Biegnęłyśmy razem w stronę mokradeł co jakiś czas robiąc sobie krótkie przerwy na złapanie oddechu. Kiara nadal nie zerkała w moją stronę, wiedziała, że coś przed nimi ukrywam i nie chciałam tego powiedzieć a w naszej sytuacji każde kłamstwo i sekret może decydować o tym, co się z nami stanie. Tutaj powiedzenie ,,sprawa życia lub śmierci" miała trochę większe znaczenie niż zazwyczaj.
- Chowaj się! - ciągnie mnie za sobą przez co wpadłyśmy na duże drzewo
- ała? - powiedzialam patrząc na obdartą dłoń. Po drodze kurząc dookoła ziemią przejechał jakiś samochód, zerknęłam przez ramię, range rover wersja sport, to nie tani samochód więc wersja były dwie, albo Limbrey albo Rafe, to dlatego nie było go rano gdy się obudziłam.
Gdy auto przejechało Kiara puściła mnie i poszła dalej prychajac pod nosem, czułam jak przez jej chłodne i obejetne zachowanie wobec mnie podnosi mi się ciśnienie więc nie wytrzymując krzyknęłam.
- O co Ci właściwie chodzi?!
- Może o to, że nam nic nie mówisz! Nagle zaczęłaś sobie wychodzić wieczorami i wracać ranem a dzisiaj jeszcze w innych ciuchach, jesteś jakaś inna! Nic nie wiemy, jakbyś była zupełnie kimś innym
- Też mogę mieć swoje życie Kiara
- Racja, ale nie gdy wszystko przed nami ukrywasz - ruszyła dalej przed siebie, szłyśmy kawałek w ciszy gdy usłyszałyśmy glosny huk z ruin kościoła a potem znajomy nam krzyk szczęścia, popatrzyłyśmy się po sobie po czym poszłyśmy w tamtą stronę.
- Nareszcie! - krzyknęła Sarah szczęśliwa od razu wciagajac nas do środka gdy John B pomógł Pope'owi się podnosić.
- co się stało?- zapytałam zdezorientowana po czym mój wzrok przykład ogromny, złoty krzyż, ten krzyż po czym zerknęłam na Sarah aby upewnić się czy tego widzi, zaczęłyśmy razem skakać głośno się śmiejąc a potem ciasno się przytuliłyśmy. - udało nam się! Cholera jasna, udało! Nareszcie wszystko się udaje! - powiedziałam szczęśliwa czując łzy w kącikach oczu, teraz wszystko miało już być lepiej.
Miało.
- JJ! Dzwoń do tego swojego znajomego z karetki! Zabieramy Pope'a! Osy! - Krzyknął przerażony John B biorąc poszkodowanego na ręce a my prErazeni pobiegliśmy za nim do samochodu, mówiłam, sprawa życia i śmierci.
______________________________
- Ja pierdole! Czemu to on kierował- wysiedliśmy z dymiącego samochodu. W skrócie, Pope szybko doszedł do siebie z różnica, że miał o jakieś 300% więcej energii i zachowywał się jak najarany a teraz jechaliśmy zobaczyć co z krzyżem, jechaliśmy bo pan najarałem się bez skręta wjechał w drzewo, na szczęście nic nikomu się nie stało.
Popatrzyłam na przejeżdżającą obok ciężarówkę i zobaczyłam znajomą twarz jaką była twarz ochroniarza Limbrey, zabrali krzyż.
- Sukinsyny- mruknelam pod nosem, znowu bogactwo i szansa na dobre życie minęły nam przed nosem - To dopiero początek - powiedziałam do siebie po czym poczułam wibracje w kieszeni, wszyscy byli na miejscu więc to mogła być tylko jedna osoba, nie mogłam przy nich odebrać.
Jakiś czas potem razem z Sarah, JJ'em, Pope'em i John'em B, Kiara w międzyczasie została zgarnięta przez policję i zawieziona do rodziców za rozbicie skradzionego auta, skradzionego bo jej rodzice to zgłosili, mam nadzieję, że uda jej się jakoś wykaraskać.
- Mamy wam udzielić ślubu czy jak? - powiedział JJ na pożegnanie Johna B i Sarah, która miała pójść do jej domu, w samą paszcze lwa. Obydwoje rozbawieni wywrócili oczami po czym pocałowali się jeszcze krótko na pożegnanie, z jednej strony cieszyłam się ich szczęściem a z drugiej bolało mnie to bo wiedziałam, że tak było dla mnie nieosiągalne a na ten moment nie wiedziałam czy kiedykolwiek takie będzie.
Sarah odeszła kawałek wbiegając potem do domu a my wspięlismy się na murek aby lepiej widzieć co się tam dzieje.
- Dzieciaki! Schodzić! - usłyszeliśmy jakiś zacheypniety głos za nami, nie taki seksowny o jakim mogliby niektórzy pomyśleć, taki zachrypnięty starością, wścibski głos. Zeskoczyliśmy z murku i spojrzeliśmy w stronę stereo gbura siedzącego z latarką na jakimś wózku do golfa.
- my czekamy na naszego znajomego, tommiego, sadzi tu kwiatki- otrzasnęłam się dopiero słysząc, że John B Przejął paleczke, od razu zaczailiśmy o co chodzi, popatrzyłam w ziemię splatajac ze sobą dłonie aby wyglądać na smutną, JJ ściągnął czapkę co zrobił również Pope- pracujemy tutaj w ogródku, w ramach pamięci Pana Camerona postanowiliśmy coś tutaj porobić- dokończył a potem ja kontynuowałam.
- Ja nazywam się Savanaah i zajmuje się wyrywaniem chwastów, znam się też na kwiatach, to Jason - wskazałam na JJ'a- zajmuje się czyszczeniem wszystkiego, Peter - wskazałam na Pope'a- kosi trawę a to Josh- wskazałam na John'a B- pomaga mi ogarniać kwiatki, staraliśmy się pokazać pamięć o Panu Cameronie
- Czy to jaśmin?- zapytał facet a ja miałam ochotę się zaśmiać ale utrzymałam poważną minę
- Oczywiście, jaśmin niebieski sprowadzany prosto z zachodniej Japonii - powiedział a ja zmarszczyłam brwi, po chwili mężczyzna odjechał a JJ zapytał zaskoczony
- Stary! Skąd ty wiesz takie rzeczy!
- dzbanie, on nawet nie wie jak wygląda jaśmin a co dopiero to - uderzyłam JJ'a rozbawiona w tył głowy. Znowu poczułam wibracje w kieszeni, przeskoczyliśmy przez mur, chłopcy ślepo biegnęli przed siebie a ja za nimi, gdy zatrzymaliśmy się w jakiś krzakach wyciągnęłam dyskretnie telefon na którym czekało powiadomienie od Rafe'a z prośbą o natychmiastowe spotkanie, spojrzałam na chłopaków i schowałam telefon.
- pójdę się rozejrzeć, spokojnie- powiedziałam i wybiegłam przed siebie zanim usłyszałam słowa sprzeciwów, pobiegłam od strony okna Rafe'a, z daleka od widoku chłopaków i tak jak ostatnim razem weszłam na górę, okno było otwarte więc weszłam do pokoju, było ciemno co znaczyło, że nie ma go w pokoju ale wolałam się upewnić‐ Rafe? - zapytałam cicho w przestrzeń ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Już miałam wracać gdy usłyszałam jakieś ciche rozmowy z dołu przez lekką szpare w drzwiach, chciałam upewnić się, że z Sarah wszystko w porządku w końcu od jakiegoś czasu jest dla nas jak rodzina.
Wyjrzałam przed otwór w drzwiach upewniając się, że nikogo nie ma, mimo ograniczonego pola widzenia zobaczyłam, że na korytarzu było pusto więc wyszłam z pokoju, na dole paliło się światło więc aby mieć lepszy widok podeszłam do barierki i spojrzałam na dół kredyt schodów, zobaczyłam siedzącą na dole, wyraźnie zdruzgotaną Sarah oraz Rose siedzącą niedaleko niej, ta podała jej herbatę na co zmarszczyłam brwi, wszystko wydawało się w porządku gdyby nie to, że w pewnym momencie, Sarah straciła przytomność tym samym upuszczając filiżankę, od razu się zerwałam.- Sar- - przerwała mi chustka przyłożona do nosa i silne ramiona wokół mnie, szarpałam się i machałam nogami ale nic z tego, oczy mi się kleiły a ciało powoli odmawiało posłuszeństwa. Zostałam położona na podłogę próbując przez mgłę rozpoznać sprawcę.
- Zostałaś mi tylko Ty, a nie pozwolę abyś została tu i mnie zostawiła - powiedział już dobrze znajomy mi głos. Zdradził mnie, widział, że tu przyjdę wiec to wykorzystał. Chciałam ostatkami sił coś powiedzieć - Csii csiii, powiesz to jak już się obudzisz, w drodze do naszego nowego domu.
- Rafe?! Kto to?! - usłyszałam jeszcze ledwo głos po czym ostatecznie straciłam przytomność.
***********************************
Równo 1111 słów
CZYTASZ
𝐀𝐧𝐝 𝐈 𝐏𝐫𝐨𝐦𝐢𝐬𝐞 𝐓𝐫𝐲 𝐍𝐨𝐭 𝐓𝐨 𝐊𝐢𝐥𝐥 𝐘𝐨𝐮▪︎Rafe Cameron ✔
FanfictionRafe Cameron - 19-latek z problemami psychicznymi, nadmierną agresją i syndromem bycia w centrum uwagi. Syn Ward'a Camerona - najbogatrzego człowieka na w miasteczku. Gardzi każdym, kto nie mieszka na ósemce. Khai Berryfield - 17-letnia dziewczyna z...