24. Nikt nie wie

672 37 6
                                    

Za młodu była świadoma sądzić, że świat kończy się wraz z terenem jej wioski. Że oprócz bezkresnej pustyni nie ma nic żywego, nic ludzkiego na tym świecie. Z wiekiem poznawała coraz to dalsze tereny i powoli obalała tą teorię. Świat w istocie był bezkresną pustynią, jednak żyli na niej ludzie podobni do Marii.

Spokojnym krokiem szła przez siebie mijając zielone zagajniki roślin, czy niewysokie młode drzewa, które jakimś cudem wyrosły na tej ziemi rozciągając swoje korzenie, które dostarczały im wody. Niesamowicie długie i zakręcone korzenie, które jak w labiryncie szukały potrzeby ich życia.

To chociaż okrutne, było na swój sposób piękne, że natura zawsze znajdzie sposób, by jak Feniks odrodzić się z popiołów nagrzanej ziemi. Teraz było to czymś zaskakującym dla Mar, gdyż nie zwykła była patrzeć na takie proste, lecz jak ważne rzeczy. Przyroda rodziła się znów do życia, ona już także powinna.

Idąc w stronę bezpiecznej przystani nie odzywali się do siebie, choć nieświadomie oboje pragnęli tego samego. Nie chodziło ze strony Marii nawet o wydarzenia w jaskini, nie czuła się bowiem źle z tym, że Newt poznał jej dziecinny lęk. Każdy miewał jakieś strachy, a w jej przypadku był taką błahostką.

Szli więc dalej stykając się ramionami, a w oddali na horyzoncie mozolnie pojawiał się zamazany obraz. Drewniana chata, którą zdołała wypatrzeć mogła być dla nich jedynie miejscem do przejścia. Jednak w obliczu zbliżającej się nocy, oraz zmęczenia, które raz za razem odbierało obojgu siły byli zgodni, żeby zbadać nowe miejsce.

Na pierwszy rzut oka, w drewnianym domku nie było nic nadzwyczajnego, a Maria nie była by sobą, gdyby nie zauważyła, że nie jest on opuszczony. Drewno przykryte materiałem służyło zapewnie do palenia w kominku, a wydeptana droga prowadziła prosto pod sosnowe drzwi.

Niebezpieczeństwo. Ta myśl wdarła się do umysłu brunetki jak choroba wdziera się do krwiobiegu człowieka. Możliwości mogło być wiele, lecz nie ważne jak bardzo wierzyłaby w ludzką dobroć- w którą nie wierzyła prawie wcale- nigdy nie zdoła wyzbyć się nieprzyjemnej myśli, która sprowadzała ją do jednego wniosku. Wszystko może być zagrożeniem, a ty możesz użyć swojej siły.

Tak więc ze spokojem odłożyła walizkę i sprawnym ruchem otworzyła ją, by następnie wyjąć swój łuk oraz kołczan, który jak na zawołanie wpasował się do jej postury. Newt spoglądał się na nią niezdecydowanym wzrokiem, ale nie odezwał się na jej krok ostrożności. Pozwolił, by bez pośpiechu szła przez wydeptaną suchą ścieżkę.

Mogliby ominąć chatę zapominając, o tym, że na takim terenie, gdzie w zasięgu kilometrów na pewno nie znajdowały się inne zabudowania ktoś mieszka. Jednak ciekawość była pierwszym stopniem do piekła, a Mar już od dawna stąpała po jego gorących ziemiach.

Pozwalała więc, by jej stopy jak mechanizm ruszały się niemal idealnie cicho i swobodnie. Jak zahipnotyzowana oddala się uczuciu niewiedzy i wynikającej z niej dziwnej ekscytacji. Maria większość swoich działań powtarzała setki razy, więc nie musiała korygować swoich ruchów.

Jak mechanizm napędzany przez lata powtarzających się działań.

To niczym nie różniło się od pogoni za wrogiem, czy ucieczką przed niebezpieczeństwem. A jednak teraz był przy niej Newt, a jej myśli natarczywie obracały się wokół jego osoby. Musiała zmienić swój sposób działania, by nikt z nich nie ucierpiał. Nic nie pomagało odgonić tych myśli.

Mogła wmawiać sobie, że blondyn sam poradzi sobie z zagrożeniem, przecież radził sobie przez tyle lat, lecz i to nie pomagało i nie pomoże. Gdy umysł Marii coś sobie postawi, nie pozwoli, by o tym zapomnieć

Return To Home (The maze runner) Powrót Do Domu -NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz