- Jesteś pewny, że chcesz to zrobić?- zapytał go Thomas, a on skinął głową
- To moje imię Tommy- odpowiedział jedynie i poprawiając uchwyt narzędzia zabrał się za wykreślanie swojego imienia z kamienia. Przez myśli przeszło mu wspomnienie, jak jeszcze w strefie przekreślał razem z Albym imiona poległych w labiryncie przyjaciół.
Ale teraz nie było z nim dawnego przywódcy, a na kamieniu zapisane były imiona zmarłych, nie tych żywych. Wymazując stamtąd swoje imię, myślał o tym, że przeżył. Pomimo niepewności i niebezpieczeństw przeżył i znów był razem z przyjaciółmi.
Dłonią musnął imię każdego z jego zmarłych kompanów. Winstona, Chucka, Alby'ego oraz reszty swoich towarzyszy, którzy umarli jeszcze w strefie. Zatrzymał się dłużej na imieniu dowódcy przypominając sobie, że mimo tego, że Alby umarł dawno temu nadal był z nim i pomagał przezwyciężać słabości. Jego przyjaciel i autorytet, który zawsze już żył będzie w sercu Newta.
Kiedy odnalazł imię Teresy widział, jak Thomas zaciska oczy i pomimo, że nie pałał do dziewczyny sympatią stając przy kamieniu podziękował jej za to, że uratowała jego przyjaciół i dała im szanse na nowe życie, tym samym odbierając ją sobie. I za to będzie jej wdzięczny do końca.
***
- Trzymaj stary- Minho rzucił w jego stronę ciemną kurtkę. Złapał ją patrząc na chłopaka ze zdezorientowaniem, bo przecież miał już jedną na sobie- Ukradłem ci ją, gdy myślałem, że już nigdy ciebie nie zobaczę. Należy do ciebie, więc ci ją oddaję. Nadal tobą pachnie- stwierdził Azjata, a Newt pokręcił z uśmiechem głową.
- Wąchałeś?- zapytał żartobliwie i spojrzał na ubranie, które faktycznie kiedyś należało do niego. Blondyn nie pamiętał nawet kiedy ją zdobył, jednak mogło to być podczas pobytu u byłych sojuszników Gally'ego.
- Trzymałem ją zawsze przy sobie- powiedział poważnie, a były strefer odwrócił się zdziwiony w jego stronę- No wiesz było trudno...- zaczął, a gdy podniósł wzrok znad butów jego oczy wyrażały smutek- Chyba po prostu tęskniłem za moim przyjacielem, nie powinienem był ciebie zostawiać Newt- mówił, kiedy po jego policzku spływała łza.- Nigdy nie podziękowałem ci za te wszystkie lata spędzone razem. Za to, że wspierałeś mnie, gdy inni myśleli, że u mnie wszystko w porządku. To głupie, ale ta kurtka... chciałem myśleć, że jakaś część ciebie nadal tutaj jest, mimo, że ciebie już nie było. Wmawiałem wszystkim, że tak miało być, że pogodziłem się z twoją śmiercią, podczas gdy jedyne czego chciałem to dostać z powrotem mojego brata.
Newt nic nie mówił tylko przyciągnął Minho do uścisku. Chłopak tak rzadko ukazywał swoje uczucia, że blondyn zapomniał już jak bardzo uczuciowym człowiekiem był jego przyjaciel. Oczy zaszkliły mu się, gdy na myśl przyszło mu co musieli czuć jego towarzysze, kiedy on uznawany za martwego próbował znaleźć drogę do domu.
- Weź ją jest twoja- powiedział pewnie wręczając kurtkę Azjacie- Mi i tak już się nie przyda, a ty będziesz miał co wąchać- zaśmiali się, a Minho uderzył go lekko pięścią w brzuch przez co skrzywił się, lecz już po chwili ponowił swój śmiech.
- No i się popłakałem- odwrócili się w stronę głosu, a były opiekun biegaczy widząc osoby przed nim westchnął zirytowany.
- Patelniak- zaśmiał się blondyn widząc przyjaciela, który wraz z Brendą i Jorgem stali kilka metrów dalej.
- Witaj w domu Newt.
***
- Ten list...
- Zatrzymaj go.- przerwał mu- Napisałem w nim całą prawdę, bo chciałem żebyś to wiedział. Pamiętam jego treść i wiem, że pisałem go, jakby jutro miało nie nadejść. Podświadomie wiedziałem, że nie będę miał innej szansy na pożegnanie. I mimo, że jesteśmy tutaj teraz razem, chce, żebyś wiedział, że każde zdanie, każde słowo w tym liście pisałem szczerze z czystym umysłem. Więc zatrzymaj go Tommy i wiec, że nie zmieniłbym niczego, co nas spotkało. Bo przeszłość nas ukształtowała przyjacielu i musimy się od niej uczyć, nie uciekać. Wszystko, co uczyniliśmy sprowadziło nas do tego miejsca, miejsca, gdzie ci ludzie nie muszą martwić się o swoją przyszłość. I gdybym musiał zrobić to jeszcze raz zrobiłbym, nawet jeśli wtedy oznaczałoby to moją śmierć. To my, to ty jesteś przyszłością tego świata. Zapamiętaj to Tommy.
***
2 miesiące później...
Newt szybkim krokiem ruszył w stronę namiotu głównego, gdzie jak mówił Patelniak mieli się wszyscy znajdować. Będąc w bezpiecznej przystani już kilka razy uczestniczył w zebraniu ogólnym, które najczęściej dotyczyło codziennych prac, ewentualnie godzin zwiadów. Teraz jednak spotkanie miało dotyczyć przyjazdu nowych osób, których blondyn nie ukrycie był ciekaw.
Wszedł do pomieszczenia, w którym zebrali już się wszyscy najważniejsi mieszkańcy bezpiecznej przystani z Vincem na czele.
- Newt dobrze, że jesteś- Thomas przywitał się z przyjacielem, lecz blondyn zbył go patrząc na osobę, która z uśmiechem na ustach siedziała teraz na ławce. Przez chwilę zdziwiony zapomniał jak oddychać, uszczypnął się nawet, by potwierdzić, że nie śnił, jednak dopiero dziecięcy głos, którego nie słyszał przez tak długi czas wybudził go z szoku.
- Newt!
- Leila?- złapał dziewczynkę, która z impetem rzuciła się w jego stronę i uwiesiła na szyi. Jeszcze raz spojrzał na Jace'a, który teraz stał niedaleko swojej żony Alice i z szerokim uśmiechem spoglądał na uradowaną córkę oraz niedowierzającego w to co widział blondyna.
- Znacie się?- Minho patrzył raz na przyjaciela, raz na nowo przybyłych, a na jego pytanie mężczyzna skinął lekko głową- Skąd?- zapytał zdezorientowany, a Newt był niemal pewien, że Vince uśmiecha się porozumiewawczo do kogoś, kto stać musiał za blondynem. Odwracając się nikogo jednak nie znalazł.
- Powiedzmy, że mamy wspólnych przyjaciół- popatrzył się na Samuela, który wszedł właśnie do namiotu- Spotkaliśmy się kilka miesięcy temu.
- Skoro tutaj jesteście...- Newt puścił Leilę i stanął na przeciwko Sama. Ten rzucił w jego stronę szeroki uśmiech, a on jeszcze raz rozejrzał się po każdej osobie z osobna, która znajdowała się w pomieszczeniu, lecz nie znalazł nikogo, kogo chciałby zobaczyć.
- Pójdź na plaże- zasugerował mu starszy mężczyzna- Jestem pewny, że niedługo zachodzić będzie słońce.
Nie czekał zbyt długo, by jak huragan wybiec z namiotu i udać się w jedyne miejsce, które przychodziło mu właśnie do głowy. Na plaże, tam gdzie wszystko się skończyło.
Dochodząc do momentu, w którym granica trawy kończyła się zastępowana żółtym piaskiem z zawodem rozejrzał się po plaży. A była pusta, bez jakiejkolwiek duszy, która mogłaby się na niej znajdować. Towarzyszyła mu jedynie cisza zagłuszana przez fale morza oraz szum morskiej bryzy. A Newt nie rozumiał, dlaczego jej tutaj nie było.
-Dawno się nie widzieliśmy
Odwrócił się gwałtownie słysząc ten jedyny w swoim rodzaju spokojny głos. I stała tam z delikatnym uśmiechem na ustach, ze skrzyżowanymi rękoma, obierając się o konar drzewa.
Nie zmieniła się nic przez ten czas, nadal będąc tą samą dziewczyną, którą poznał w ostatnim mieście. Ale mimo tego, że oboje wyglądali tak samo, w ich sercach zmieniło się naprawdę dużo.
Bo była tutaj mimo tego, co wydarzyło się w jej życiu, pomimo tego, że jeszcze kilka miesięcy temu nawet nie pomyślałaby o powrocie. A Newt nie wyobrażał sobie teraz życia, w którym mogłoby zabraknąć Marii Wilson, jego drogi do domu.
- Mar...
✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨
Jest to pierwszy epilog, drugi pojawi się już niedługo. Postanowiłam rozdzielić je na dwie części, ponieważ oba się trochę od siebie różnią. Ten wyjaśnił kilka kwestii powrotu Newta do przyjaciół. A drugi najpewniej już się pojawił, więc zapraszam do czytania.
22.20- epilog II
✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨
CZYTASZ
Return To Home (The maze runner) Powrót Do Domu -Newt
FanfictionCo jeśli Newt nie umarł by w ostatnim mieście, lecz cudem przeżył z pomocą nieznajomej dziewczyny? Czy zaufa tajemniczej wybawicielce i zdoła powrócić do swoich przyjaciół, natykając przy tym na wiele problemów i trudnych decyzji? Jak bardzo połączy...