5.

13K 278 58
                                    

Nawet nie pamiętam, jak znaleźliśmy się w aucie, czuje tylko, że moje życie znowu zaczyna mi się sypać.

-Nie zostanę z Tobą, obiecałeś mi wolność po wizycie- mówię do niego

-Karinko, nie sądzisz że okoliczności się teraz zmieniły?- pyta mnie spokojnym głosem.

-Nie, nie sądzę, masz mnie zawieźć na lotnisko, albo nie wiem jakąś stacje, poradzę sobie sama.

-Za dwa tygodnie- oznajmia już poważniejszym głosem.

Nie wytrzymam w jego towarzystwie choćby dwóch minut, to chyba czas na podjęcie poważniejszych kroków, pomimo mojego stanu zdrowia. Powinnam się uspokoić, i pomyśleć na spokojnie, jednak mój chory temperament podejmuje decyzje sam.

-Jak masz na imię- pytam go po kilki minutach.

Patrzy na mnie we wstecznym lusterku, jakby szukał w tym jakiegoś haczyka. 

-Dorian- odpowiada po chwili.

Co za piękne imię, dla paskudnej osoby.

-Dorianie, czy skrzywdzisz mnie?-pytam go 

Wyraźnie nie spodziewał się tego pytania, a ja patrzę na niego wyczekująco, żeby podjąć dalsze kroki mojego planu.

-Nie Karinko, nie skrzywdzę Cię już- odpowiada pewny siebie- może nie jestem najlepszym człowiekiem na świecie, ale niewinnych osób nie krzywdę.

-Świetnie.

Tylko tyle odpowiadam, i zaczynam wykonywać mój plan. 

-Dorian, będę wymiotować- kłamię go.

On od razu włącza kierunkowskaz, i zatrzymuje się na poboczu, a ja otwieram szybko drzwi, i jakimś cudem wychodzę z niego. Dorian w mgnieniu oka jest przy mnie, i próbuje mnie dotknąć, co spotyka się  z moimi protestami. Kiedy chowa ręce do kieszeni, rozglądam się i zaczynam obmyślać dalszy plan ucieczki. Zaczynam kuśtykać trochę dalej od niego, w kierunku barierki, wiem że on cały czas czujnie mnie obserwuje, czuje to na plecach.

-Co Ty... - zaczyna pytać 

Nie dokańcza swojego pytania, ponieważ kucam, i udaję że czekam na wymioty, on chce podejść bliżej, jednak zatrzymuję go gestem dłoni. Rozglądam się dalej, i widzę w końcu nadjeżdżające auto. Podnoszę się jak najszybciej jak kto możliwe, w moim obecnym stanie, i zaczynam biec w kierunku jadącego auta, wymachując rękami przy tym. Widzę, że on zrywa się zaraz za mną, i w dwóch krokach jest przy mnie i łapie mnie w ramiona, i ciągnie w stronę auta.

-Co Ty wyprawiasz dziewczynko- krzyczy do mnie

-Puszczaj mnie- również krzyczę 

Wierzgam się jak mogę, jednak on ma dużo więcej siły ode mnie, auto przejeżdża obok, nas a ja czuję już smak porażki, pomieszany ze łzami, które właśnie zaczęły mi płynąć po policzkach.

-Uspokój się- nakazuje mi 

-Sam się uspokój- odpowiadam chamsko do niego

Kiedy jesteśmy już przy aucie, on siłą mnie do niego wpycha uważając jednak na moją nogę.

-Uspokój się rozumiesz, bo zaraz złamię obietnice.

Patrzę na niego oczami pełnymi łez.

-Już bardziej skrzywdzić mnie nie możesz- wykrzykuje mu w twarz

Widzę, że się wściekł, i zatrzaskuje mi drzwi przed nosem. Wsiada szybko do auta, i rusza. A ja zaczynam godzić się z porażką. Cała droga znowu mija nam w kompletnej ciszy, kiedy wjeżdżamy do garażu, podchodzi do mnie i próbuje mi pomóc.

OpaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz