4.8K 193 86
                                    

Straciłam posiadłość Cameronów z oczu już jakiejś 10 minut. Podrapałam się po karku ale serce przyspieszyło mnie gdy poczułam, że nic na nim nie mam. Kurwa. Moja biżuteria została w pokoju Rafe'a. Moje szczęście w takich sytuacjach przerasta wszystko. Normalnie zostawiłabym tam to ale ta biżuteria miała dla mnie za duże znaczenie więc obróciłam się i przybrałam z powrotem kierunek posiadłości. Po kolejnych 10 minutach nareszcie ją zobaczyłam i przyspieszyłam kroku widząc, że nikogo nie ma na podwórzu. Sprawnie przeskoczyłam przez mur i omijając drzwi wejściowe podeszłam do drzwi tarasowych od pokoju Rafe'a. Pociągnęłam je ale nie chciały się otworzyć.

Chyba jakiejś żarty...

Zajrzałam do środka ale nie zobaczyłam nikogo. Jedyne co wpadło mi do oka to to, że karteczka, którą zostawiłam na łóżku zniknęła.

Szłam dookoła domu, chcąc sprawdzić czy nie ma gdzieś otawartego okna lub drzwi tarasowych jednak wszystko było pozamykane a dom świecił pustkami.

No tak, po co otwierać okna jak się ma klimę.

Postanowiłam zaryzykować i poszukać Rafe'a. A nóż ma klucze i akurat będzie sam a jak nie to poczekam na odpowiednią okazję żeby do niego podejść. Sprawdziłam wszędzie. Na kładkach nadal stała jego łódź, tym razem pusta wiec albo jest gdzieś na nogach albo kręci się gdzieś tutaj. W ostatniej chwili przypomniało mi się, że Kiara ostatnio skarżyła mi sie, że rodzice namawiali ją na spotkanie nazywanego przeze mnie ,,klubu grubych ryb", które miało odbyć w restauracji przy polu golfowym, które dostępne było dla wszystkich klubowiczów. Na szczęście nie było daleko więc od razu się tam udałam.

Przeszłam przez siatkę przy restauracji i spojrzałam na taraz ogromnego budynku. Ojciec i przyrodnia matka Rafe'a razem z jego młodszą siostrą byli na zewnątrz, reszty rodzeństwa nie widziałam. Nich m tylko bóg pomoże, że nie byli w środku. Postanowiłam, że przejdę się ścieżką między mini parkiem a polem golfowym bo z tamtąd widać wszystkich grających w golfa.

– Rafe wystarczy! – usłyszałam głos Thornton'a.

– Stoisz po jego stronie?! – tym razem był to blondyn. Sekundę później podskoczyłam na dźwięk lekko stłumionego huku. Podbiegłam w tamtą stronę nie ujawniając się jednak widząc Pope'a z zakrwawioną twarzą leżącego na ziemi I o dziwo moje dwa naszyjniki zwisające z kieszeni chłopaka od razu tam pobiegłam.

– Pope! – krzyknęłam zwracając na siebie uwagę trójki chłopaków. – Nic Ci nie jest?! – pomogłam mu wstać. Gdy chłopak wstał na nogi podeszłam do blondyna. – Pojebało Cię!? Co z tobą nie tak?! – Topper stał tylko z boku obserwując sytuację.

– Możesz się chociaż raz do chuja nie wtrącać?! – zapytał ramiączka mnie mocno za nadgarstki. – Byłabyś chociaż trochę wdzięczna za tamto i stąd odeszła.

– Nie jeżeli bijesz mojego przyjaciela bez żadnego powodu!

– Należało wam się! Twój chłopaczek celował w niego pistoletem! – wskazał na bruneta, który przyglądał nam się zdziwiony. Przy okazji pokazując na niego puścił jedną moją rękę. – chciał go zabić!

– JJ nie jest moim chłopakiem! I nigdy prze nigdy nikogo by nie zabił! Poza tym to Topper prawie utopił Johna B!

– Khai nie warto – Pope odciągnął mnie od Rafe'a gdy tylko do siebie doszedł – wracajmy.

– Jednak jesteś takim chujem jak o tobie mówią a już zaczynałam myśleć, że jest inaczej – powiedziałam jeszcze cicho w stronę Rafe'a i poszłam za Pope'm rozmasowując lekko zasiniaczone nadgarstki. – dupek. – mruknęłam i założyłam naszyjnik, który wyrwałam z kieszeni chłopaka podczas naszej ,,rozmowy".

– Co ty tam wogóle robiłaś? Gdzie ty się wogóle podziewałaś? Wiesz jak się martwiliśmy! I co to była za rozmowa?!

– Pope to nie temat na teraz an na później. Nie ważne, ważne, że jestem cała, tak? – chłopak mi przytaknął. – Co wy tam wogóle robiliście?

– Tato kazał nam rozwozić zamówione jedzenie do ósemki i się na mnie rzucili.

– Nam? Są wszyscy? Dlaczego poszedłeś sam?

– Tylko ja i JJ a ten pilnuje łodzi. – lekko się zdenerwowałam słyszac to imię ale ostatecznie nic nie powiedział ani nie odeszłam. Sekundę później byliśmy już na Łodzi a z kajuty podszedł do nas JJ.

– Chłopie co Ci tyle zaj- – przerwałam widząc mnie. Odrazu podszedł i chciał mnie przytulić ale się oddaliłam. – Khai! Tak się martwiłem, gdzie byłaś?

– Akurat Ciebie Maybank to powinno najmniej obchodzić. – syknęłam i usiadłam na dziobie łodzi odchodząc od tamtej dwójki. Słyszałam co drugie zdanie bo rozmawiali szeptem i z tego wywnioskowałam, że rozmawiali o zdarzeniu sprzed kilku minut i czym innym ale nie mogłam wywnioskować o czym. Na szczęście nie poruszali tematu naszej kłótni. Po chwili skapną się, że do Nory zupełnie w drugą stronę a łódź mniejszyła prędkość przed domem Toppera. Natychmiast podeszłam do chłopaków, którzy stali patrząc się na czerwoną motorówkę Thornton'a.

– Co wy znowu kombinujecie. – popatrzyli na mnie.

– Bijąc Pope'a wypowiedzieli nam wojnę – powiedział JJ z chytrym uśmiechem a ja dopiero zrozumiałam co zamierzają zrobić.

– O nie nie nie ,to nie jest dobry pomysł. Zrezygnujcie z niego i wracamy.

– Jesteśmy płotkami więc musimy im pokazać, że nie jesteśmy słabi!

– Jesteśmy płotkami wiec nie musimy pokazywać im, że jesteśmy tak głupi jak oni prowadząc ta wojnę!

– Zakochałaś się, że tak ich bronisz?! – zapytał z wściekłością. – Nie byłaś taka wcześniej!

– Nie, poprostu widzę głupotę niektórych rzeczy! Ty też nie byłeś taki dla mnie! Co Ci się stało, że jesteś dla mnie taki?!– zapytałam w prost.

– Doszło do mnie, że przeze mnie mogłaś zginąć! Jako facet to ja powinienem tam zostać a nie ty a ja zwyczajnie stchórzyłem! – autentycznie w tamtej chwili zabrakło mi słów. Gdy chciałam coś powiedzieć na pokład wszedł cały mokry Pope. Kiedy on stąd odszedł? Chłopak pomachał metalową zakrętką od łodzi a JJ od razu się rozchmurzył. – Zuch chłopak! Jestem dumny! –  ucieszyli się oboje. JJ wyrzucił zakrętkę do wody tym samym już kompletnie nas skazując na problem. Odwróciłam głowę i zrezygnowana patrzyłam jak motorówka powoli zatapia się w wodzie. Chłopacy szybko się zebrali i na pełnej mocy silnika odpłynęliśmy do domu Johna B. Kiarę i Johna B zobaczyliśmy na plaży podczas surfowania wiec zostawiliśmy łódź koło jego domu, przebraliśmy się w stronę, wzięliśmy deski i przeszliśmy na plażę.

– A wy gdzie byliście! O Khai!

– A spróbuj zapytać gdzie byłam i powiedzieć, że się martwiliście bo ci przywalę z deski.

– Ale to prawda – podniósł ręce w geście obrony.

– Wiem ale słyszałam to za dużo razy dzisiaj, a nerwy już ledwo mi wytrzymują.

***********************************

Udało mi się troszeczkę wcześniej wiec wstawiam, żeby nie trzymać was już tych 9 minut w nie pewności.

Aj aj aj, bedą z tego kłopoty.

Myślicie, że Khai i JJ się pogodzą?

Miłego dnia/nocy!

MayStyles06 ♡

𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz