7. Tajemniczy chłopak

10.1K 729 18
                                    

Wyszłam z domu. Na zewnątrz panował jeszcze nieprzyjemny mrok. Chłodne powietrze okalało moją twarz, a lekka mgła rozpościerała się w powietrzu tworząc mleczny obraz. Widok takiego zamglonego, chłodnego obrazu sprawiał, że człowiek chciał wrócić pod pierzynkę i zasnąć jeszcze chociaż na godzinkę. Niestety. Szkoła.
Zmierzając wolnym krokiem do palcówki, usłyszałam głośne sapanie. Tuż za rogiem domu, wtopione we mgłę i wysokie, polne źdźbła trawy, stało psisko. Czarna sierść lśniła mimo mgły, a ślepia wywiercały we mnie dziurę. 
Mimo, że czułam strach przed kundlem, no bo mógł zrobić mi krzywdę, chciałam podejść. Wręcz pragnęłam tego. Nieopanowane uczucie pragnienia zwyciężyło. Czułam, że psiak też tego chciał, potrzebował mojej pomocy. Zrobiłam krok w jego kierunku. Twardo stał i patrzył na moje kolejne kroki.

— No chodź, nic ci nie zrobię... - zawołałam spokojnym głosem, żeby się nie przestraszył.

Chciał zrobić krok w moją stronę, ale nie był w stanie. Bał się? Być może. Coś go zatrzymywało i nie pozwalało iść. Gdy byłam jakieś półtora metra od niego, odskoczył i uciekł. Mimo to, zdążyłam dostrzec głębię zielnych oczu i to jaki wielki ciężar dźwigają. Pobiegł w głąb lasu i dopiero wtedy zauważyłam, że był lekko większy niż pies. Zdarzają się również i takie, prawda? Sama siebie próbowałam przekonać, iż był to najzwyklejszy pies. W tyle jednak miałam myśl, ze może było to coś innego? Nie, nie... Pewnie to pies, który został skrzywdzony przez kogoś i ograniczył swoje zaufanie do ludzi.
Jakbym mogła to zebrałabym wszystkie zwierzęta, ale że to jest niemożliwe muszę żyć ze świadomością, że kolejne bezdomne, cierpiące z zimna czy wychudzone ujrzane przeze mnie zwierzę nie miało szczęśliwego życia. Nie każdy jednak człowiek potrafi okazać zwierzęciu odrobinę miłości. Ale nie można ich porzucać na pewną śmierć z myślą "na ulicy poradzi sobie lepiej". Właśnie nie!
Serce mi się kraje, jak widzę takie biedaczyska. Zawsze należałam do wrażliwych osób.

Doszłam do budynku szkoły. Już na korytarzu zostałam zatrzymana przez Angeline.

— Gdzie ty wczoraj przepadłaś? - zapytała zaniepokojona moją wczorajszą nieobecnością.

— Źle się czułam i zostałam w domu. - sprawnie zataiłam prawdę. Nie mogłam powiedzieć co mnie spotkało. Liczyłam się z tym, że wyjdę na wariatkę, albo co grosza będę musiała złożyć zeznania na policji. Na myśl o wczorajszych wydarzeniach poczułam ciarki na plecach.

— Już ci lepiej? - troskliwie dopytała.

— Tak, tak. Nie masz się czym martwić. - uśmiechnęłam się lekko speszona autentyczną troską Angeli.

Siedziałam na zajęciach z myślami głęboko gdzie indziej. Skupienie nie było moją mocną stroną. Czekałam już tylko na koniec. Tak bardzo byłam wykończona.
Lekcje na moje szczęście szybko leciały. Było tylko zaliczyć historię i upragniony dom był już blisko. Rudowłosa dziewczyna się zwolniła. Razem z rodzicami jadą na dziewięćdziesiąte urodziny babci. Z tego co mówiła, to dość daleko pomieszkiwała. Dlatego też, jak tylko rodzice wyszli z pracy przyjechali po nią.

Związku z tym, że nauczycielka od tego przedmiotu nie miała talentu do przekazywania informacji, najzwyczajniej w świecie oko mi się przymknęło. Myślałam, że to tylko chwilowe zmrużenie powiek. Jednak okazało się to, dość perfidne zaśnięcie. Nie uszło mi to na sucho. Oj, nie. Kobieta od razu się zorientowała i zareagowała. No cóż, krótko mówiąc, nie jestem dzieckiem szczęścia.

— McCall! - wykrzyczała kobieta w moim kierunku. Podskoczyłam jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody. Usłyszałam cichy chichot rozbrzmiewający wokół. Stał nade mną postrach całej szkoły i wlepiał we mnie te świdrujące oczy. W tamtym momencie poczułam, jak cała krew odpływa z mojego ciała i ucieka miedzy ławkami chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Całe moje ciało zadrżało na widok rozgniewanej kobiety wlepiającej te świdrujące spojrzenie we mnie.

— Tak? To znaczy, przepraszam bardzo...

— Jeżeli nie interesuje cię moja lekcja, to opuść salę. - spokojnie odparła. Zastygłam w bezruchu. — Natychmiast McCall! - podniosła o trochę swój ton. Kobieta była dość wymagająca. Wszyscy byli zgodni co do tego. Angela dużo mi opowiedziała o niej, jak dokładnie wyglądają lekcje, które prowadzi. Zawsze na jej zajęciach było cicho. Człowiek bał się wydać jakikolwiek dźwięk. Surowa i bezwzględna. Oceny z jej przedmiotu nie były najlepsze. Najlepsi uczniowie mieli góra czwórkę raz na jakiś czas. Zdecydowanie górowały trójki i niżej. Starałam się nie dopuszczać do poprawy. To dopiero była tragedia. Jechać na dwójkach i trójkach byleby zaliczyć przedmiot. Tak się nastawiłam na ten rok. Najgorsze dla nas, uczniów było to, że ona praktycznie nie chorowała. Nie mogłam w to uwierzyć, kiedy Angela przekazywała mi informacje o poszczególnych nauczycielach. Jak kiedyś zwichnęła nogę, to przyszła, a raczej doczłapała się, żeby tylko lekcja się odbyła. Niemożliwa kobieta.

— Ależ... - nie dokończyłam, gdyż się wtrąciła.

— Nie dyskutuj ze mną McCall, bo się doigrasz! - czy ona przypadkiem mi nie groziła?

Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam posłusznie z klasy, po czym usiadłam pod salą. Długo się nie zastanawiając wstałam i zbiegłam po schodach na dół. Skoro mnie wyprosiła, a to była moja ostatnia lekcja, to postanowiłam pójść do domu.

Wolniutkim krokiem zmierzałam ku szatni. W oddali dobiegł mnie czyjś głos. Po chwili zorientowałam się, że znałam ten baryton. Tylko nie mogłam sobie skojarzyć do kogo należał. Podeszłam bliżej mijając wąskie szafki. Skryłam się za ścianką i wtedy znacznie wyraźniej słyszałam osobę. Rozmawiał przez telefon, z czego wyłapałam niektóre fragmenty rozmowy.

— Dobra, pogadamy w domu. Nie jestem w odpowiednim miejscu... Mam tylko nadzieję, że plan wypali, bo nie mam zamiaru za nim latać, gdzie popadnie. Załatwimy to raz, a porządnie. - powiedział do osoby po drugiej stronie słuchawki.

Rozmowa wydawała mi się nader dziwna, wręcz niepokojąca. Przez to chciałam podsłuchać więcej, ażeby dowiedzieć się, o co konkretnie chodziło. Po chwili tkwieniu w bezruchu przy ścianie, zdałam sobie sprawę, że podsłuchuję kogoś. Czego w zupełności nie powinnam robić, ażeby nie wplatać się w kolejne kłopoty.
Zrobiło się cicho, nie słyszałam nawet szumu ze słuchawki, który wcześniej był słyszalny. Przez moje myśli nie spostrzegłam kiedy chłopak opuścił pomieszczenie.
Szybko odwróciłam się do wyjścia z szatni. Gdy tylko to zrobiłam, zdębiałam. Chłopak stał przy wyjściu blokując je swoim ciałem. Biała koszulka dobrze opinała klatkę piersiową i podkreślała plażową sylwetkę. Rzucającym się w oczy był czarny zegarek zdobiący nadgarstek. Sprawiał, że nieznajomy wyglądał seksownie. Szybko skarciłam się za to w myślach. Opuściłam wzrok.

— Nieładnie tak podsłuchiwać. - powiedział. Ciemnowłosy, zbliżył się do mnie powoli. Rozejrzałam się na boki. Sama nie wiem w poszukiwaniu czego. Chyba w tamtej chwili, chciałam znaleźć jak najszybciej jakieś inne wyjście i zwiać.

— Co?! To nie tak! - zaprzeczyłam jego zarzutom cofając się w tył.

— A jak? - podchodził bliżej i bliżej. Serce mi przyspieszyło, bo najzwyczajniej w świecie się przestraszyłam.

— Po prostu szłam po kurtkę... - mój wzrok nie mógł się skupić na niczym konkretnym. Przechodził błyskawicznie z przedmiotów znajdujących się za chłopakiem.

— To co tu jeszcze robisz? - zapytał jakby dokładnie wiedział, kiedy tu weszłam. Miałam mówić, że miałam prawo tam przebywać tak samo jak on, ale jego spojrzenie zbiło mnie z pantałyku. Straciłam myśl i wszystko stało się jedną, czarną plamą. Miałam istny chaos w głowie.

— Właśnie wychodziłam, ale ty mi uniemożliwiłeś przejście! - wbiłam wzrok w jego oczy. Jego brwi rozluźniły się i miałam wrażenie, że chciał coś powiedzieć. Nagle na jego twarz wtargnął taki skryty uśmiech.
Odsunął się z mojej drogi, ale tylko trochę. Więc żeby wyjść musiałam przejść bardzo blisko jego ciała. Zrobiłam to szybko.

Według mnie, to on coś ukrywał. Wydawało mi się, że prędzej czy później, przez pchanie się gdzie popadnie poznam prawdę. Jego rozmowa przez telefon wydawała mi się niepokojąca. Przez długi czas podsłuchane słowa będą krążyły mi po głowie.

"... Bo nie będę za nim latał gdzie popadnie. Załatwimy to raz, a porządnie."

HybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz