25. Nie obiecuję, że ją puszczę

677 40 14
                                    

Newt:

- Nie chcesz iść z nami?- to pytanie padło z ust chłopaka, kiedy Mar z zamyślonym wyrazem twarzy patrzyła, a wręcz gapiła się w dal.

Dla Newta takie zachowanie byłoby co najmniej niepokojące, gdyby ten problem dotyczył każdą inną osobę, jednak jeżeli chodziło o Marię chłopak nie zamierzał nawet pytać.
Nie odpowiedziałaby.

- Jestem już na to za stary, zresztą tutaj nie mam źle- pokiwał głową na jego słowa, choć na samą myśl żołądek ściskał się nieprzyjemnie. Nie chciał zostawiać go samego ze względu na wszystko, co mogło się wydarzyć. Po tym wszystkim co widział i przeżył w czasie wędrówki nie mógł pozytywnie myśleć w momencie, w którym trzymała go nadmierna niepewność.

W takich momentach zazdrościł Marii. Tego, że umie w tak perfekcyjny sposób wyłączyć uczucia. Tego, że nie pała empatią do każdej napotkanej osoby, która okazała się być miła i przyjazna. Chciałby móc obojętnie przejść koło cierpienia innego, nieznajomego człowieka. Uśmiechać się do złej gry, ignorować ból, pomimo, że był on aż tak obezwładniający.

Mar tak umiała. Żyć bez serca, mimo to nadal będąc osobą, która zadomowiła się w myślach Newta. Ale taka była prawda. Maria Wilson nie czuła tak jak inni, ale czuła, tego były strefer był pewien.

Dzień po dniu coraz bardziej poznawał dziewczynę ucząc się kim jest, wyciągając wnioski z każdego jej zachowania. W takich momentach, jak ten, gdy brunetka jak nigdy nic stoi bez ruchu, zapadając się we własnych myśli, Newt rozumiał jak mało poznał Mar i jak mało przyjdzie mu poznać.

Niedługo mieli się rozdzielić, czego blondyn ani trochę nie chciał. Pragnął poznać ją bliżej, usłyszeć z jej ust sekrety, które chowała w sobie pozwalając im ranić ją od środka. Maria go intrygowała na swój dziwny i niezrozumiały sposób.

Była inna. Nie przypominała mu przyjaciół. W jej nieczęsto spotykanym śmiechu nie słyszał Minho, jej odwaga na pustyni nie była podobna do tej, która biła od Brendy. Nie stawiała takich kroków jak Thomas i nie kierowała jak on. W jej złości nie było ani grama Gallyego, za to była jej osobliwa obojętność.

I dlatego właśnie była tak niezwykła. Bo pokazywała mu coś czego nie widział. Coś niepowtarzalnego, a Newt był pewny, że nie znajdzie nigdzie bardziej opanowanej, choć obojętnej osoby, nie usłyszy nigdy w innym głosie jej głosu i na pewno nigdy nie porówna Marii Wilson do kogoś innego.

Mar była jedyna w swoim rodzaju, a możliwość odgadywania jej prawdziwej twarzy ratowała Newta przed szaleństwem. Kto wie, może gdyby nie to skończyłby leżąc na piasku, bez nadziei na jeszcze jedno spotkanie z przyjaciółmi. Chciałby powiedzieć im to czego nie zdążył, wytłumaczyć każdą rzecz, której nie umieścił Thomasowi w liście. Podziękować za opiekę, za pomoc i przede wszystkim za to, że razem stawiali czoła wyzwaniu walcząc za siebie do końca.

- Toniesz w myślach- stwierdził Iwo i poklepał go po ramieniu- Nie rób tego- przez krótki moment stał zbyt zaskoczony słowami mężczyzny, lecz gdy owe dotarły do jego głowy zmarszczył zdziwiony brwi.
- Czemu?
- Bo skończysz jak ona- popatrzył w stronę dziewczyny, która nadal patrzyła się w dal- A tego nigdy bym tobie nie życzył. Wiem, kiedy jest już za późno, jednak wiem też, kiedy jest szansa.

- Szansa na co?- zapytał zbity z tropu, gdy Iwo przypatrywał mu się z troską, jakby słowa, które zaraz wypowie miały go nadmiernie zranić bądź zezłościć. I może miał rację, może nie to chciał usłyszeć.

- Newt nie pasujesz tutaj.
- zaczął starzec- Nie jesteś zimnym zabójcą, nie wyglądasz też na bezdusznego człowieka, a mimo to właśnie z takim wędrujesz. Ta pustynia, ta droga przez którą musiałeś przejść, to tylko kawałek tego, co może zabrać ci ten świat. Wracaj więc jak najszybciej do przyjaciół Newt, bo nie chce, by spotkało cię to co tych wszystkich ludzi. To okropne wypaczenie. Jesteś silniejszy niż ci się zdaje, bo każdy na twoim miejscu załamałby się, upadał i nie powstał, ale nie ty. Ty Newt nadal masz w sobie dobro i ciepło, którego nie możesz utracić. Więc obiecaj mi, że nie ważne jak bardzo nie będziesz tego chciał pozwolisz, by ta dziewczyna wróciła tam skąd przyszła.- minęła dłuższa chwila zanim chłopak zrozumiał sens tych słów i nieznacznie się spiął. Co więcej nie zdawał sobie sprawy, że zaciskał pięści do momentu, w którym paznokcie powoli zaczęły przebijać suchą od gorąca skórę dłoni.
Iwo... miał jakąś rację, ale na pewno mylił się co do brunetki.

Return To Home (The maze runner) Powrót Do Domu -NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz