22. Święta

635 35 6
                                    

- Co nucisz?
- Nie wiem pamiętam melodie, ale nie mogę przypomnieć sobie słów- jak co dnia szli przez pustynię mijając coraz to nowe okolice, lub wędrowców, którzy z zainteresowaniem przyglądali się ich dwójce.

Maria widziała i czuła, jak niepewnie zachowywał się blondyn, gdy omijali podróżników. Chociaż na brunetce ludzie pustyni nie robili większej różnicy, to jednak Newt nie spodziewał się, że na tej planecie można jeszcze spotkać normalnych ludzi i było to spowodowane zapewne tym, że jedyny obszar jaki widział to pogorzelisko, a ono nie słynęło z dobrych warunków.

Pogorzelisko było jak gniazdo każdego plugastwa świata. Była tam największa ilość poparzeńców, czy ludzi, którzy z cierpienia innych brali korzyści. Te obszary były stolicą wszystkiego, co w tym świecie było złe. Oni znajdowali się setki kilometrów od pogorzeliska. Mar zadbała o to, by jej, jak i Newta noga nie stanęła tam ani razu.

Pustynie, które teraz przemierzali na pewno nie były rajem, lecz wszędzie lepiej niż na pogorzelisku. Było tu mniej poparzeńców, a bandyci czy inni przestępcy, nie licząc wygnańców byli rzadkością. Chociaż spędziła tu dobre lata i poznała większość zakątków tych terenów, to musiała przyznać, że tam, gdzie się udają nie była ani razu.

-Może nie staraj się ich przypomnieć na siłę tylko pozwól swojemu umysłowi zaśpiewać je za ciebie- popatrzyła się na niego. Wyglądał na zdegustowanego i tak jak zawsze nie było to dla niej niezrozumiałe, wręcz przeciwnie. Stracił pamięć, część siebie, którą teraz usilnie próbował sobie przypomnieć, wygrzebać z dołu stworzonego przez dreszcz.

Czasami przyglądała mu się, gdy intensywnie wpatrywał się w jedną rzecz, starając sobie przypomnieć do czego służyła. To jak nużące odkrywanie sensu życia na nowo, jak bezsensowne przypomnienie sobie jakiś tekstów, które czytało się lata temu. Newt często opowiadał Mar historię o przyjaciołach po to, by na drugi dzień być pewnym, że jest ktoś kto o nich pamięta. Bał się, że zapomni tych ważnych dla niego ludzi, ale nie był już chory, nie zapominał. Mimo to i tak uparcie opowiadał, a Marii to nie przeszkadzało. Lubiła słuchać blondyna, gdy opowiadał, lub się śmiał.

- Wesołych świąt- ostrożnie, lecz szybko i zdecydowanie sięgnęła po nożyk, gdy tuż przed nimi zatrzymał się przechodzeń. Wyglądał na szczęśliwego i miłego, a jego czerwona czapka z pomponem mówiła wszystko. Uśmiechał się ciepło i życzliwie czekając na odpowiedź.

- Wesołych- Mruknęła i pociągła za sobą zdziwionego i zdezorientowanego blondyna.
- Co to było? Jakie święta?- zapytał ją odwracając się do tyłu.
- Przed katastrofą od 24 grudnia obchodziło się Święta Bożego Narodzenia. Jeśli ufać, że nikt nie pomylił się w liczeniu podczas katastrofy to 24 grudnia wypada dziś.
- Czemu nie świętujesz?
- Nie mam z kim, zresztą nawet jeśli miałam i tak nie świętowałam. W tych czasach trudno cieszyć się z takich rzeczy Newt. Za dużo niebezpieczeństw i niewiadomych, by żyć jak przed rozbłyskami. Ale niektórzy starają się, by ten dzień różnił się od innych.

Często mówiła, że nie lubi świąt, co nie było do końca prawdą. Była na nie po prostu obojętna, chociaż zdarzały się przypadki, gdzie ktoś chciał z nią je świętować, lecz odmawiała.

Nie lubiła tego, że ktoś na siłę próbuje przywrócić jej to, co straciła, gdy była mała. Rodzinny klimat, który czuła przy swojej matce, chęć bycia kochanym, która zamieniła się w chęć bycia samotnym. Omijała więc zbiorowiska ludzi, którzy zapraszają do wspólnego obchodzenia świąt, zresztą było to niebezpieczne. Nikt nie wie, czy koło ciebie nie stoi właśnie poparzeniec.

Co do nich nie była już pewna. Kiedyś ludzi objętych chorobą można było spotkać w każdym zakamarku pustyni, przy osadach czy obozowiskach. Obserwowały z daleka w bezruchu, rzadko kiedy atakując. Od razu by zginęli i chociaż teoretycznie nie posiadali już swojego rozumu, to jednak coś tam w zniszczonym przez pożogę mózgu podpowiadało im, żeby nie podchodzić.

Return To Home (The maze runner) Powrót Do Domu -NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz