Rozdział 8 Przeszłość

847 41 10
                                    

Do pokoju wpadły trzy osoby. Jednak jedna z nich bezsilnie opierała się o kobietę i mężczyznę.
- Szybko! Zaatakowali nas!- krzyknęła kobieta, a właściwie nastolatka. Nie miała więcej niż osiemnaście lat, a rude włosy zaplecione miała w krótki warkocz. Cała ubrudzona tak jak jej towarzysze z trudem podtrzymywała poszkodowanego, szybko łapiąc powietrze.
- Cholera! Zanieście go do salonu!- mówił głośno Jace. Próbował przy tym opanować się, lecz stres powoli wygrywał ukazując jego przerażenie. Maria zrozumiała. Zranionym był Jeremy.

Krzyki i płacz Amandy nie pomagały w sytuacji, kiedy Alice bezskutecznie próbowała uspokoić młodą mamę.
- Zrobiliście to czego was uczyłem?!- Jace był zestresowany, a to zdarzało się bardzo rzadko, więc nie do końca wiedziała, co miała ze sobą zrobić. Newt i Maria podeszli więc bliżej, by przyjrzeć się rannemu. Ugryzienie. Zapewne poparzeńca.

- Tak. Od razu, wirus chyba nie wdarł się przez krew- odpowiadała dziewczyna- ale nie ruszaliśmy już go. Ta metoda w jego przypadku musiała zadziałać-
Maria mogła przyjrzeć się ranie. Zrozumiała jaką metodę ma na myśli rudowłosa. Niepożądane wspomnienia wróciły do jej głowy, kiedy zobaczyła jak Alice niepoprawnie próbuje przemyć ślad ugryzienia.

- Nie zaczekaj!- krzyknęła Mar i wyszła przed zebranych. Razem ze wspomnieniami wróciły umiejętności, które nabyła dzięki bliskiej jej osobie. Wiedziała, że zrobi to najlepiej, ponieważ to tylko ją tego nauczył.
- Co do cholery!- krzyknęła dziewczyna- On potrzebuje pomocy nie przerywaj!
- Jeśli ma przeżyć muszę go opatrzeć
- A kim ty niby jesteś?!
- Tak się składa, że jedną z osób, która wymyśliła waszą metodę.

Wszyscy momentalnie ucichli, jednak Mar nie zwracała już na nich uwagi i ze spokojem podeszła do rannego. Posłała Alice słaby uśmiech, ta jedynie wyszeptała jej krótkie pomóż mu.
Zza butów wyciągnęła scyzoryk i położyła go na stoliku. Spojrzała na ranę, wiedząc, że musiała uważać. Ta metoda polegała na szybkim rozcięciu rany, by wirus nie przedostał się do żył. Często się nie sprawdzała, bo zabieg musiał być zrobiony momentalnie bez żadnego zawahania, choć czasami nawet to nie pomagało wydostać się z sideł pożogi.

***

- Nie znamy jej. Nie możemy powierzyć jej jego życia- zapłakana Amanda skarżyła się rodzicom Jerem'ego.
- Nie jest obca nam Amando. Jest tu jedyną osobą, która może mu teraz pomóc.
Rozmawiali już w innym pokoju, ponieważ Maria wygoniła wszystkich, pozwalając zostać tylko Newtowi i Samuelowi, którzy pomagali jej w oczyszczaniu rany.
- Czy to prawda? Że ona wymyśliła ten sposób?- zapytał jeden z zebranych.
- Tak. I tylko ona może mu teraz pomóc. Znam Marie od dawna, większość zna jej przeszłość związaną z osadą, ale wiem jedno, Jeremy był dla niej jak brat i nie pozwoli mu umrzeć- powiedział Jace, który uspokoił się z myślą, że to dziewczyna będzie zajmować się jego synem. Znał bowiem Marię oraz osobę, która ją tego wszystkiego nauczyła.


- Ta metoda przeważnie działała na każde przypadki, gdy była tu Maria. Była w tym najlepsza.- dodała Alice, chcąc przekonać przyjaciół co do brunetki. 
- Czemu jej tu nie było?- zapytał drugi z towarzyszy zwiadu, który aż do teraz pozostawał cicho.
- Większość z was tu wtedy nie było, ale 3 lata temu coś się stało, a Maria postanowiła odejść, lecz to nie jest teraz najważniejsze.

***

- Maria- osłabiony głos odezwał się do dziewczyny, która nadal zajmowała się raną.
- Leż spokojnie. Ugryzł cię poparzeniec, ale zajęłam się raną. Twoi przyjaciele na szczęście szybko zareagowali i nie dopuścili do wdarcia wirusa do organizmu. Będziesz żył- Skończyła zakładać opatrunek i poklepała chłopaka po ramieniu.
- Czemu byłem nieprzytomny?
- Skąd mam to wiedzieć? Nie było mnie tam, a wróżką nie jestem- zaśmiała się, by rozluźnić atmosferę- A tak na serio uderzyłeś o coś w głowę

Return To Home (The maze runner) Powrót Do Domu -NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz