3.

11.1K 298 3
                                    

   Mężczyzna o imieniu Costa, ciągnie mnie w swoją stronę. Zaczęłam się trochę z nim szarpać, i próbować się jakoś uratować.  

-Musisz mi uwierzyć- mówię, nawet sama nie wiem do kogo.

Costa instruuje mnie jak mam iść, a ja jak głupie ciele wszystko robię. Z oddali słyszę męskie głosy. Chwilę potem przez worek, zaczynam czuć świeży podmuch wiatru. Uśmiecham się, kiedy wiatr sunie po mojej twarzy. W takich chwilach człowiek wszystko docenia bardziej. Cały czas potykam się o własne nogi. 

-Ona jedzie ze mną- mówi mój porywacz

Przechwytuje mnie, jego dotyk jest dziesięć razy mocniejszy, niż Costy. Jeśli chce mi jeszcze na koniec wyrwać rękę, to jest na dobrej drodze. 

-No proszę, proszę, kogo my tu mamy- słyszę nowy obcy głos.

-Tato-robi przerwę, i mocniej mnie szarpie żebym stanęła bliżej.-Jadę z nią na magazyny. 

-Świetnie synu-chwali go.- Zrób porządek z tą ździrą, niech każdy się dowie, jak traktujemy zdrajców, nawet kobiety-odchodząc ocieram się o jego ramię. 

Jaki ojciec taki syn, nagle nabiera dla mnie nowego znaczenia. Zaczynam stawiać lekki opór, mój oprawca wyczuł to i sam wzmocnił swój uścisk. Nie wiedziałam, że to możliwe, ale teraz to czuje jak krew przestaje mi dopływać do prawej ręki. Po chwili ojciec z synem się żegnają, i zostaje wepchnięta do auta. Po mojej lewej, i prawej siedzą goryle, mojego porywacza. A więc tak kończy się moje 24-letnie życie, za dużo w nim nie zrobiłam, ale gdybym wiedziała co mnie czeka w przyszłości. Jedziemy tak już jakiś czas, a mnie spokojna jazda zaczyna kołysać do snu. Zrywam się, kiedy zaczynamy jechać po żwirze. Coraz bliżej mojego miejsca docelowego. Auto zgasło, a ja znowu siłą zostaje wyciągnięta z auta, i szarpią, mnie w swoją stronę.

-Puść mnie, pójdę sama- mówią zła

Drepcze nieporadnie przed siebie. Ich obecności nie da się zignorować. Instynktownie chcę jak najbardziej wydłużyć ten moment, może w końcu mnie olśni, i sfinalizuje mój plan ucieczki. Po drodze co chwile się o coś potykam. Mężczyźni co chwilę wzdychają, i dają mi znać jak wkurza ich moja nie poradność. Robię jeszcze kilka małych kroczków. Aż potykam się o wystający konar. Słyszę nieprzyjemny trzask. Mam nadzieję, że to nie żadna część mojego ciała. Mozolnie się podnoszę. Szok opuszcza moje ciało, a jego miejsce zajmuje straszliwy ból kostki. Próbuję ściągnąć buta, żeby sprawdzić czy kostka mi nie odpadnie. Potem przenoszę wzrok przed siebie. Wielkie magazyny, no a więc tam miało dojść do mojego zabójstwa. 

-Ja pierdole-słyszę za sobą głos Costy.

Odwracam głowę, w jego stronę i dopiero wtedy dochodzi do mnie co się tak naprawdę stało, ja ich widzę. Panika ogarnia mnie na nowo. Zaczynam się od nich odsuwać. Przelatuję wzrokiem po mężczyznach. Wolałam ich nie widzieć. Każdy z nich jest wysoki, i dobrze zbudowany. Mogliby mi gołymi rękami, kark skręcić. 

OpaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz