Ethan pov:
Wszyscy widzieliśmy. Nikt nic nie mówił.- Czyli wróciła- Wyszeptał Thomas po chwili niezręcznej ciszy
Nie wiedzieliśmy jej od ponad pół roku, po tym jak zostawiliśmy ją samą najgorszym stanie. Wszyscy żałowaliśmy, ale nikt nigdy nie powiedział wprost jak bardzo ją skrzywdziliśmy. Można by wymieniać jak wiele.. zmieniło się tamtego dnia: Nowy basista, odwyk, koniec przyjaźni, nowe związki, nieprzemyślane słowa. Nie mieliśmy powodu dla którego się nie odzywamy co wprawiało nas w jeszcze większy wstyd.
- Ja.. muszę z nią porozmawiać- Damiano powiedział powoli się podnosząc
Thomas ściągnął go na krzesło szybkim ruchem. Na pewno nie dziś. Miałem wrażenie że wszystko jest tak nierealne. To wszystko co jej się działo tyle prób, wypadków i wiele innych. Miałem wrażenie że tak nie powinno być.
- Jak myślicie skąd szła?- Spytał blondyn
- Chuj wie, to nie jej okolica- Odpowiedział udając obojętność brunet
- Boje się o nią jeszcze bardziej niż przed wypadkiem- Wyznałem choć próba samobójcza to wcale nie był wypadek
Potem powoli zaczęliśmy się zbierać. Nie rozmawialiśmy, zajęci myśleniem co teraz. Wszystkich zastanawiało to czy jest już dobrze. Powinno być jeśli już wyszła, ale ostatnio też tak myśleliśmy. Wracając do wspólnego mieszkania z Thomasem przechodziliśmy przed jej domem. Dziewczyna paliła na balkonie.
- Nie jest lepiej- Chłopak powiedział
- Wiem- Odpowiedziałem krótko
Chyba nas zauważyła, ale tylko odwróciła się w drugą stronę licząc że my jej nie. W końcu odeszliśmy dalej. Ustaliliśmy z Damiano że spróbujemy z nią porozmawiać jak będziemy jutro wracać ze studia.
...
Następnego dnia godziny pracy mocno się dłużyły. Jeszcze gorzej było gdy wszyscy oprócz nas stwierdzili że dziś już nic z tego nie będzie i żebyśmy dzisiaj sobie odpuścili. Staliśmy przed bramą Victorii. Pamiętaliśmy kod na pamięć, z resztą byliśmy tu kilka miesięcy temu z Veronicą jeszcze przed tym aż wyszła ze zwykłego szpitala. Szykowaliśmy jej rzeczy na ten drugi. W końcu Thomas uchylił ją i szybkim krokiem udaliśmy się do klatki. Staliśmy przed jej drzwiami wąchając się. W końcu Damiano zapukał. Nikt nie otworzył. Wiedzieliśmy że jest w domu, bo stał tu jej skuter i samochód a drzwi od balkonu były otwarte. Zapukaliśmy jeszcze raz, ale nikt nadal nie otwierał. Znów zapukaliśmy, ale znów nikt nie otwierał. W końcu wszyscy byliśmy już wściekli. Thomas całą siłą naparł na klamkę, podczas gdy drzwi okazały się otwarte. Dziewczyna siedziała z słuchawkami odwróciłam do nas tyłem paląc papierosa na balkonie. Blondyn agresywnie ściągnął słuchawki z je uszu i zaczął mówić.- Stoimy tu od piętnastu minut żeby porozmawiać, bo do cholery nie poinformowałaś nas o swoim powrocie- Wypowiedziała zdanie, które całkowicie się nie kleiło
Dziewczyna która na początku chyba się trochę wystraszyła teraz wydawał się przybita. Rozejrzała się po nas i z otwartymi ustami zastanawiał się co teraz. W końcu podniosła się, podeszła do drzwi wejściowych i je zamknęła. Potem wróciła do nas. Wyglądała okropnie. Jeszcze gorzej, była bardziej chuda i blada na skórze.
- Victoria jesteśmy przyjaciółmi, mogłaś chocia- Zacząłem ale dziewczyna mu przerwała
- Skończyliście tą przyjaźń wtedy w szpitalu.. dodając na wszelki wypadek że zrywamy kontakt..- Wzięła oddech, nie powstrzymując już łez. Dawno nie widzieliśmy żeby płakała- Mam wam przypomnieć jak wysłaliście mnie do psychiatryka zostawiajac bez pracy..? Bez przyjaciół?
Thomas chciała coś powiedzieć, ale dziewczyna już tego nie zniosła.
- Przychodzicie do mnie... po co?- Spytała ironicznie
- Zmieniliśmy zdanie- Blondyn odpowiedział bezczelnie- Możemy nadal być przyjaciółmi.. a ty nadal możesz należeć do zespołu
-...- Victoria spojrzała na nas wzrokiem mówiącym, że chce, ale za bardzo ją to boli- Zostawiliście mnie tak, jak wcześniej Damiano- Powiedziała ignorując obecnego chłopaka- I te osiem miesięcy sprawiło że chce się zabić jeszcze bardziej..- Wyznała- Chce być nadal waszą przyjaciółką i móc pic w każdym kolejnym barze.. Ale Damiano ma nową dziewczynę a wy... wam jak widać wystarcza własne towarzystwo
- Tęskniliśmy..- Powiedziałem podchodząc do niej z zamiarem przytulenia
Dziewczyna chcąc lub nie dała się objąć. Nagle czułem że nie czyje już siły jej ciała. Dziewczyna straciła przytomność.
Po kilku godzinach dziewczyna opowiedziała nam o wszystkim co się działo. Nie było dobrze. Rozumieliśmy to z każdym coraz bardziej naciągniętym szczęściem słowem. Wybaczyła nam. Siedziała wtulona w Thomasa. Ale nie ufała nam już, a my wiedzieliśmy że pewnie już nie będzie. Wytłumaczyła łzy tęsknotą i zapewniała że wszystko jest już idealnie, a ona jest szczęśliwa. My widzieliśmy to co zawsze. Podkrążone i przekrwione oczy od płaczu. Ciuchy które nie odkrywały więcej niż jej dłoni. Mnóstwo alkoholu i papierosów.
Thomas pov:
Drzwi za Ethanem i Damiano zamknęły się. Dziewczyna siedziała wtulona we mnie. Wiedziałem że muszę zostać. Zarzekała się że tego nie potrzebuje, ale nawet ona sobie nie wierzyła.- Kiedy.. wyszłaś?- Wydusiłam z siebie pytanie
- Przedwczoraj- Westchnęła
- A jak.. No wiesz.. masz prace?- Spytałem, czując że nie powinnienem
- Wczoraj byłam na rozmowie.. będę pracować w tym studiu na rogu, wystarczy na to żeby wszystko opłacić- Czułem że głos zaczyna jej drzeć
Z jakiegoś powodu liczyłem że powie mi jak naprawdę się czuje. Wykrzyczy mi jak bardzo zła jest że ją zostawiliśmy.
- Przepraszam, ale będziesz musiał spać na kanapie- Powiedziała zawstydzonym tonem
Była taka.. miła i grzeczna? Zrozumiałem że już nie czuje się przy mnie wyluzowana. Uniknęła tematu tłumacząc się zmęczeniem i poszła spać. Postawiła między nami granice. Teraz spanie w jedynym łóżku było by dziwne. Nie jesteśmy już przyjaciółmi. Boji sie tego. Chciałbym żeby było tak jak wcześniej, bez skrupułów. Teraz traktowała mnie delikatnie, uważając na każde słowo. Byleby nie wyznać za dużo.
CZYTASZ
Mój koniec...- Måneskin/ Victoria De Angelis
FanfictionCzuję że to koniec. Ona o tym wie, a ja nie daje już sobie rady. Gdzie jest kurwa ta żyletka?! ~ Książka opisująca, uczucia i w pewnym sensie życie Victorii De Angelis, która nie daje sobie rady z uczuciami do swojego przyjaciela. Przeczytajcie, żeb...