10.

7.2K 176 1
                                    

Budzę się, a na piersi czuje czyjąś rękę. Otwieram leniwie jedno oko, potem drugie. Żałuję tego prawie natychmiast. Wydaje z siebie jakieś leniwe odgłosy przeciągania się, a wtedy czuje jak z drugiej strony łóżka, ktoś przewraca się na drugi bok. Co jest, przecież nigdy nie zostaje z żadną dziewczyną do rana, to nie w moim stylu. Postanawiam przypomnieć sobie po kolei co sie wydarzyło wczoraj, i jest jak grom z jasnego nieba, przed oczami staje mi Costa, któremu każe się prowadzić do sypialni Karinki. Nie, nie, i jeszcze raz nie co za koszmar, jak mogłem się tak uwalić, i iść do niej, a ona dlaczego mnie stąd nie wywaliła. No jasne dlaczego, przecież jak się upiję to nic mi nie przegada. Nawet gdyby tu wojsko sprowadzili, i tak bym tutaj został. Powoli, i cichutko próbuję wstać, otwieram jeszcze raz oczy, i kieruję wzrok, na drobną dziewczynę w moim łóżku, a raczej w jej łóżku. Jest piękna, jej włosy są rozczochrane, policzki zarumienione. Wzdycham ciężko, ponieważ wiem w jakiej dupie się znalazłem, i co ja teraz mam zrobić. Co z moimi obietnicami, nigdy więcej bab. Wszystko poszło się walić, przez tą małą. Znowu chcę tych prostych rzeczy, chcę żeby ktoś był przy mnie na dobre i złe, żeby mnie wspierał, opiekował się, czasem postawił do pionu. Muszę stąd wyjść jak najszybciej, bo zaczynam gadać jak baba. Wstaję szybko, i wychodzę z jej sypialni, no nie zostaje mi teraz nic, jak tylko jej unikać, i udawać że nic się nie stało. Tak, tak postępuje każdy dorosły, poważny facet. Idę szybko do siebie, biorę prysznic, ubieram się i schodzę na dół. Kiedy wchodzę do kuchni, wita mnie uśmiech Ani, i już wiem o co chce zapytać, więc szybko biorę jedzenie, i idę do gabinetu- Nie będę się nikomu spowiadał- co ja najlepszego zrobiłem. Przeglądam papiery, i przypominam sobie, że dziś mam się spotkać z nowymi dostawcami alkoholu. Na samą myśl o nim, aż wymioty pochodzą mi do gardła. Dzwonię do Wasilija mojego menadżera i informuję go, że ma się zająć tym akloholem, on grzecznie się zgadza i rozłączamy się. Potem załatwiam inne ważne sprawy, i rozeznaje się jak idzie nam nasze śledztwo w sprawie mojej byłej, i jej łajdaka. Aż się uśmiecham sam do siebie, bo mamy poważne tropy na nią, już mi nie ucieknie. Jednak teraz zaczynam zdawać sobie sprawę, z tego że odkąd Karinka jest tutaj coraz bardziej nie chce żadnej zemsty, przez nią nie tylko gadam jak baba, ale i się w nią zamieniam. Idę po rzeczy na zmianę, i pójdę na siłownie to na pewno, dobrze mi zrobi, tym bardziej że wieczorem muszę nadzorować z chłopakami nową dostawę koki z Kolumbii. I oczywiście kiedy idę na górę spotykam ją. Patrzy na mnie, i widzę że próbuje powstrzymać śmiech. Przez nią sam się gubię, i przechodzę koło niej obojętnie sam nie wiedząc co chcę tym osiągnąć- to teraz się popisałeś Dorian- mówię w duchu. Obracam się by jakoś naprawić błąd, sam nie wiem co zrobić, ale jej już nie ma. Przebieram się, i schodzę na siłownie do moich chłopaków, zaczynamy ćwiczyć, a potem zrobimy sobie małe sparingi.

-Szefie, to może w nagrodę będę mógł gdzieś zaprosić Karinkę?- pytam mnie jeden z moich żołnierzy Kostia on nawet nie wie w jakie gówno właśnie wdepnął.

-W nagrodę to ja mogę Cię nie zajebać dziś-odpowiadam mu śmiertelnie poważnie. Czy ta dziewczyna musi podobać się każdemu, przez to jeszcze bardziej chcę żeby była ona moja. W sumie już jest, na to stwierdzenie banan pojawia się na mojej buzi. Jest moja czy tego chce czy nie. Po skończonych sparingach idziemy się wykąpać- oczywiście wszytskie wygrałem, jak że mogłoby być inaczej. Idę do kuchni coś zjeść, a mój wzrok ląduje na leżaku, na którym siedzi sobie Karinka i czyta książkę, chyba do niej pójdę, i sprawdzę jak się ma sytuacja, nadal nie zmieniłem zdania, i będę udawał że nic się nie stało. Ale szybko się wkurzam kiedy widzę jak Kostia ten mały playboy przysiada się koło niej, i zaczynają rozmawiać. Wkurzony biorę swoje jedzenie na taras, i tam jem żeby wszystko słyszeć, jednak słyszę tylko ich śmiechy. Nerwy buzują we mnie, i zaraz zastrzelę tego gówniarza. Wstaję szybko i idę do Ivo, mojego szefa ochrony. 

-Ten Kostia to nie ma jakieś roboty- wrzeszczę- znajdź mu coś, niech skończy w końcu latać za każdą dupa- dalej krzyczę i widzę że Ivo wyciąga z kieszeni telefon. Oddalam się wtedy, i widzę jak Kostia zrywa się i idzie w moją stronę, nie panuję nad sobą już kompletnie, i uderzam go w nos z całej siły. Nie obchodzi mnie, że Karinka patrzy z przerażeniem na to wszystko. Kostia rozumie za co dostał, i odchodzi szybko. Słyszę jeszcze śmiechy Ivo z tyłu, ale to już ignoruje. Karinka podchodzi do mnie.

-Dorian co się stało- pyta przerażona- a ja widzę że martwi się o tego szczyla. Patrzę tylko na nią z pogardą i odchodzę. Widzę, że zmierza w stronę Kostii, i wtedy łapie ją za ramię.

-Ani się waż iść do niego, bo go zabije- mówię jej dobitnie.

-Dorian, co się stało, oszalałeś- pyta mnie- oczywiście, że oszalałem na jej punkcie, ale nie mam pojęcia jak jej to powiedzieć, ani pokazać, czuję się jak zagubione dziecko.

-Przestań mi mieszać w głowie dziewczyno- mówię, i odchodzę jednak ona mi nie daje.

-Jak ? pyta- Jak Ci mieszam w głowie?- nie mam zamiaru odpowiadać na to pytanie, bo sam jestem w tym wszystkim zagubiony, chcę jej, ale i boję się tego wszystko. To śmieszne dwumetrowy chłop boi się drobnej kobietki, już raz się dowiedziałem jak one mogą złamać człowieka, i chyba drugi raz nie chcę się dowiadywać. Sam nie wiem co mam zrobić, kompletny mętlik w głowie. Słyszę, że biegnie za mną, ignoruje to, jak i ignoruje jej wołanie za mną. Pojadę do ojca i z nim pomówię, może on mi jakoś pomoże, w końcu zawsze mogłem liczyć na niego.

-Dorian- słyszę jej głos kiedy już mam wsiadać do auta- Dorian, poczekaj- odwracam się do niej, i czekam na to co ma do powiedzienia.

-Gdzie jedziesz?-pyta mnie miło 

-Do ojca, muszę z nim porozmawiać- odpowiadam obojętnie

-Możemy porozmawiać jak wrócisz- patrzy mi głęboko w oczy, i wiem że zrobię dla niej wszystko, na samą tą myśl aż ciarki mi przeszły.

-A niby o czym?-pytam wciąż obojętnie, patrząc na zegarek dając jej do zrozumienia, że czas mnie goni. Ona w tym czasie spuszcza wzrok, i wiem że już nic nie powie.-Dlaczego przeciążasz nogę, lekarz Ci zabronił- mówię poważnie.

-Kazał mi- zaczyna- a zresztą i tak Cię to nie interesuje, wiec o czym my mówimy- mówi to smutna a mnie kraja się serce, na jej ton głosy wyraz twarzy i oczu.

-Porozmawiamy jak wrócę- mówię jej i wsiadam do auta, pokiwała lekko głową, i słabo się uśmiechnęła. Czekam aż dokuśtyka do domu, i wtedy odpalam auto- co za niedobra gówniara- myślę sobie. Miała nie przeciążać nogi, chyba że aż tak bardzo chce operacji. Kiedy myślę, o jej nodze dochodzi do mnie jak mało czasu, zostało nam razem. Muszę pogadać z ojcem, on teraz bardziej obyty w tych sprawach, w końcu ma młodą żonkę. Zapinam pasy, i kieruję się w stronę jego willi. 

OpaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz