Prawdziwy koniec(Lance+Valkyon)

41 1 0
                                    

OSTRZERZENIE; ponownie kazirodztwo, śmierć obu postaci. Nie hejtuj, wyjd

Lodowy smok spadł na ziemie, wracając do swojej ludzkiej postaci. Jeden z jego  ''podwładnych'' który był smokiem ziemi zaatakował K.G bez jego polecenia, tak naprawde nie miał zamiaru marnować na to czasu. Lance próbował go powstrzymać, jednak szybko zdał sobie sprawe, że w pojedynke nie ma z nim żadnych szans.

Jęknął, czując przeszywający ból. Jego noga leżała pod gruzami. Mógłby bezproblemowo je usunąć, jednak nie miał na to siły.

Toori, smok ziemi, szedł w jego strone, jednak po kilku krokach stanął w miejscu, patrząc agresywnie przed siebie. Postać Lance'a okrył cień i poczuł ciepło. Spojrzał w górę. Valkyon w swojej smoczej formie patrzył na drugiego smoka wyzywająco, agresywnie machając ogonem i skrzydłami, jakby chciał  odpędzić napastnika podmuchem wiatru.

Ten się jednak nie zraził. Dwa smoki rzuciły się na siebie z głośnym warkotem i  zaczęły walke. Lance za wszelką cene próbował się wydostać spod gruzów, które gniotły mu noge. Wiedział, że Valkyon sobie nie poradzi sam, w końcu dopiero nauczył się przemieniać, jeszcze nie potrafił korzystać z mocy. Lance zdał sobie sprawe, że skały są za ciężkie, więc zaczął poszukiwania czegoś, czym mógłby podważyć ciężar na swojej nodze.

Właśnie wtedy można było usłyszeć krzyk pełen bólu. Serce stanęło mu w gardle ,gdy zdał sobie sprawe, czyj to był krzyk. Lance odwrócił głowe w lewo. Widok przed nim spowodował napływ łez do jego oczu.

Toori w dalszym ciągu w postaci smoka i Valkyon przemieniony z powrotem w faelin, z pazurem smoka wbitym błęboko w pierś.

Valkyon spojrzał na brata. Po jego policzku spłynęła pojedyńcza łza bólu.

-....Za nas, Lance...-szepnął.

Skrzydła Valkyona otworzyły się za nim w ostatnim desperackim geście, nim upadł na ziemie martwy. Lance nawet nie zdawał sobie sprawy, że krzyczy. Nie zdawał sobie sprawy, że płacze . Wszystkie dzwięki zewnętrznego świata zagłuszał potężny ból serca, który z każdą sekundą stawał się coraz większy. Było jeszcze tyle rzeczy, których chcieli razem spróbować, powiedzieć. Lance chciał przeprosić go za wszystkie krzywdy, które kiedykolwiek mu wyrządził, chciał ponownie być przyczyną jego uśmiechu, chciał go przytulić w swoich ramionach podczas gdy ten drzemie, chciał go pocałować...powiedzieć, że go kocha najbardziej na świecie. Teraz było na to wszystko za późno.

Poczuł ostrze na swoim gardle, co zmusiło go do spojrzenia w góre. Nad nim stał Toori, z szyderczym uśmiechem na twarzy.

-Ostatnie słowa?-spytał jakby od niechcenia 

-Kochałem go...-wyjąkał łkając

Toori zaśmiał się złowieszczo

-Nie martw się. Dołączysz do niego w zaświatach. Żegnaj.

Właśnie w tym momencie zamachnął się i poderżnął gardło Lance'owi. Lance spojrzał na swojego brata, kierując swoje skupienie na niegdyś świecące radością oczy, teraz pełne pustki po raz ostatni, nim ogarnęła go całkowita ciemność.

One-shots (ninjago,tf4,eldarya)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz