Maraton:
2/4
Razem z mieszkańcami miasta ukryliśmy się na pustyni. Od wczorajszej ucieczki próbujemy naprawić statek. Ale ślniki są do niczego i Nya twierdzi, że nie damy rady odlecieć. No i oczywiście pozostaje problem kamiennej armii. Podobno może ją pokonać jedynie moc zielonego ninja. Ale ja i Lloyd nie daliśmy rady. Mama twierdzi jednak, że jesteśmy z Lloyd'em ślniejsi niż myślimy. Tak, jasne. Jest jednak pewien plus tej sytuacji. Pojawiła się nadzieja, że ninja odzyskają moce żywiołów. Żeby tak się stało musimy popłynąć do Świątyni Światła. No i oczywiście nie wpadliśmy na najbardziej oczywiste. Przecież nasz statek, to... Statek! Może popłynąć!***
Wszystko było już gotowe. Zanim jednak wypłynęliśmy...
Rodzice Jey'a zrobili mu wstyd, ojciec Cole'a zaśpiewał, Nya i Kai dawali Dareth'owi instrukcje obrony mieszkańców, a ja i Lloyd żegnaliśmy się że smokiem. Kiedy już wszystko było załatwione wyruszyliśmy w podróż.***
Płynęliśmy już kilka godzin. A według wujka i tak czeka nas jeszcze długa droga. Nagle odezwał się Zane. Jego sokół dotarł wreszcie na Mroczną Wyspę, ale... nagle kontakt się urwał. Sokoła złapali. I jakby tego było mało... Wpłynęliśmy w sam środek burzy! Chłopcy szybko wybiegli na pokład i zaczęli szarpać za żagle. Ja, mama, Nya i wujek zostaliśmy w środku i próbowaliśmy opanować sytuację za sterami.
***
Tak minęła nam cała noc. Rankiem, po niemiłym incydencie z "gryz-gwiazdami", burza wreszcie się uspokoiła. Aktualnie wylewamy wodę ze statku. Nagle statek gwałtownie zachamował. Wyjrzeliśmy na zewnątrz i zobaczyliśmy, że jesteśmy na brzegu wyspy. Ale jakiejś dziwnej wyspy. Była ona mała. Na samym środku była dość stroma i wysoką góra. A na jej szczycie wierza. Weszliśmy po schodach, które do niej prowadziły i zobaczyliśmy kamerę nad drzwiami. Chwilę po tym drzwi otworzył nam jakiś staruszek. Po krótkiej wymianie zdań, okazało się, że to ojciec Zane'a. Zaprosił nas do środka i opowiedział co dokładnie się stało. Okazało się, że Samukai próbował zmusić go do budowy wynalazków dla armii szkieletów. Ale to i tak dłuższa historia. W pewnym momencie nastąpiło trzęsienie ziemi. Ojciec Zane'a kazał nam się schować. Zrobiliśmy to w ostatniej chwili, bo w tym momencie w oknie pojawiła się wielką mackaz okiem. Staruszek wcisnoł jej jakiś kit o tym, że gra muzykę, a macka po rozejrzeniu się, zniknęła.
***
Była już noc. Statek naprawiony, a my na pokładzie. Statek już wystartował, gdy nagle złapały nas macki. Takie same jak ta wczoraj. Nawet nasze moce nie działały. Zane chyba wpadł na pomysł, ale według mnie wyjątkowo głupi. Wskoczył do wody! Wypuścił potwora i mogliśmy normalnie odlecieć. Zane'owi na szczęście nic się nie stało. Chociaż było blisko. Tak oto ruszyliśmy w dalszą drogę.

CZYTASZ
Ninjago: dwójka wybrańców
Short StoryCo by było gdyby Lloyd miał siostrę? Co gdyby było dwóch Zielonych Ninja? Co gdyby Skylor miała rywalkę do serca Kai'a? Dowiecie się czytając tą książkę. Wszystko będzie dokładnie tak jak w serialu, ale pojawi się dodatkowa postać. PS. Nie wiem jak...