Od zawsze mnie uczono, że jeśli tylko wystarczająco będę coś chciała, z odpowiednim nastawieniem oraz motywacją jestem w stanie zdziałać wszystko. Mówiono mi, że bycie kobietą nie oznacza bycie słabą, siła fizycznia, co prawda daje wiele, jednak z odpowiednią podstępnością jestem w stanie zdobyć wszystko czego tylko potrzebuję bez najmniejszego kiwnięcia chodźby małym paluszkiem.
Droga do Tannyhill spacerkiem była wystarczająco długa abym mogła wszystko przemyśleć. Co chcę powiedzieć, co zrobić, jak się zachować. Przygotować aby zachować potrzebny mi spokój. Nie dać się wyprowadzić z roznowagi.
Od przypłynięcia do Outer Banks nie minęło zbyt dużo czasu, a przynajmniej nie miałam go w samotności na tyle aby przemyśleć wszystkie kwestie chodzące mi po głowie i skutecznie dręczące od całego mojego ciała aż do samego sumienia. Dochodzący do tego przyjazd Rafe'a również nie pomagał.
Ultimatum wyboru, które dało mi życie coraz bardziej się zacieśniało. Coraz mnie byłam w stanie balansować miedzy jednym a drugim a za każdym razem coraz bardziej przekonywałam się, że im bardziej chcę złapać obydwa tym bardziej one oddalają się ode mnie a jestem w stanie sięgnąć tylko jednego.
Lub żadnego.
A czy mówiłam już, że ja na przykład nienawidzę zasad i wszystkiego co się z tym wiąże.
A co to znaczy?
Że zamierzam odzyskać cholernego Camerona za wszelką cenę i trzymać przyjaciół nawet jakbym miała wyrwać tą pierdoloną huśtawkę na której tak balansują.
Tak wiem, wielu w tej sytuacji mogło by uznać mnie za osobę z chorobą dwubiegunową.
Ja poprostu jestem kobietą a nie od dzisiaj wiadomo, że kobieta zmienną jest.
W środku było pusto a jedyne co słyszałam to skrzypienie otwierających się drzwi. Idąc powoli zaglądałam po kolei do każdego pomieszczenia mając nadzieję, że gdzieś go zastanę.
Przechodząc do jednego z pomieszczeń zauważyłam zakurzone zdjęcia stojące na półkach. Każde z nich było robione w innym odstępie czasowym, jedno z nich rozpoznałam po strojach, było zrobione na przyjęciu letnim grubych ryb. Dokładnie tym samym na którym już nieoficjalnie spotykałam się z Rafe'm.
Z jednej strony to wspomnienie wywoływało na mojej twarzy uśmiech a w żołądku czułam przyjemne mrowienie, z drugiej strony jednak przyprawiało mnie o ciarki. Gdybym tylko wtedy wiedziała jak bardzo ta sytuacja była i tym bardziej będzie popieprzona.
Bo teraz mogę przyznać, że w chuja.
- Berryfield - usłyszałam za sobą głos przyprawiający mnie o ciarki. Tym razem jednak te dobre. - Co tym razem chcesz ukraść? Ostatnim razem było serce, tym razem co, dusza?
- Bardzo zabawne, chcę tylko porozmawiać - rzuciłam na jego sarkastyczny uwagę.
- O tym jak uciekłaś że swoimi przyjaciółmi przy pierwszej lepszej okazji? - uniósł wysoko brwi zakładając ręce na piersi. Był wkurwiony.
- Dobrze wiesz, że nie byłam w stanie tak żyć jak ty, bogaty domek, drugi koniec świata ze świadomością, że... - ugryzła się z język wiedząc, że to tylko podkręci spór.
- Że? Że co? Że nareszcie miałaś spokój? Rodzinę?
- Rodzinę? - zaśmiałam się - czy ty siebie słyszysz Rafe? Oni na mnie patrzyli jak na dziwoląga, przybłędę którego uratowała twoja łaska, Ciebie prawie nie było bo byłeś pochłonięty uwagą swojego ojca, która dopiero dostałeś po odejściu Sarah, to on zawsze był najważniejszy i dobrze o tym wiesz.
CZYTASZ
𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔
FanfictionRafe Cameron - 19-latek z problemami psychicznymi, nadmierną agresją i syndromem bycia w centrum uwagi. Syn Ward'a Camerona - najbogatrzego człowieka na w miasteczku. Gardzi każdym, kto nie mieszka na ósemce. Khai Berryfield - 17-letnia dziewczyna z...