5K 183 23
                                    

– Gabinet taty! – ni stąd ni zowąd John B ruszył w stronę domu.

– John B o czym ty gadasz? – zapytałam zdezorientowana idąc za nim z całą resztą.

– Gabinet taty to jedyne miejsce, które jest ciągle zajęte. Tam musi coś być! – chłopak wpadł do pomieszczenia jak poparzona i zaczął się rozglądać.

– Nawet w mojej szafie nie ma takiego bałaganu a przyznam, że to nie lada wyczyn. – powiedziałam cicho do Kiary, która szła tuż koło mnie, tym samym rozmawiając ją. Rozglądałam się po pomieszczeniu czując, że zaraz kichnę. Cholerna alergia na kurz. Ale co się dziwić co najmniej od roku nikt tutaj nie sprzątał.

– Na zdrowie – powiedzieli churkiem gdy tylko moja alergia dała o sobie znać. Podziękowałam im skinieniem głowy.

John B po krótce wytłumaczył nam historię kompasu, który jak się okazało można było nazwać kompasem śmierci. Szukaliśmy wszędzie w poszukiwaniu miejsc, gdzie Big John mógł zostawić jakąkolwiek wskazówkę jednak wszędzie były tylko książki lub dokumenty. Jednym słowem niczego przydatnego. John B kombinował coś z kompasem nadal stojąc w tym samym miejscu.

– Mój tato powiedział mi kiedyś, że w tym kompasie jest jakiejś miejsce na tajne wiadomości – po wypowiedzeniu tego zdania otworzył jakiejś wcześniej nie widoczne wieczko a nam ukazało się..Nic. – pusto – odparł zrezygnowany.

– Tam coś jest – powiedział zdziwiony Pope wskazując na wieczko od kompasu.

– Chyba jakijś napis. –  dodał JJ. Faktycznie pod nakrętką w metalu było coś wyryte.

– To pismo mojego taty – powiedział John B przyglądając się pismu.

– Skąd  to wiesz?

– Widziecie to charakterystyczne R? – wskazał na literę na początku wyrazu – Tylko on takie pisał.

– R...o – próbował przeczytać JJ.

– Redfield! – krzyknęła Kie. A oni się na nią dziwnie popatrzyli.

– Tam pisze Redfield matoły – powiedziałam dzięki czemu zrozumieli.

– Chyba mamy towarzystwo – powiedział John B patrząc przez okno.
Byłam wręcz przerażona gdy okazało się, że są to faceci, którzy chcieli zastrzelić moich przyjaciół.
Razem z Kie zamknęłyśmy drzwi i zaparłyśmy się, aby stworzyć dodatkowe obciążenie na wszelki wypadek. W tym samym czasie chłopcy bezskutecznie próbowali otworzyć zaklejone okno. Mężczyźni wparowali do domu zaczynając krzyczeć i wywracać dom do góry nogami szykujący prawdopodobnie kompasu. Myślałam, że to już koniec. Ba byłam tego pewna. Gdy traciłam powoli nadzieję  chłopcy otworzyli okno jednak nie mogło być tak piękne i mężczyźni zaczeli walić w drzwi.

– Szybko! – krzyknął Pope. Kiara popatrzyła na mnie a ja dałam jej głową znak, aby szybko biegła. Mimo wachania pobiegła. Kłóciłam się z JJ'em i John'em B aby uciekali, ci jednak nie chcieli zostawić mnie samej.

– Uciekajcie! Jak puszczę to nie zdążymy razem uciec a wy teraz dacie razem radę! Poradzę sobie. – posłałam i pokrzepiające spojrzenie. I wtedy wiedziałam, że zrozumieli już, że nic nie zdziałają. JJ pociągnął Johna B za rękę i wyprowadził szybko z pokoju. Gdy tylko zniknęli z pola widzenia drzwi zostały wywarzone a ja poleciałam na szafkę. Łuk brwiowy bolał mnie nie miłosiernie a wzrok był zamglony. Dotknęłam czoła i gdy zobaczyłam rozmazaną, czerwoną ciecz wiedziałam, że go rozcięłam.

– Zajmujesz się dziewczyną a ja zajmę się resztą – powiedział jeden z nich i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą z drugim mężczyzną.

Ten wykorzystał to, że jeszcze nie doszłam do siebie po upadku i z całej siły uderzył mnie w twarz sprawiając, że z nosa poleciała dobrze znana mi krew. Gdy chciał uderzyć drugi raz w ostatniej chwili odskoczyłam a ten uderzył w drewno przebijając je i wyklinając pod nosem. Z mojego paska  wypadła broń i upadła pod biurko, sprawiając, że nie została zauważona przez mężczyznę. Wykorzystałam to i pobiegłam za biurko. Usłyszałam dwa strzały jeden tuż koło mnie a z drugim poczułam ból. Skurwiel trafił mnie w biodro. Oddychałam głośno a bicie mojego serca można było usłyszeć na kilometr. Sięgnęłam za broń i nie czekając dłużej oddałam celny strzał w nogę mężczyzny. Potem drugi mniej celny w rękę ostatecznie jednak trafił w bark. Tak czy tak w mało niebezpieczne miejsce. Zwarzając na niedyspozycyjność mężczyzny szybko wybiegłam do okna. Upadłam na ziemię, dodatkowo na trafiony pociskiem bok. Jednak adrenalina robiła swoje. Ból był do wytrzymania. Schowałam się za deskami do surfingu, które były tuż za ścianą i wycierłam rękawem twarz, ponieważ krew czułam już w ustach i w okolicach oczu.

– Nie ma ich. – usłyszałam z pomieszczenia – co ci się stało? Ta małolata ci to zrobiła? Nie ma czasu zbieramy się. – gdy usłyszałam, że samochód odjechał wyszłam zza desek i podeszłam do okna upewnić się, że ich nie ma. Gdy byłam pewna zaczęłam wołać. Nie miałam dużo siły ale wykorzystałam wszystko co mi zostało.

– Kiara! John B! JJ! Pope! – wszyscy jak na znak wybiegli z kurnika a widząc mnie przyśpieszyli.

– Jezu! Khai ty żyjesz! Co Ci się stało?! – zapytała Kie widząc moją twarz i ramię. John B pobiegł do domu a potem jak tylko szybko mógł zawinął mi bandarz.

– Jedziemy do szpitala – stwierdził ale w porę go zatrzymałam.

– Kula w tym miejscu nie jest aż tak niebezpieczna dla życia – skłamałam – Mamy teraz ważniejsze rzeczy a gdy pojedziemy do szpitala tylko się wyda, że coś wiemy. – kłóciliśmy się jeszcze o wyjazd do szpitala ale ostatecznie zamiast w nim wylądowaliśmy pod latarnią w Redfield. Ulubionym miejscu Big John'a.

– Ja z Kiarą idę. Pope pewnie nie naraża się ze względu na stypendium – wskazał na JJ'a – Ty zostajesz bo jesteś za bardzo nerwowy w takich akcjach – wskazał na mnie – Ty zostajesz bo jesteś ranna. – westchnęłam ale wiedziałam, że nie mam się co kłócić.

– Idę do samochodu dokończyć esej – powiedział Pope i wszedł do maszyny.
No to zostałam sama z JJ'em.

***********************************

Jestem na wakacjach z rodzinką ale i tak znalazłam czas na napisanie rodziałiku dla moich kochanych czytelników.

Miłego dzionka/nocki!

MayStyles06♡

𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz