż wytłumaczyć. Nie było mnie przy  was, bo od początku wiedziałam, że zostaniecie zielonymi ninja. I wiedziałam, że kiedyś będziecie walczyć ze swoim ojcem. Oddałam was do szkoły z internatem, żeby dowiedzieć się jakie jest wasze przeznaczenie i zapobiec wydarzenią, które mogły ściągnąć na was nieszczęście. Przez cały czas starałam się was chronić - uważnie słuchałam co mówiła, ale wydawało mi się to co najmniej śmieszne. Opuściła nas narażając na niebezpieczeństwa i trudy życiowe, żeby nas chronić? To samo w sobie brzmi niedorzecznie. Kobieta tym czasem zaczęła opowieść o dobru i złu.
-Nawet nie wiesz jak ciężko było was zostawić - powiedziała starsza pani - Ale wiedziałam, że świat jest zagrożony, więc nie miałam wyboru córciu - spojrzała na mnie że skruchą. Ja tymczasem postanowiłam trochę odpuścić. Bardzo powoli i niechętnie pokiwałam głową. Nagle usłyszeliśmy krzyki, a chwilę później drzwi pomieszczenia zostały wysadzone przez... to chyba jakiś bardzo nieśmieszny żart... W drzwiach stanął z trzy metrowy Wojownik z Kamienia! Tamte kurduple pokonaliśmy z palcem w nosie, ale TO?! Kai próbował go zaatakować, jednak skończył na podłodze wśród potłuczonych waz. Reszcie poszło niewiele lepiej. Nie mogąc go pokonać zaczęliśmy uciekać. Okazało się jednak, że nasz przeciwnik potrafi szybko biegać. No tak. My to mamy szczęście... Udało nam się w końcu wbiec do jakiejś sali i zamknąć drzwi. Chłopcy zaczęli grać w Kamień, Papier i Nożyczki. Ja i Lloyd też chcieliśmy, ale reszta się nie zgodziła. Nagle razem z bratem wpadliśmy na genialny pomysł. Oznajmiliśmy to reszcie i weszliśmy do szybu wentylacyjnego.

***

Wszystko było już gotowe. Mama właśnie wbiegła do pomieszczenia, a za nią ten Kamienny Wojownik. Kiedy stwór był kilka kroków od nas, wskoczyliśmy w bok, a Wojownik wleciał do dziury bez dna. Kiedy było po wszystkim mama oznajmiła, że zostanie z nami, po czym mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i pomyślałam, że wreszcie odzyskałam część rodziny. W końcu odzyskałam Mamę.

Ninjago: dwójka wybrańców Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz