1.

15.9K 325 60
                                    

Nawet nie wiem ile tu już jestem. Żebym jeszcze wiedziała co takiego zrobiłam, że siedzę teraz związana z jakimś śmierdzącym workiem na głowie. Gdy wracam pamięcią do ostatniego dnia, który nie zlewa mi się w całość, siedziałam sobie właśnie w jednej z moskiewskich kawiarni z rodzicami, oraz wujostwem.  Nagle do środka wpada kilka zamaskowanych postaci, i zaczynają zmierzać w moją stronę. Potem już nic nie pamiętam, zapewne znalazłam się tutaj, i tak tkwię do dnia dzisiejszego. 

- Jak wyjdę będziesz mogła ściągnąć worek- oznajmia mi jeden z moich porywaczy

Kiedy słyszę jak drzwi się zamykają, pośpiesznie zdejmuję worek, ku mojemu rozczarowaniu, to wszystko to nie był tylko sen. Wciąż znajduję się w tej obskurnej piwnicy. Zaczynam jeść, rozmyślając, jak mogę uciec z tego piekła. Moje szanse są znikome, gdyż nie ma tu żadnego okna, a drzwi z tego co słyszałam w nocy cały czas ktoś pilnuje. Jak mam być szczera to jestem na skraju załamania nerwowego. Pytałam tych przestępców po co im jestem, co ja tu robię, lecz spotykam się tylko z ich śmiechem, nie dodawało mi to odwagi.

-Skończyłaś?- słyszę kolejny groźny głos przez drzwi.

-Tak- odpowiadam mu słabo

-Załóż worek- odpowiada mi szybko.

Ostatni raz omiotłam wzrokiem piwnicę, i założyłam worek na twarz. Kiedy słyszę otwieranie się drzwi. Następnie znów związuje mi mocno ręce. Krzywię się z bólu. Po chwili namysłu, jeszcze raz spróbować dowiedzieć się co ja tu robię. Miło byłoby gdyby ktoś w końcu, mnie oświecił co ja tutaj robię.

-Dlaczego tu jestem?-mój głos z dnia, na dzień brzmi coraz bardziej żałośnie.

Odpowiada mi cisza, no tak na co ja liczyłam, że zaraz mi opowie cały swój niecny plan, a potem szczęśliwy wypuści. Wzdycham ciężko.

-Już niedługo szef przyjedzie, to się wszystkiego dowiesz, cierpliwości.

-Jaki szef? Kiedy dokładnie wróci?-pytam szybko lecz słyszę już tylko zamykanie drzwi.

Już nawet nie mam siły z nimi walczyć. Na początku nie poddawałam się tak łatwo walczyłam, krzyczałam. Teraz brak mi na to sił, skutecznie stłamsili resztki mojej waleczności. Zaczęłam się godzić z moim losem. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, jak zawsze budzę się cała obolała, niedługo przyrosnę do tego krzesła. Jednak zbudziło mnie zamieszanie za drzwiami, i obcy głoś, którego jeszcze tutaj nie słyszałam. Nagle drzwi się otwierają, i ktoś przez nie wchodzi. Czuję na sobie ich wzrok, i aż się cała spinam. W ciszy czekam na to co zgotował mi los. Jeden z nich podchodzi bardzo blisko mnie, aż uderza we mnie ściana jego mocnych, męskich perfum. Słyszę, że obchodzi mnie dookoła. Staram się podążać za nim, worek skutecznie mi to utrudnia. 

-Nawet nie wiesz, ile czekałem na ten moment-nagle słyszę zza siebie.

Głos był tak mocny, że wszystkie włoski stanęły mi dęba. Nieprzyjemne ciarki, przeszły wzdłuż kręgosłupa. Mężczyzna znowu się przemieszcza, a ja wciąż staram się nadążyć za nim. W mojej głowie zaczęły się tworzyć wyobrażenia mężczyzny. 

-Nie odezwiesz się?-pyta mnie

Chcę się odezwać, nawet nie wie jak bardzo, jednak strach skutecznie mnie paraliżuję, a worek na głowie jeszcze to potęguje. Próbuję wykrzesać z siebie jeszcze trochę odwagi. Oddycham głęboko, i czuję jak z każdą sekundą adrenalina płynąca w moich żyłach spada.

-Co ja tu robię?

Śmiech, tylko tyle słyszę, mocny śmiech. Przyzwyczaiłam się do tego, bo śmiech lub cisza to ich dwie możliwe odpowiedzi na moje pytania.

-Dziwne pytanie zadajesz dziecinko-słyszę po chwili odpowiedź

-Dlaczego mnie porwałeś?-pytam 

Znowu śmiech.

-Przecież wiesz dlaczego tutaj jesteś, obiecałem Ci coś kiedyś i spełniam obietnicę-odpowiada pewny siebie.

Robię skrzywioną minę na jego odpowiedź. Zastanawiałam się jakie mogą być powody mojego porwania. Zawsze przychodziły mi tylko dwa do głowy. Jeden to okup, a dwa wywiozą mnie do jakiegoś burdelu. Ale tego co powiedział, ten mężczyzna kompletnie nie mam pojęcia co się tutaj wyrabia.

-To jakaś pomyłka- mój głos lekko drży.

Jak mniemam mój porywacz, olał moje słowa. Słyszę tylko jak przechadza się, z kąta, w kąt.

-Nie wydaje mi się żeby tutaj doszło do pomyłki Nino. Szukałem Cię wiele dni, zdradziłaś mnie dziecinko, teraz musisz za to zapłacić- opowiada po chwili

Panika ogarnia całe moje ciało. Jestem pewna, że doszło do jakiegoś ogromnego nieporozumienia, i to nie ja miałam zostać porwana, tylko jakaś inna biedna dziewczyna. Kto by pomyślał, że za zdradę facet jakiejś kobiecie będzie chciał wyrządzić taką szkodę. Doszłam do wniosku, że mężczyzna musi mieć jakieś problemy z psychiką, a moja natura psychiatry zaczęła stawiać diagnozy. 

-Ja nie jestem żadną Niną-odpowiadam wciąż spokojnie.

To co nauczył mnie mój zawód, to żeby zawsze trzeźwo myśleć, a ja nie chce powiedzieć nic, co mogłoby zdenerwować mojego porywacza. Mogłoby się to dla mnie bardzo źle skończyć, a ja umierać nie chcę, nie teraz, i nie tutaj. Przed oczami stają, mi moi rodzice, którzy pewnie umierają ze strachu co się ze mną dzieje, moje plany i marzenia na przyszłość, i wiem że nie mogę się poddać. Muszę walczyć o siebie.

-Musiała zajść jakaś pomyłka, ja nie mam na imię Nina, i nie zdradziłam Cię-przemawiam spokojnie, jak do dziecka.

Mężczyzna nie odnosi się do moich słów. Cisza coraz bardziej mnie dobija. 

-Jesteś tutaj?- pytam

-Tak jestem, znam Cię Nino, i nie nabiorę się już więcej na twoje słodkie oczka-odpowiada

-Czyli to dlatego mam worek na głowie?- przewracam oczami na jego wypowiedź. Co za skończony idiota. 

-Tak, dobrze wiesz jaką miałem słabość do Ciebie, jedno twoje spojrzenie i robiłaś ze mną co chciałaś.

Impulsywnie sięgam rękami do worka. Dźwięk odbezpieczanej broni, sprawia że zastygłam jak słup soli. 

-Ani mi się waż-słyszę jego głos, i czuje jak szarpie mnie za ręce.-Związać ją lepiej. 

Czuję jak mężczyźni ciągną moje ręce za plecy, i związują tak, że każdy ruch sprawia mi niewyobrażalny ból. Poddaję się w moich szarpaninach sama z sobą. Muszę jakoś wykorzystać okazję, że on tu wciąż jest, i uświadomić go, że nie jestem tym za kogo mnie ma.

-Ściągnij mi ten worek, proszę, zobaczysz że nie jestem tą kobieta- mówię błagalnie

W dwóch krokach znajduje się przy mnie. Łapie za rąbek worka, a ja już witam się ze słodką wolnością. Jakie było moje zdziwienie, gdy jego dłonie zsunęły się na moje gardło. Zacisną je tak mocno, aż zaczęłam tracić kontakt z rzeczywistością. 

-Nie zadzieraj ze mną kobieto, i tak już twoje dni są policzone- mówi groźnie- powiesz mi jutro wszystko o Twoim nowym kochasiu, i dostaniesz kulkę w łeb.

Jego słowa sprawiły, że atak paniki ogarnął całe moje ciało. Zaczynam się szarpać. To go nakręca, bo jeszcze mocniej zaciska na mojej szyi, swoje obrzydliwe wielkie łapska. Czuję jak zaczynam odpływać, następnie witam się z wszechogarniającą ciemnością. 



OpaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz