36. Epilog II

7.1K 171 26
                                    

    -Dorian, Dorian- dochodzi do mnie przez mgłę głos mojej Karinki.- Dorian!- ponawia. 

Znowu, nastała cisza, a ja mogę na nowo wrócić do krainy snów. Nie na długo bo chwile później zostałem brutalnie, bardzo brutalnie oblany wodą. Otwieram oczy, i patrzę zły na sprawcę. Karinka, moja piękna żona Karinka, na nią nigdy nie potrafię się złościć. Zwłaszcza kiedy widzę ten cudowny uśmiech. 

-Wstawaj, bo się spóźnimy na ślub. Przypominam Ci, że jesteś świadkiem- wyciera delikatnie moja mokra twarz puszystym ręcznikiem.- A chłopaków trzeba jeszcze ubrać, ja nie mam czasu Kira już tu jest- patrzy chwilę na mnie, czekając na jakąś reakcje.- Co się tak patrzysz na mnie?- pytam dotykając twarzy. 

-Kocham Cię- mówię, i przyciągam ją za kark żeby złożyć namiętny pocałunek na jej ustach. 

Od dnia, w którym prawie ją straciłem mija dziesięć lat, a ja codziennie dziękuję Bogu za ten cud. Karinka dwa miesiące leżała nieprzytomna w szpitalu. Wiele razy myślałem, że ją straciłem, ale ona nie poddawała się. Walczyła dla mnie, i dla Arii. Nasza córka ma już dwanaście lat, i zaczyna wchodzić w głupi wiek, ale ja wiedziałem kogo wziąć sobie za żonę. Karinka umie z nią rozmawiać, i jest jedyna osobą, na którą Aria nie fuczy. Z moja żoną doczekaliśmy się jeszcze trzech chłopaków. Rodiona, Tristana i Otto. Ani jedno imię mi się nie podoba, ale Karinka jak zawsze bywa bardzo przekonująca kiedy czegoś bardzo chce. 

Odrywamy się od siebie, i głośno oddychamy, kiedy widzę że ma ochotę na więcej. Do naszej sypialni wpada niczym tornado Otto, wskakuje na łóżko, i zaczyna po mnie skakać śpiewając jakieś francuskie piosenki. Karinka od małego katuje ich angielskim, i francuskim. 

-Tato, tato wstawaj. Idziemy na spacer z Sushi- krzyczy mi prawie do ucha.

Sushi, to piąte dziecko mojej żony. Jej pies, którego wybłagała na święta. Karinka, skorzystała z okazji, że Otto zwrócił moja uwagę. Uciekła szybko czmychnęła do garderoby po sukienkę. 

-Chłopaki, ktoś inny zajmie się psem, czas się ubierać. To wesele wujka Antona, nie możemy się spóźnić- mówiąc to łapie naszą najmłodszą pociechę, i zaczyna całować po całej twarzyczce. 

Otto jest najbardziej podobny do Karinki, z wyglądu, jak i charakteru. W sypialni roznosi się śmiech i obojga. Nie minęła nawet minuta, kiedy śmiechy i krzyki przywołały do nas wszystkich synów. I nim się obejrzałem wszyscy po mnie skakali. Co za rodzina, kiedyś mnie wykończą naprawdę. Patrząc na ich uśmiechnięte twarze, wiem że jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, i to wszystko dzięki koszmarnej pomyłce. Pomyłce, która pokazała mi co to znaczy tak naprawdę życie, miłość, rodzina. Karinka śmieje się razem z chłopakami. Nasze oczy się spotykają, a ja niemo jej dziękuję za wszystko. Podchodzi do mnie, i przelotnie całuje mnie w policzek. Następnymi gośćmi w naszej sypialni byli Teo, i Wasilij, chłopaki szybko pobiegli do wujków. 

-No teraz do wasz problem- zwracam się do moich przyjaciół, i zamykam im drzwi przed oczami. 

Dla pewności zamykam je jeszcze na klucz, żeby nam nikt nie przeszkadzał. 

-No kochana żonko- zwracam się do Karinki.- Za taką pobudkę, żądam przeprosin, i na jednych się chyba nie skończy.

On tylko kiwa głową, na nie i zaczyna się wycofywać, łapie ją szybko i przerzucam ją przez ramię, i klepię w mój ulubiony tyłeczek. 

-Dorian, spóźnimy się- śmieje się. 

-Mam Ci przypomnieć jak spóźniliśmy się na własny ślub?

Tak to prawda Karinka, wyglądała tak pięknie, że nie pozwoliłem jej wyjść z sypialni nietkniętą. Moja żona jeszcze bardziej się śmieje. Zaczynamy się leniwie całować. Karinka podrywa się ode mnie, i złącza nasze dłonie. 

-Ja Ciebie też kocham- słyszę to od niej codziennie, jednak zawsze kiedy to mówi moje serce robi fikołka ze szczęścia. - Mój porywaczu- dodaje na koniec.

Uśmiechem się do mnie, i z powrotem atakuję jej cudowne usta. 




OpaskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz