Pędzimy przez pogrążoną we śnie wieś. Od moich dziewczyn dzieli mnie tylko, i aż dwadzieścia minut.
-Dorian zwolnij, bo nas zabijesz- ostrzega mnie Anton.
W dupie mam jego słowa, zabije to mnie śmierć moich dziewczyn, albo jednej z nich. Głęboko wierzę, że uratuję je, wręcz nie przypuszczam żeby było inaczej. One są moje, i nikt, i nic nie ma prawa odbierać mi mojego szczęścia. Na ekranie samochodowego komputera widzę połączenie od Nikity. Odbieram je.
-Synu jesteśmy zaraz za wami, Ty wchodzisz od przodu z Antonem, i resztą. Ja z Wasilijem wchodzimy od tyłu.
-Dobrze, dzięki- rozłączam się.
Jestem wdzięczny ojcu za pomoc, i za obmyślenie planu ataku, który był nam potrzebny. Ja jestem teraz w takim stanie, że na pałę bym tam wszedł, nie licząc się z własnym życiem, ani nikogo innego. Krajobraz za oknami się zmienia. I wjeżdżamy na leśną drogę. Kłęby dymu unoszą się za nami. Widzę jak samochód ojca, i Wasilija zjeżdża z drogi w las. Następne co widzę to słabo oświetlony budynek. Rozchodzi się dźwięk z GPS-u ,,jesteś u celu,,. Wysiadam z auta, otwieram bagażnik, i wyciągam broń z tłumikiem. Za mną parkuje Teo, i robi to samo.
-Macie strzelać tak żeby zabić!. Jeśli napotkacie Vito, Nino albo Giovanniego macie strzelać tak żeby zranić, ale nie zabić, to ma być moja przyjemność- mówię ostrym głosem starając się popatrzeć każdemu w oczu, co jest niemożliwością, bo zabrałem ze sobą małe wojsko.
Nie mogę tracić więcej czasu, więc polecam się ruszyć, i rozejść. Włosi zapewne wiedzą już o naszym przybyciu. Wysadzamy bramkę, i wchodzimy do środka, idę na pierwszej linii, chroniony przez chłopaków. Razem z naszym wejściem za bramkę, zaczyna lecieć w naszą stronę grad kulek. Kucamy, i czekamy aż skończy im się amunicja. A wtedy my oddajemy im z nawiązką. Rzucamy granaty przed siebie, a wszystko co się dzieje, przypomina obrazy z drugiej wojny światowej. Zaczynam się niecierpliwić, bo wiem że każda sekunda się liczy. Mój ojciec też już dotarł na miejsce, bo atak jest teraz skierowany w ich stronę, co wykorzystujemy żeby przebić się do budynku. Kiedy dzieli mnie jakieś sto metrów od niego, znowu zaczynają nas atakować. Modlę się żeby one przeżyły. Z każdym naszym strzałem, ich odzew jest coraz słabszy. Chwalę moich chłopaków, i przemy naprzód.
-Nikita zaraz wejdzie do środka- mówi Anton, który jest z nim połączony na słuchawce.
-O nie, mój ojciec nie zbierze laurów za uratowanie moich dziewczyn.
Szybko przemieszczam się za jakiś stary samochód, i zabijam dwóch snajperów. Anton robi to samo, i już tylko metry dzielą mnie od wejścia do środka. Chłopaki oczyszczają drogę, i w końcu jesteśmy w środku. Wszędzie panuje ciemność, jedynie na końcu tego śmierdzącego miejsca widać kilka palących się lamp, i jakieś postacie. Im jestem bliżej, tym wyraźniejsze słyszę nawoływanie mojej córki.
-Mama mama- na jej słowa zamykam na chwilę oczy, bo jej wołanie się rozpaczliwe.
Moją córkę trzyma ta przebrzydła świnia Nino, ale to co bardziej mrozi mi krew w żyłach, to widok Karinki, która stoi mocno trzymana za włosy przez Giovanniego. Spuszczam na sekundę wzrok z nich, żeby popatrzeć na ojca. Ogarniamy sytuację żeby wiedzieć gdzie najpierw zaatakować. Anton pokazuje mi trzech snajperów na balkonach. On i Teo mają się nimi zająć. Ja z ojcem bierzemy Włochów, i tego fałszywca. Oni pewnie nawet nie zdają sobie sprawy, z tego co zaraz zacznie się tutaj dziać.
-Szefie, trzy auta zatrzymały się przy bramie- ktoś wydał nas Vito.
Kiedy już daję znak do ataku, po magazynie roznosi się huk wystrzału. Wszyscy zamieramy na chwilę, próbując dostrzec kto do kogo strzelał. Jesteśmy za daleko, nie tracimy ani sekundy dłużej, i atakujemy. Anton wybiega przede mnie, i osłania mnie. Ktoś ściągnął trzech, słabej klasy snajperów, ale czego spodziewać się Włochach. Vito, Giovanni i Nino nawet nie zdążyli zareagować nim zostali otoczeni. Giovanni trzyma mocno Karinkę, spotyka się ze mną wzrokiem i puszcza jej bezwładne ciało, które uderza o ziemi, a krew zaczyna się rozlewać wszędzie. Wtedy dochodzi co się stało, przed kilkoma minutami, i kto jest ofiarą tamtego wystrzału. Mój ojciec strzela celnie w głowę Giovanniego. Równie szybko upada, obok mojej Karinki. Stoję w miejscu i wydaje mi się, że to wszystko dzieje się obok mnie, że mnie tam nie ma, a to wszystko to jakiś głupi sen. Słyszę z oddali płacz mojej córki, która woła swoją mamusie, a Karinka nie reaguje. Dlaczego? przecież to było jej marzenie, dlaczego nie wstaje, i nie przytula naszego dziecka. Widzę, i słyszę jak moi ludzie krzyczą coś do siebie, jednak nic nie rozumiem, jakby wcale nie mówili po rosyjsku, mój wzrok cały czas wlepiony jest w Karinkę, i czekam aż wstanie. Z mojego otępienie wyciąga mnie tata.
-Dorian, ogarnij się, jesteś jebanym Lebiedjewem weź się w garść- jego słowa mnie otrzeźwiają.
Podbiegam szybko Do Karinki, i odpycham Teo, oraz Wasilija, którzy walczą ze łzami. Jej krew zalała jej całe ubranie, i jest wszędzie.
-Boże nie, błagam nie zabieraj mi jej.
Aria zaczyna teraz wołać mnie, ale ja jestem skupiony teraz tylko na mojej księżniczce, ona nie może mnie zostawić !.Zaczynam nią szarpać, ale zero jakiejkolwiek reakcji. Robię to coraz mocniej, całuję ją i mocno przytulam, na policzku czuję jej delikatny oddech. Oczy zalane mgłą są skierowane, w stronę naszej córki. Łzy zaczynają jej delikatnie płynąć z oczu, tworząc szlaczki, na jej pięknej twarzyczce. Sam zaczynam płakać niczym Aria. Przytulam i gładzę moją narzeczoną, nie pozwalając nikomu do niej podejść. Anton odciąga mnie siłą, za co dostane w zęby, i pluje krwią, ale nie przejmuje się tym łapie mnie mocno za głowę, żebym się opamiętał.
-Dorian, ona jeszcze żyje, pozwól jej pomóc- błaga mnie.

CZYTASZ
Opaska
RomanceDorian zleca porwanie swojej byłej narzeczonej, która teraz jest z jego największym wrogiem, co się stanie gdy zamiast niej, w jego ręce wpadnie niewinna dziewczyna.