16. Czyli to koniec?

763 35 9
                                    

Siedzieli przed bunkrem. Cisza trwała nieprzerwanie od momentu wyjścia ze schronu i zajęcia miejsc na piasku. Jedynie Kieran został w budynku opiekując się chorą, wyczerpaną siostrą.

W skupieniu i zmęczeniem psychicznym rozkopywała piasek suchą gałęzią, tworząc na nim przeróżne nic nie znaczące symbole. Czuła napięcie u reszty towarzyszy, jednak nie podzielała go. Była znudzona i ostatnim, co chciała robić, było tłumaczenie się Johnowi i Emily.  Zresztą z czego miała by się tłumaczyć?

Została tu tylko i wyłącznie ze względu na to, że ma już dość zbuntowanego blondyna, który zapewnie po jej odmowie wypominał by jej to zdarzenie do końca drogi, doprowadzając Mar do białej gorączki. Co jak co, lecz przy byłym streferze jej stoicki spokój idzie w dal i coraz to dłużej zajmuje mu droga powrotna.

Teraz jedynie na czym może polegać jest rozum, który i tak za niedługo miał- ładnie mówiąc- zaniknąć pod czarnymi plamami pożogi.
- Więc...- dopiero po tych kilku niezręcznych minutach Newt rozpoczął rozmowę przeciągając ostatnią literę.

Obdarzyła go znudzonym spojrzeniem i odwróciła się do nowo poznanych. Wyglądali na spiętych i zestresowanych, co zobaczyć można było po ich sztywnej postawie ciała. Wpatrzeni w punkt w oddali niechętnie odwrócili wzrok w stronę blondyna, nadmiernie starając się unikać jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z Marią.

Dziewczyna przewróciła oczami. Mogła być teraz kilometry bliżej bezpiecznej przystani, a teraz siedzi z ludźmi, którzy jak mogła się przekonać nie pałają do niej miłością.
- Nie gryzę- zmusiła się na łagodny wyraz twarzy i delikatny nieco sztuczny uśmiech.- jeszcze- wymamrotała, jednak dosyć wyraźnie, by usłyszeli ją pozostali.

- Mniejsza z tym- zmienił temat Newt uciekając od przeraźliwych myśli kłębiących się w jego głowie- Gdzie idziecie?
- W stronę osady górniczej- odpowiedziała niepewnie Emily, gdy John skinął głową.
- Do czego?

- Do osady górniczej. Jedna z osad położonych kilkanaście kilometrów stąd. Niby bogata, ale niby nie. To niebezpieczne zapędzać się w tamte strony, do tego z chorym dzieckiem.- Mar przeniosła wzrok na Johna podnosząc pytająco brew. Oczywiście musiała dokładnie opowiedzieć Newtowi, by ten podczas rozmowy nie czuł się niedoinformowany.

- Górnicy jak górnicy są potrzebni do wydobywania surowców. Swego czasu w osadzie mieszkali tylko pracownicy, lecz z roku na rok coraz więcej osób zaczyna zachodzić w tamte tereny. U górników w dosyć szybki i łatwy sposób zarobisz niezłą sumę, lecz są też minusy. To jeden wielki burdel. Na każdym roku bary, a na ulica roi się od pijaków i złodziei, a co za tym idzie liczne rabunki, pobicia, szantaż, zabójstwa...- zaczęła wyliczać na palcach każde przestępstwa, które działy się w tamtej osadzie. A było ich całkiem sporo. Maria była tam tylko raz i szczerze nie chciała tam wracać.

- Osada da nam start.- szybko przerwał jej wyliczenie- Tylko tam mamy szansę na szybki zarobek i na przeżycie. Dobrze wiesz jak żyje się na pustyni. Wiążemy koniec z końcem i nadal nie możemy się ustatkować. Ta osada to nasz jedyna nadzieja.- John spuścił wzrok na piach, a czarnowłosa delikatnie złapała starca za ramię.

- Jesteście rodziną?- Newt przyglądał się temu z wielkim współczuciem. Wiedział, że życie na pustyni jest okrutne, lecz nigdy nie widział i nie słyszał nic takiego z ust Marii.

Zapewne dlatego, że dziewczyna uznała za informację o reszcie ludzi  za zbędne i wysiliła się na krótkie mogło być lepiej.
Teraz widział nędzę w jakiej żyją pustyni.
Chciał coś zrobić dla tych ludzi ale widział, że nic nie może. Ani nie ma pieniędzy, ani nie jest Marią.
Popatrzył na dziewczynę wyczekująco na co ta zmarszczyła brwi. A więc u niej jak zwykle.

Return To Home (The maze runner) Powrót Do Domu -NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz