41

819 58 12
                                    

- Mari wszystko w porządku? - Blondyn spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi zielonymi gałami i myślałam ze umrę.

- Tak jasne! - NIE KURWA NIE JASNE! Nic nie było jasne przecież ja srałam pod siebie w tym momencie. Weszłam w posta którego Adrien właśnie dodał i byłam tam ja pijąca kawę a blondyn skomentował to serduszkiem. JSKXKXMX. Pomocy. Zdjęcie już się rozchodziło po świecie oczywiście mnóstwo serduszek i komentarzy. Jedne mocno pozytywne niestety były także negatywne. Doszło mi mnóstwo obserwacji i wiadomości na dmach co było dosyć męczące. Nie wiem jak Adrien mógł tak żyć cały czas to totalnie wyczerpujące. Wyciszyłam telefon i uśmiechnęłam się w stronę chłopaka. Ten odwzajemnił uśmiech i przez chwile panowała cisza ale nie taka niezręczna tylko taka przyjemna cisza. Odetchnęłam z ulgą.

Dopiliśmy kawę do końca, chłopak zapłacił i wyszliśmy z pomieszczenia kierując się w stronę parku. Na całe szczęście dziś nie mieliśmy żadnych sesji wiec mogliśmy się po prostu rozkoszować przyjemna cisza. Do czasu no właśnie do czasu. Kiedy już usiedliśmy na ławce i zrobiło się miło jakiś debil zwany władca ciem zaraz cię zjem stworzył super hiper kreaturę i trzeba było zawijać kiecę.

- Mari ukryj się tu ja sprowadzę pomoc! - Chłopak nakazał schować mi się za drzewem a sam pobiegł gdzieś w nieznanym mi kierunku. W zasadzie było mi to na rękę mogłam swobodnie się przemienić i nie martwić się, że zaraz ktoś mnie nagra.

- Co tym razem? - Przemieniłam się i stanęłam tuż obok Czarnego Kota, który już sprawnie zajmował się złoczyńcą.

- Typ nie podlewał kaktusa aż mu umarł i jakiś gość mu powiedział ze nawet kaktusa nie jest w stanie utrzymać no i teraz masz walczysz z żywym kaktusem dosłownie rzuca w ciebie igłami. - JAPIERDOLE. To było pierwsze co pomyślałam.
Wc-towi chyba naprawdę się nudzi żeby aż zniżać się do takiego czegoś! Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu i walcząc z kaktusem ledwo wytrzymywałam żeby zaraz nie walnąc czegoś głupiego. Pieprze serio kaktusem? Kuźwa ja też doprowadziłam do śmierci kaktusa i to nie jednego. TO NIE MOJA WINA ON PO PROSTU SAM JAKOŚ.
Nie ważne no.

- Co tam kropeczko jak ci się podobał nasz dzisiejszy rywal? - Zielonooki zapytał kiedy tylko oczyściliśmy akumę.

- Wiesz.. no cóż.. - zaczęłam się śmiać a chłopak po chwili do mnie dołączył.

- Napewno specyficzny typ ale w sumie nieźle król ciem musi być zdesperowany. - mruknęłam a partner przytaknął. Uśmiechnęłam się do niego a już po chwili trzeba było się zbierać bo nasze miracula zaczęły pikać.

- To narazie Kocie!

- Narazie Biedrona!

Pożegnaliśmy się i tyle go widziałam a pozostało mi jedynie dziwne uczucie jakby motylków w brzuchu. Co za paranoja. Jezu dobra wracam do Agresta bo się chłop poszcza jak mnie nie będzie za tym drzewem.

Poudajemy księżniczko? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz