Rozdział 6 Olivier

928 42 14
                                    

Zależy mi, by rozdziały były dopracowane, dlatego będą pojawiać się rzadziej.

Szli teraz przez zatłoczone ulice osady.
-Juz niedaleko- Maria pokazała ręką na budynek znajdujący się nieopodal. Budynki znajdowały się blisko siebie. Kamienne lub ceglane oddzielała tylko wąska uliczka. Dachy miały płaskie a na większości z nich rozwieszone było pranie.
Znaleźli się już pod domem i weszli.
- Kogo ja tu widzę- głos rozległ się po całym pokoju. Był on duży a z każdej strony widniały pułki z rzeczami zapewnie do wymiany.
- Witaj Maria- powiedział znów ten sam głos. Jego właścicielem był mężczyzna w średnim wieku. Czarne włosy i krzywo ścięta bródka ulizane były jakimś żelem. Ubrany był w koszule i zwykle spodnie.
- Witaj Olivier- Mar podeszła do lady za którą znajdował się mężczyzna.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Potrzebuję uzupełnić zapasy wody- Newt uważnie przyglądał się im. Odwrócił, jednak wzrok, by spojrzeć na ludzi stojących przy wejściu na wyższe piętro. Było ich z pięciu. Każdy w różnym wieku. Gdy powrócił do rozmówców Mar wyciągała już czarną walizkę na blat. Był ciekawy co się w niej znajduje, więc przybliżył się.
-Witaj Newt -
Skąd mężczyzna znał jego imię? Szybko jednak zrozumiał, że Mar musiała przedstawić go, gdy skupiony był na czymś innym. Maria otworzyła walizkę. Stał jak oszołomiony. Po jednej stronie walizki znajdowały się różne bronie, pistolety, amunicję a nawet dwa elektomiotacze. Druga strona była przykryta. Olivier zaczął przeglądać bronie a gdy miał już zaglądać na drugą stronę dziewczyna złapała go za nadgarstek i obdarzyła gniewnym spojrzeniem. Mężczyzna tylko uśmiechnął się i wrócił do dalszego przeglądania broni.
- A więc wezmę dwa pistolety i jedno cacko- wskazał na elektomiotacz. Mar zamyśliła się, po czym skinęła głową
- Zgoda
Olivier klasnął w dłonie, po czym uścisnął dłoń Marii. Dwóch z ludzi odeszło po wodę, a Olivier odbierał bronię. Dziewczyna dała mu także amunicję do elektromiotacza.

- A więc gdzie zmierzacie?
- Udajemy się przez pustynię aż do morza
- Daleka droga, jednak nie takie rzeczy już robiłaś- uśmiechnął się do dziewczyny, a ta tylko odwróciła wzrok. Nie przeszło to uwadze blondyna.

Mężczyźni przynieśli zapas wody, a para udała się do wyjścia. Mar przystanęła na chwilę i odwróciła się do chłopca, który znajdował się pośród nich. Miał z 13 lat.
- Przyda ci się młody- rzuciła mu pistolet
- Dziękuję Mario-powiedział i obdarzył nas uśmiechem.
- Nie był za młody Mar- blondyn szedł tyłem naprzeciw dziewczynie.
- Zdecydowanie nie- uśmiech malował się na jej twarzy.
Ruszyła odpychając chłopaka, który ledwie ustał na nogach. Zmierzali do serca osady, by poszukać przydatnych w drodze rzeczy. Udali się także do pustelników, jednak nic ciekawego u nich nie znaleźli. I tak około godzinę chodzili po osadzie rozmawiając i śmiejąc się.
°°°
- A więc co masz w walizce
- Pytasz o to już dziesiąty raz- zaśmiała się Maria
- A ty dziesiąty odpowiadasz cytuje " Rzeczy nie na sprzedaż"
- teraz po raz jedenasty rzeczy nie na sprzedaż- zaśmiała się a on popatrzył na nią tylko udawanym błagalnym spojrzeniem. Dziewczyna zmarszczyła brwi na na jej twarzy widniał uśmiech.
- Proszę Mar
- Czemu nazywasz mnie Mar?
- W sumie to nawet nie wiem Maria brzmi zbyt oficjalnie- ruszyli w stronę wschodnich wrót by wyjść z osady.

- Dajcie ręce do góry- powiedział bez emocji mężczyzna, gdy doszli już do bramy
- Jak mówiłam tylko w północnych wrotach możemy liczyć na trochę SZACUNKU- ostatnie słowa wypowiedziane były głośniej, by strażnik twardo przeszukujący ich usłyszał
- Nie możesz pokazać mu breloczka?
- Nic sobie z tego nie zrobią. Dla nich rozkaz to rozkaz- Gdy zostali przeszukani żołnierz popchnął ich w stronę wyjścia na co Maria warknęła. Na jej twarzy pojawił się grymas na który newt zaśmiał się tylko. Dziewczyna posłała mu wzrok "serio?„ i ruszyła zostawiając wciąż śmiejącego się Newta w tyle, za nią szła Aurora.

Return To Home (The maze runner) Powrót Do Domu -NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz