41°

1.9K 66 15
                                    

– Khai! – poderwałam się z łóżka słysząc swoje imię, w miejscu gdzie wczoraj były łzy poczułam naciągającą się lekko skórę jednak nie myślałam tak o tym a o czymś innym, głos Johna B– Khai! – chłopak wyleciał do mojej sypialni z ogromnym uśmiechem w ja aż poderwałam się z łóżka i ignorując spowodowane małą ilością żelaza czarne pole przez oczami, które chwilę potem minęło rzuciłam się na niego.

– ale jak?! Uciekłeś?!– popatrzyłam na niego z niedowierzaniem.

– wypuscili mnie! Jestem uniewinniony! – powiedział równie szczęśliwy a ja znowu go mocno przytuliłam– Teraz już będzie lepiej Khai, zobaczysz – uśmiechnęłam się lekko, może faktycznie nie będzie aż tak źle jak myślałam.

____________________________

– No, więc co się dzieje– usiadłam obok Johna B, ostatnimi czasy chodził z grymasem na twarzy co w naszej sytuacji było dziwne, dlaczego? Zaczęło się wszystko układać, dwa dni temu aresztowali Warda, nic się nie dzieje a zadno z nas nie jest w tarapatach. Domyślam się, że coś nagle się wydarzy ale jak to mówią nadzija matką głupich ale jeśli się jej trzymam to od początku do końca

– Nie podoba mi się, że Sarah znowu spotyka się z Topper'em, wiesz jacy oni są – powiedział a ja popatrzyłam na niego.

– Wiesz, że też nie przepadam za grubymi rybami ale jeśli Sarah się zmieniła to może Topper też? Nie możemy wszystkiego skreślać, teraz już to wiem – poczochrałam mu włosy– A teraz zazdrośniku zluzuj majty bo- – Nie zdążyłam dokończyć bo do sypialni wpadła cała reszta.

– Chodzcie, już, coś się dzieje – powiedział dysząc ze zmęczenia Pope a my się zerwaliśmy na nogi.

W niedługim przedziale czasu wbiegalismy na kładkę przy posiadłości Cameron'ów.

– Ward! Złaź z tej łodzi! – krzyknął szeryf a my wszyscy patrzyliśmy jak osłupiali na łódź.

– Tak! To ja zabiłem szeryf Peterkin! – mówił rozpaczliwym głosem a mnie prawie to złapało, prawie – Kocham was i proszę nie miejcie mi tego za złe – mówił patrząc pokolei na Sarah, Rose, Rafe'a i Wheezie.

– Ward mówiłem schodz- – nagle nastąpiła wielka eksplozja więc cofnęłam się aż kilka kroków do tyłu, byłam w szoku a od głośnego wybuchu piszczało mi w uszach. Ward nie żyje, wysadził się razem z łodzią. Zakryłam ze zdziwienia twarz dłonią i stałam tak osłupiała do momentu, aż policja nie zaczęła wszystkich wyprowadzać , dopiero wtedy się ruszyłam po drodze jeszcze kątem oka zerkając na równie osłupiałego Rafe'a. Wtedy wiedziałam, to dopiero się zaczęło.

____________________________

– Kurwa, nie wiem co mnie wzięło na zrobienie tego – mruknęłam niesłyszalnie pod nosem wchodząc przez okno i rozejrzałam się po pokoju, nie było nikogo wiec swobodnie wyszłam na korytarz, John B myślał, że jestem na plaży, myślał i przy tym zostańmy.  Rozejrzałam się i słysząc jakieś rozmowy w kuchni dyskretnie zajrzałam do środka chcąc być niezauważona, byli tam, po utwierdzeniu się wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku niecierpliwie i zestresowanie czekając na to co się stanie. Gdy wszedł do środka od razu pokazałam mu, że ma być cicho a on zdziwiony i zdezorientowany popatrzył na mnie.

– Rafe, wiem, że nie powinnam tu być i ty też to wiesz ale poprostu czułam, że może jestem jakoś w stanie Ci pomóc po tym co się dzisiaj stało – popatrzyłam na niego a on nadal stał w miejscu.

– Ale przecież ostatnio sama mi mówiłaś, miałem Cię już nie zobaczyć – powiedział I usiadł w małej odległości obok na łóżku a ja sama usiadłam.

– Ty sam kazałeś mi wybierać a potem przyszedłeś – zerknęłam jego stronę – spójrzmy prawdzie w oczy nie jesteśmy w stanie wybrać – popatrzył na mnie a ja juz wiedziałam, że sam to rozumie w czym utwierdziło mnie lekkie pokiwanie głową a wtedy on bez słowa przeciągnął mnie na swoje kolana po czym obejmując wtulił się a ja pogładziłam dłonią jego plecy.

– Nie jestem w stanie sobie dać z tym wszystkim rady – powiedział z gulą w gardle.

– Wiem Rafe wiem, nikt się tego nie spodziewał, tym bardziej wy – powiedziałam cicho cały czas przytulając chłopaka.

– Nie możesz mnie zostawić, rozumiesz? Nie teraz, nie chce zostać sam jesteś jedyną osobą, która mnie wspiera

– Nie jestem w stanie niczego Ci na ten moment obiecać ale zrobię co tylko będę mogła abyśmy byli szczęśliwi, oboje – powiedziałam spoglądając na niego w tym samym momencie gdy ten uniósł swój wzrok na mnie, mimowolnie czułam przyspieszone bicie serca, nie chciałam go kochać, nie mogłam, wolałam aby to było głupie zauroczenie ale stało się. Ktoś kiedyś mi powiedział, że dla chwili prawdziwego szczęścia warto znosić jest ból bo kiedyś będzie tylko lepiej.

Niespodziewanie na swoich ustach poczułam te jego, od razu nawet nie próbując się hamować oddałam pocałunek wolną dłoń umieszczając na jego policzku. To było moje szczęście. Nie było niczego, nie było Johna B, nie było złota, morderstw, płotek czy czegokolwiek innego, byliśmy teraz tylko my.

Rafe pogłębił nasz pocałunek tym samym sprawnym ruchem obrażając nas tak, że teraz to on był na górze, zszedł z pocałunkami na moją szyję na co odchyliłam głowę do tyłu, tak straciliśmy poczucie czasu i tego, że ktoś mógł być obok.

_____________________________

Wyskoczyłam przez okno ignorując ból nogi, rana po postrzale zgoiła się I to bardzo szybko nadal jednak muszę uważać, biegnelam w stronę bramy nie chcąc się na nikogo natknąć a potem poszło już z górki, biegnelam po kamienistej drodze poprawiając zsuwającą się z ramienia za duża lnianą koszulę. Otworzyłam wczoraj wieczorem zostawione uchylone okno i weszłam do okna, odłożyłam telefon na półkę.

– Gdzie byłaś? – przestraszona odwróciłam wzrok w stronę Kiary siedzącej na moim łóżku, jej wzrok padł na mój ubiór – i co to za koszula?

– Ta? Kiedyś zabrałam John'owi B, a teraz byłam się przejść – powiedziałam spokojnie jednak w piersi serce kołotało mi niemiłosiernie, widziałam, że byłam blada a ona widziała, że kłamie ale co, miałam powiedzieć prawdę? ,,sory spałam z naszym największym wrogiem dlatego nie było mnie w nocy" obłęd!

Pokiwałam głową nie odzywając się po czym bez słowa wyszła z pokoju a ja modliłam się, aby nic nie powiedziała reszcie.

Zmieniłam spodenki i założyłam jakiś zwykły top, ubrałam pierścionki, które pierwsze wyjęłam ze szkatułki i wyszłam w pokoju, w salonie było pusto a ja zanim zdążyłam się zapytać czemu nikogo nie ma zastałam zaciągnięta na zewnątrz.

– Idziemy na mokradła, tam prowadził pokój wyspiarski, ja miałam na Ciebie zaczekać, reszta już tam jest – oświadczyła nawet na mnie nie patrząc. Mam przejebane.

***********************************

ZACZYNAMY SEZON OBX ZWANY WAKACJAMI!

𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz