4.8K 195 291
                                    

– Khai – usłyszałam, tym razem już wyraźniej. – Berryfield!

– Rafe? – zapytałam samej siebie, gdy otworzyłam oczy.

– Jesteśmy na miejscu – po chwili namysłu dodał – dasz radę sama wstać?

– Kaleką jeszcze nie jestem – poczucie humoru nawet teraz mnie nie opuściło. Wywrócił oczami na moje słowa i nie komentował. Powoli wstałam bo ból mimo wszystko nadal był bardzo mocny. Chłopak złapał mnie pod ramię i wprowadził na pomost. Przywiązał w szybkim tempie łódź do pomostu i pomógł mi kierować się w stronę domu.

– A jak ktoś nas zobaczy? – zapytałam go, gdy jakby nigdy nic otworzył normalnie drzwi od domu.

– Często wracam sam o tej porze, więc są już przezwyczajeni i nikt nie będzie sprawdzał kto wszedł. – Weszliśmy do  pokoju chłopaka, ponieważ znajdował się on na parterze i ten kazał mi się połóżyć po czym wyszedł z pokoju. Położyłam się delikatnie na ogromnym łóżku i popatrzyłam na zegarek elektryczny, który pokazywał godzinę 3:27.

No to troszeczkę zleciało od zdarzenia pod latarnią.

Mimowolnie wróciłam myślami do tego zdarzenia. Próbowałam wymyśleć- co zrobiłam, że był dla mnie taki. Gdzie popełniłam błąd, że wypowiedział do mnie takie słowa ale nic nie przychodziło mi na myśl. W domu Johna B był jeszcze taki troskliwy i radosny a po nagle taki opryskliwy i suchy, jakby był wszystkich emocji. Serce nadal boli bo chcąc nie chcąc poczułam coś do tego chłopaka.

– Już jestem – powiedział blondyn wchodzący do pokoju. – zdejmij spodenki i koszulkę i połóż się na plecach – popatrzyłam się na niego jak na debila.

– Chyba Cię coś boli Cameron.

– Poprostu to zrób. Nie bój się nie zgwałcę Cię.

– Skąd mogę być tego pewna?

– Płotek nie tykam.

– Jaki święty – mruknęłam i ściągnęłam  niepewnie koszulkę i spodenki uważając na ranę. Chłopak usiadł tuż koło mnie ma łóżku jednak nadal przodem do mnie i otworzył apteczkę. Wyjął pensete, żyłkę medyczną i specjalny haczyk do zszywania ran.

Czułam się niekomfortowo leżąc przed nim w samym stroju, bo tak mam praktycznie więcej strojów niż bielizny i noszę je codziennie na wszelki wypadek jakbym chciała wejść do wody. Nie zmienia to faktu, że czułam się dokładnie jak w bieliźnie. Zamknęłam oczy że zmęczenia i odchyliłam głowę opierając ją o poduszki. Zauważyłam jeszcze, że chłopak nieznacznie zagryza wargę gdy na mnie spojrzał ale potem powrócił do przygotowywania spowrotem sprzętu.

– Kurwa – powiedziałam i napiłam mięśnie gdy przyłożył wacik nasączony alkoholem do mojej rany w celu jej przeczyszczenia. Bolało jak cholera. – Bardziej z zaskoczenia się nie dało?

– Nie marudź. Zamknij się i daj się skupić. – warknął i położył mnie jednym ruchem ręki, gdyż podniosłam się do pozycji siedzącej. Zacisnęłam mocno wargi i oczy gdy ten zajmował się raną. Wyjął kulę, która na szczęście nie utknęła głęboko i precyzyjnie założył szwy. Nakleił opatrunek i zaczął składać rzeczy do apteczki. – Widzisz? I po chuja tak panikowałaś. – żegnaj miły Rafe'ie witaj dupku.

– Skąd ty tak właściwie Wiesz jak zszywać rany?– zapytałam bo nie każdy ma takie skile jak on a taka umiejętność jest bardzo potrzebna...

Zwłaszcza przy jakijś strzelaninach i zabójstwach...

– A co dokument piszesz?

– Czystą, ludzka ciekawość.

– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

– Już dawno tam jestem, więc możesz łaskawie odpowiedzieć.

– Po tyłu bójkach z twoim chłopaczkiem i waszą spółką postanowiłem, że przydałoby mi się taka umiejętność i ojciec mnie nauczył. Zadowolona kochanie?

Po pierwsze to nie mój chłopak, a po drugie bardzo zadowolona kochanie. – uśmiechnęliśmy się do siebie chamsko. Zapiął gwałtownie apteczkę i podszedł do szafy. Rzucił we mnie jakąś koszulką a ja spojrzałam na niego pytająco.

– Tam masz łazienkę – wskazał na jedne z drewnianych, białych drzwi znajdujących się w pomieszczeniu – Masz koszulkę do spania, możesz się umyć. Ja idę do salonu. Nie zmocz opatrunku – Już chciał wyjść ale niechętnie ale zatrzymałam go.

– Rafe! – zatrzymał się i spojrzał na mnie – będzie podejrzane jak będziesz spał w salonie. Uwierz, mówię to z niechęcią ale możemy spać razem. Wtedy się nie skapną. – widać, że przetwarzał za i przeciw ale po chwili wyszedł z pomieszczenia. Ok? Wstałam i biorąc koszulkę weszłam przez wcześniej wymienione drzwi. Ściągnęłam strój (który szybko przeprałam w umywalce razem ze spodenki spodenkami koszulką, dając potem na gorący grzejnik) i biżuterię a potem weszłam pod prysznic. Zmywałam z siebie cały pot, stres i krew z dzisiejszego dnia zostawiając za sobą lekko czerwoną wodę. Umyłam włosy i po wyjściu wytarłam się nowym, świeżym ręcznikiem wziętym prosto z półki. Nareszcie czysta. Założyłam koszulkę i dół bielizny, która pod wpływem wysokiej temperatury i dużej ilości czasu, gdy się kąpałam zdążył już wyschnąć. Zgarnęłam rzeczy z blatu i wyszłam z łazienki. Mało ich nie zarzuciłam na podłogę widząc Rafe'a śpiącego w łóżku, BEZ KOSZULKI. Głośno przełknęłam ślinę, przeżegnałam się bo co jak co ale akurat na taki widok moje oczy się ucieszyły, tylko nie do końca na właściciela. Mniejsza, odłożyłam je na biurko i weszłam pod kołdrę. Odwróciła się plecami do chłopaka i zmęczona całym dniem zasnęłam z natłokiem myśli.

______________________________

– Rafe? Wróciłeś? – obudził mnie dziewczęcy głos dobiegający zza drzwi. Zamknięte były na klucz więc nie mogła tutaj wejść. – Rose robi śniadanie, więc chodź.

– Zaraz przyjdę Whezzie – odpowiedział chłopak z lekką, ranną chrypką. Położył się jeszcze raz ale rym razem zmienił pozycję nieświadomie przyswajać się w moją stronę. Ja zrobiłam to samo więc w tym samym czasie kompletnie zdziwieni zderzyliśmy się ze sobą klatkami. Ten jednak chyba nie za dobrze kontaktował bo objął mnie tylko ramieniem a ja zszokowana nie wiedziałam kompletnie co robić. Po pięciu minutach zastanawiania... odleciałam.

Obudziłam się spowrotem na tym razem na środku łóżka i sama. Zegarek pokazywał godzinę 12:47 więc w ekspresowym tempie wstałam. Wzięłam tabletkę przeciw bólową, która leżała na stoliku nocnym. Ubrałam na siebie przeprane ubrania ale zostawiając na sobie za dużą, wygodną koszulkę chłopaka a wczorajszą wzięłam do ręki.

Rafe
Nie ma Cię w pokoju, więc tak zostawiam wiadomość. Dziękuję za pomoc, jestem Ci bardzo wdzięczna. Przez późną godzinę postanowiłam wrócić do przyjaciół. Pewnie się martwią. Jeszcze raz dziekuje i miłego dnia frajerze.
K.B :)

Złożoną karteczkę z imieniem chłopaka zostawiłam na złożonym łóżku i jak najbardziej dyskretnie mogłam wyszłam przez drzwi tarasowe na zewnątrz z kąd potem przedostałam się przed posiadłość Cameronów. Potem już z górki ruszyłam do nory czując się niezręcznie nowo narodzona.

Z nową perspektywą na pewnego chłopaka.

***********************************
Dzisiaj taki luźny z naszym kochanym Rafe'm.

Miłego dnia/nocy!

MayStyles06♡

𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz