Odcinek 7

91 5 2
                                    

Patrzyłam przez okno rakiety jak coraz bardziej oddalamy się od domu. Moje stopy były już dość daleko od podłogi z powodu braku grawitacji. 

-Nie wieże, że przydarzyło nam się takie szczęście! - krzyknął Jey. 

-Co ty gadasz?! - krzyknął Kai - Przecież... - chciał dokończyć ale strzeliłam go w łeb.

-To za to, że dałeś im się złapać, głąbie - powiedziałam, a kiedy Lloyd się zaśmiał, on również oberwał - A to za ten twój "genialny" pomysł z lotem w kosmos. 

-Ej przecież jesteśmy w kosmosie! Zupełnie jak Fric Donegan! - zawołał ponownie Jey i zaczął robić jakieś dziwne akrobacje w powietrzu.

-Musimy przejąć kontrolę nad statkiem - powiedział Lloyd.

-Brawo, świetny pomysł geniuszu. Ale żeby to zrobić trzeba wyjść na zewnątrz. Więc daj znać jak nauczysz się nie oddychać przez kilkanaście minut - powiedział zgryźliwie Cole.

-A może sam coś wymyślisz? - zaproponował Kai.

-Możecie być ciszej? Ja tu spełniam swoje marzenie o kosmicznej przygodzie! - krzyknął Jey.

-SPOKÓJ!!! - wrzasnęłam - Jesteśmy w małej klitce na statku kosmicznym. Ostatnie na co mam ochotę to słuchanie waszych kłótni.

-No to może ty masz jakiś pomysł? - brat spojrzał na mnie  politowaniem.

-A i owszem. I gdybyście sami przez chwilę pomyśleli, to może byście zwrócili uwagę na to, że Zane jest robotem i nie musi oddychać - powiedział już spokojniej. A oni spojrzeli na mnie jak na ducha. Chwilę później Zane był już na zewnątrz. Kiedy wrócił przyniósł nam skafandry. I to właściwie w ostatniej chwili. Bo w następnej chwili dodatkowe silniki zostały odłączone. Zaczęliśmy wiec iść w stronę kokpitu. Nie doszliśmy jednak za daleko, bo przez gadanie Jey'a namierzyły nas Ninjadroidy. 

Kiedy walka się skończyła wylądowaliśmy na komecie. Na pierwszy rzut oka była normalna. Trochę mroczna, ale normalna. Weszliśmy do rakiety i znaleźliśmy pojazdy. A raczej pojazd. Całą szóstką musieliśmy zmieścić się w jednym, małym i ciasnym wozie. Było strasznie niewygodnie, ale się udało. Wjechaliśmy do jaskini z której dochodziły hałasy. Cryptor i jego banda mieli już złote bronie. Nagle Jey pisnął. Spojrzeliśmy na niego, a on w ręce trzymał kosmicznego robaczka. Niestety nie nacieszyliśmy się tym znaleziskiem zbyt długo, bo robaczek przyprowadził kumpli. I zaczęli zjadać nasze skafandry i Zane'a... tak Zane'a. Te robaki najwyraźniej żywią się metalem. I diabelnie szybko wyjawiły naszą kryjówkę. Ninjadroidy zaczęły uciekać. Lloyd wpadł na pomysł pozbycia się kosmicznych robaczków, więc zaczęliśmy ich gonić.  W pewnym momencie robaki dały sobie z nami spokój i zaczęły gonić naszych przeciwników. Dzięki temu udało nam się przejąć klucz startowy od ich statku... Który niestety został zjedzony przez te robaki. A Ninjadroidy uciekły ze złotymi brońmi. To chyba nasza najmniej udana misja. A najgorsze jest to, że bez statku nie wrócimy do domu. Zostaniemy w kosmosie na zawsze.

Ninjago: dwójka wybrańców Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz