Odcinek 6

118 4 0
                                    

Uznaliśmy z Lloydem, że bezpieczniej będzie jeśli zrzekniemy się złotej mocy. A dokonamy tego w świątyni światła, oddając moce reszcie. Oczywiście tata był nieźle wkurzony. Wujek WU był jednak po naszej stronie. Trzeba się dowiedzieć co mroczny władca kombinuje. I to jak najszybciej. W tym celu tata, sensej i Zane pojechali do Borgindastrys, a nas wysłali w "ciężko dostępne rewiry".  Ja i mój brat musieliśmy się przedzierać przez toksyczne bagna. Fuj! Mam nadzieję, że chłopaki mają lepiej. 

-Słyszycie nas? - usłyszałam ze słuchawki w uchu.

-Tak! Głośno i wyraźnie - powiedziałam dość niechętnie.

-Na toksycznych bagnach czysto - powiedział Lloyd. Ja jedynie parsknęłam. Jeśli tutaj jest czysto, to ja jestem Mrocznym Władcą. 

-Możecie jeszcze sprawdzić Lodowe Pustynie? - zapytał wujek.

-Jasne! - krzyknął Lloyd i pojechał. A ja przeklęłam w duchu. Nie dość, że jestem już cała brudna od tych bagien, to teraz jeszcze mam dostać odmrożeń? Super! Po prostu świetnie!

***

Na Lodowej pustynie też nic. Już serio nie wiem, gdzie jeszcze szukać.

-M...m...mo...może...możemy j...już w... wracać... - zapytałam szczękając zębami. 

-Jasne - mruknął Lloyd i ruszyliśmy do Ninjago. Ciekawe czy chłopaki mają jakiś trop. Chociaż wątpię. Cole i Jey są na randce z Nyą. Tak, obaj w tym samym czasie. Kai pewnie jeździ po mieście i popisuje się swoją furą. Więc na niego też bym nie liczyła. Ewentualnie Zane na coś wpadnie. 

***

Kiedy dojechaliśmy do firmy Borga, od razu weszliśmy na górę. Zane i Pixal akurat namierzyli Cryptora. 

-Może niech Kai się nim zajmie? W swoim nowym pojeździe z łatwością ich dogoni. - zaproponowała Pixal. Kiedy włączyliśmy mikrofon usłyszałam jak flirtuje  jakąś dziewczyną. Już chciałam mu coś powiedzieć, ale wyprzedziła mnie Pixal.

-Kai słyszysz mnie? - zapytała.

-Nie teraz Pixal - powiedział zbywająco.

-Co to za Pixal?! - zapytała wkurzona dziewczyna, z którą wcześniej gadał. Chwilę później usłyszeliśmy chlupot, który świadczył, że czymś go oblała. Chyba coraz bardziej lubię naszą Androidkę.

-Ups. Czy to zły moment? - zapytałam wrednie.

-Oby to było ważne! - Kai wyraźnie był wkurzony. Przekazaliśmy mu współrzędne i ostrzegliśmy, by nie dał się zobaczyć. Miał ich tylko obserwować, nie atakować. Chociaż znając Kai'a...

-Pix daj mi to - poprosiłam wskazując na panel sterowania. Kiedy już go miałam, przejałam kontrole nad autem Kai'a. 

-Ej! - pretensja w jego głosie była wręcz namacalna.

-Żadne "ej". To dla twojego dobra - powiedziałam twardo. Po kilku minutach musiałam oddać mu jednak sterowanie.

-Kai, uważaj. Nie wychylaj się. Masz jedynie sprawdzić dokąd jedzie konwój - powiedziała Pixal.

-Nuuuudaaaa! Ja wole się dowiedzieć co oni planują - powiedział Kai i już po chwili zobaczyliśmy na ekranie jak przyspiesza. No tak. Mogę być zakochana w kai'u. Ale nawet miłość nie je jest w stanie ukryć jego głupoty. 

-Ostrożnie! - krzyknęłam. 

-Kai ostrzegam cię! Ten samochód jest wart więcej od ciebie! Nie radze ci tu wracać jeśli go zadrapiesz! - Pixal powiedziała to z taką powagą, że aż nie mogłam wytrzymać. Wybuchnęłam głośnym i niekontrolowanym śmiechem. W pewnym momencie usłyszeliśmy wybuch. Spojrzeliśmy na ekran i okazało się, że Kai szukając jakiejś "dobrej muzy", odpalił rakiety i zdradził swoje położenie ninjadroidą. Nie no. Brawo on. 

-Ok. teraz ja kieruje - powiedziała Pixal i tym razem to ona przejęła kontrolę nad autem - Nasz pierwszy plan zawiódł, więc musisz teraz dostać się do tej ciężarówki - dodała, a ja prawie zadławiłam się powietrzem. W pewnym momencie Pix kliknęła jakiś guzik, a auto zmieniło się w motor. Dzięki temu Kai dostał się na dach ciężarówki z cysterną. Ninjadroidy oczywiście wyszły z nim walczyć. Podczas walki Kai użył mocy ognia, a ja myślałam, że zemdleje. To były cysterny z paliwem! Przecież on wysadzi się w powietrze! 

Po kilku przerażających minutach, Kai przeskoczył na inną cysterne. Ona również się zapaliła, akurat kiedy jechali przez tunel. Kai nie miał dokąd uciec. Nagle nastąpił wybuch. 

-KAI!!! - krzyknął Zane, a ja poczułam jak moje serce się zatrzymuje. 

-K...Kai... słyszysz nas... - zapytała niepewnie Pixal.

-Głośno i wyraźnie! No może nie wyraźnie bo jestem pod wozem - powiedział głos po drugiej stronie. Odetchnęłam z ulgą. Kai żyje. 

-EJ!!! - krzyknął nagle i urwał nam się sygnał. Ok. Czyli żyje jeszcze. Ale już niedługo skoro dorwali go nasi wrogowie. Kiedy dołączyli do nas Nya, Jey i Cole zaczęliśmy myśleć co to jest ta cała "Operacja Arkturus", o której ostatnio rozmawiali złoczyńcy. 

-Hej. A może chodzi o złotą broń! - powiedział Zane - tą którą zabraliśmy kiedyś Garmadonowi - dodał.

-Yyy... To tata miał jakąś złotą broń? - zapytałam, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi. 

-Kiedy mnie pokonaliście złote bronie wystrzeiły w kosmos - dodał tata - gdzie wężonowie obserwują gwiazdy?

-W Starożytnym mieście Ouroboros - przypomniał Zane.

-Więc na co czekamy? - zapytał Jey i ruszyliśmy na kolejną misję. Oby Kai tam był i oby był cały.

***

Kiedy dojechaliśmy do miasta było pusto. Ziemia nagle się za trzęsła, a my spadliśmy na dół. Akurat na... rakietę? A pod nią był Kai! Zaczęliśmy walczyć. Ninjadroidy jednak uciekły. A do startu rakiety zostało 30 sekund. Kiedy udało nam się uwolnić Kai'a wsiedliśmy do rakiety i polecieliśmy w kosmos. Po prostu wspaniale. Jeszcze tylko w kosmosie nas nie było. Liczę, że uda nam się wrócić do domu. I to szybko.

Miałam dzisiaj sporo czasu z okazji zdalnego. Więc macie rozdział. I jest on dużo dłuższy niż ostatni. Tamten miał około 200 słów, a ten ma powyżej 800.

A w ogóle to jak tam się czujecie na zdalnym?

Ninjago: dwójka wybrańców Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz