Psikus(Gil-Galad ×Melkor)

10 0 0
                                    

Pov Gil-Galad 

Wiem co pomyślicie- że zostałem zmuszony. Na początku Można tak powiedzieć. Byłem więźniem Morgotha w totalnej ciemności i ciszy samemu. Ilekroć przychodził,to  nie krzywdził mnie nigdy ,chociaż mógł .Pomimo tego, że rzadko ściągał hełm ,udało mu się ukraść moje serce, a ja ofiarowałem mu swoje. Byliśmy  złączeni w miłości i nie obchodziło nas nic innego.

Masz związek szybko wszedł na wyższy poziom ,zaledwie po miesiącu zaczęliśmy dzielić sypialnie i  łóżko, a po roku w związku zacząłem się źle czuć .Byłem blady z tego co mówił mój ukochany, czułem się osłabiony pomimo że leżałam całe dnie .Wymiotowałem a z czasem zauważyłem specyficznie odstający  brzuch.

Byłem w ciąży

Wiedziałem, że męskie elfy mogą zajść w ciążę, ale nie sądziłem że nastąpi to tak szybko.

Bałem się ,ale chciałem być szczery. Wyznałem Melkorowi prawdę -z początku analizował informacje, aż mocno mnie przytulił i milionem pocałunków na całym moim ciele( głównie na brzuchu) pokazał mi swoje podekscytowanie.

Po dziewięciu miesiącach urodził nam się syn.

Mały Lindir w języku sidarii oznacza "śpiewający ptak". co ciekawe Melkor go tak nazwał ,miał zielone oczka i długie brązowe włosy.

Opieka nad nim nie była wielce trudna -był spokojnym maluchem a Mordor stał się zwykłym domem z wielkim lasem za murami i górami aby nikt nie wszedł i nie zrobił nam krzywdy .Co prawda orkowie mieli swoje Warty na wieży ale nie Baliśmy się o nich.

W lesie były tylko zające ,sarny, wargowie i konie ,ptaki ,owady i Wiewiórki. Nie było niedźwiedzi ani wilków ,było całkowicie bezpiecznie .

To była Oaza spokoju ,porośnięta zieloną, bujną trawą, pełną kwiatów i latających dookoła motyli .W pobliżu wulkanu była siedziba Anargola ,pupil Melkora, który również pilnował nas w nocy Przed obcymi.

Mieliśmy święty spokój i mogliśmy zająć się naszym dzieckiem.

Lindir odziedziczył po Melkorze  zdolności ognia tylko że jego Ogień się różni, gdyż był zielony ,co było dla nas niewytłumaczalne .Rozumiał stare księgi, interesował się magią graniem na instrumentach oraz śpiewaniem i pisaniem opowieści .Bardzo lubił przebywać na świeżym powietrzu i łapał motyle jako dziecko.

Było to wiele lat temu

Teraz Lindir miał 2987 lat, po wieloletnim służeniu w Imladris  u boku Elronda, wrócił do domu. Był zaręczony z lordem Rivendell który postanowił zostać zamiast wypłynąć do Valinoru z resztą.

Nasz syn teraz wiedział jak się bronić .Umiał posługiwać się każdą bronią i używać swoich mocy byliśmy z niego bardzo dumni i zasłużył na trochę odpoczynku .Czekając na przybycie Elronda całą rodziną medytowaliśmy w ogrodzie .Otworzyłem jedno oko po godzinie ciszy żeby zobaczyć co się dzieje. Pierw  spojrzałem na Lindira.

Zdobył sobie bliznę na prawym oku ,rozcięcie przeciągało się w dół po środku oka aż do policzka, jego brązowe Kasztanowe włosy były upięte w elegancki warkocz a we włosach miał wplecione kwiaty wiśni ,jego fioletowa szata z czerwonymi szarfami idealnie na nim leżała siedział po turecku z zamkniętymi oczami a na głowie miał srebrny Diadem, który otrzymał jako prezent od Elronda ,a na palcu miał złoty pierścień wzorami liści, a na plecak miecz który podarował mu Melkor .Jego twarz była zrelaksowana z lekkim uśmiechem na ustach, wiatr rozwiewał zbłąkane kosmyki włosów ,tworząc przyjemny powiew wiatru. Otworzył oko uśmiechając się do mnie .Ja również się uśmiechnąłem do niego ciepło.

Nic nie powiedział, zamykając oczy i ponownie oddając się medytacji.

Chciałem uczynić to samo, Jednak gdy zamknąłem oczy usłyszałem głośne chrapanie po mojej lewej stronie.

Natychmiast otworzyłem oczy i spojrzałem na męża- jego głowa wisiała bezwładnie. gdy spał. Dalej będąc po turecku, jego czarne jak Kruk Włosy opadały mu na twarz, a on dalej chrapał. Usłyszałem Chichot syna, gdy patrzyłem na niego z niedowierzaniem .O nie, tak nie może być.

Spojrzałem ponownie na Lindira ,który uśmiechał się zadziornie.

-Zemsta?- zaproponował ,wyciągając węgiel i podając mi jeden. Uśmiechnąłem się szeroko, biorąc to co mi zaoferował

-Z rozkoszą.

Zaczęliśmy malować węglem po jego twarzy. Rysowałem mu okulary i wąsy oraz uszy na czole, ale Lindir chichocząc rysował niestosowne rzeczy i pisał rzeczy w stylu "jestem księżniczką". Obaj ledwo wytrzymywaliśmy ze śmiechu, najwidoczniej byliśmy tak głośno ,bo Melks Momentalnie się obudził.

Gdy zobaczył węgiel w naszych dłoniach ,jego ciemne oczy stały się gniewne i mroczne, na co przestaliśmy się śmiać. Wiedzieliśmy że nas nie skrzywdzi ale jego gniew i tak może przerażać.

-Spało się przyjemnie?- spytałem ,licząc na litość Ale to nie podziałało.

Jak wściekła bestia rzucił się w naszym kierunku i zaczął nas gonić ,wykrzykując różne rzeczy, które na nas będzie stosować ,chociaż wiedziałam że i tak nie spełni swoich gróźb. Śmialiśmy się i uciekaliśmy przed nim po lesie ,wierzy, Wszędzie gdzie tylko mogliśmy .Lindir nawet na tyle mądry był że wspiął się na drzewo .Resztę dnia uciekaliśmy przed Melkorem który krzyczał dalej swoje wyzwiska i był pełen furii a wieczorem...

Wieczorem Miałem prawdziwą karę~

One-shots (ninjago,tf4,eldarya)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz