9. Przeszłość Matt'a

9.9K 703 18
                                    

  Nastał długo wyczekiwany przeze mnie początek weekendu. Włożyłam ulubiony dres i postanowiłam pobiegać. Dawno tego nie robiłam. Odkąd tutaj zamieszkałyśmy, nie miałam okazji na długie, samotne biegi, czy spacery, które tak uwielbiałam. Natura pomagała mi się zrelaksować i oczyścić umysł z natłoku myśli. Po takiej przechadzce byłam, jak nowo narodzona, moje samopoczucie się poprawiało. Ładowałam na kolejny tydzień baterie, aby nie dostać bzika wśród ludzi.
Wzięłam odtwarzacz MP3 i cichutko wyszłam z domu. Było wcześnie, ledwo zaczęło świtać. Powietrze po nocy zawsze wydawało mi się niezwykle czyste. Płuca po prostu dziękowały za tak wyborny tlen. Założyłam słuchawki i od razu usłyszałam dość dobrze znany mi utwór.
Nim wbiegłam w las, porządnie rozgrzałam się przed domem. Wolałam nie narażać swojego ciała na niechciane kontuzje. Rozgrzewką zaczynałam każdy poważniejszy ruch.
W lesie była wąska ścieżka, którą uważałam za idealną na pierwszy samotny bieg.
Ruszyłam swoim tempem, słysząc w tle „Wrong Side Of Heaven" zespołu Five Finger Death Punch. Znając go na pamięć, zaczęłam również jak wokalista wydawać z siebie głos, jednak ja wolałam powtarzać tekst utworu w myślach.

Arms wide open, I stand alone
I'm no hero and I'm not made of stone
Right or wrong, I can hardly tell.
I'm on the wrong side of heaven and the righteous
side of hell
I'm on the wrong side of heaven and the righteous
side, righteous side of hell

(Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka)

Matt
   Postanowiłem przejść się po okolicy i sprawdzić nasze informatory. Nazywaliśmy tak urządzenia pomagające nam zachować bezpieczeństwo i ukryć nasz dom. Ta przechadzka była też świetną okazją do przemyśleń paru spraw. Świeże powietrze dobrze mnie trzeźwiło i sprawiało, ze lepiej się czułem. Miałem ostatnio dużo problemów, które wyprowadzały mnie z równowagi, sprawiały, że stawałem się słaby i tylko w ten sposób udawało mi się odreagować od przemiany, czy bestialskiego zamordowania jakiegoś przypadkowo napotkanego człowieka, akurat tego musiałem unikać. Powinienem znajdować się w cieniu. Nie wychylać się niepotrzebnie. Kontrola i powściągliwość była u mnie na porządku dziennym.
Niestety nie jestem i nigdy nie byłem zwykłym człowiekiem.
Do tego jakby było mi mało nie byłem taki, jak moi bracia. Nie byłem czystej krwi wilkołakiem. Jestem hybrydą. Jestem czymś znacznie gorszym, a przynajmniej tak w moim mniemaniu odczuwałem. Połączenie wilkołaka i wampira nie jest najlepszą mieszanką. Gwarantuję.
W tamtym momencie przypomniały mi się chwile z dzieciństwa. Urywki, które zapamiętałem długo nawiedzały mnie w snach. Do tej pory miewałem różne przebłyski wspomnień, których chętnie bym się pozbył, skasował. Moje dzieciństwo nie należało do najlepszych. Wychowywałem się z trzema braćmi. Matka, Isabella, która była czystej krwi wilczycą, zdradziła ojca moich braci z niejakim Claytonem Van'em. Moim ojcem. Był on jednym z rady wyższych. Gdy rada się o tym dowiedziała, postanowiła zlikwidować zagrożenie. Pozbyli się naszych rodziców. Zostaliśmy sami. Przetrwaliśmy tylko dlatego, że matka zdołała zdążyć nas ukryć. Na szczęście Ethan, Isaac i Joseph mnie przyjęli. Nie wydali radzie mimo sowitemu wynagrodzeniu, które nadal rada proponuje za moją głowę. Wychowaliśmy się sami. Joseph, najstarszy z nas, starał się nad nami zapanować. Uczył i pomagał zrozumieć.
Moje życie zaczęło się komplikować w okresie dojrzewania. Kiedy to stałem się zwinniejszy, silniejszy i wyostrzyły mi się wszystkie zmysły. Jestem krwiożercą, a w dodatku potrafię przeobrażać się w wilczura. Podczas pełni moje przemiany są zachwiane i ciało staje pomiędzy wampirem, a wilczurem. Coś pomiędzy, coś nad czym nie jestem w stanie zapanować. Staję się potworem.
Moja rasa nigdy nie powinna powstać. Rada zawsze starała się do tego nie dopuścić. Likwidują każde dziecko zrodzone z czysto-krwistych przedstawicieli obu ras. Nie oszczędzają nawet osób dających im życie. Hybrydy stwarzają ogromne zagrożenie dla ludzi, jak i dla pozostałych ras. Rasa nad, którą nie da się zapanować powinna zniknąć z powierzchni świata.
Nagroda za moją głowę musi być spora, skoro tylu śmiałków stara się mnie wytropić. Nazywamy ich tropicielami. Niekiedy zdarza się, że na naszym terenie pojawi się nowy. Skrupulatnie go sprawdzamy, kiedy okazuje się być tropicielem, pozbywamy się go. Tuszujemy całą sprawę i staramy się żyć normalnie.
Życie nadprzyrodzonego nie jest łatwe, hybrydy tym bardziej. Ciagle ukrywanie się, bycie niewidzialnym staje się męczące na dłuższa metę. Wiele razy zastanawiałem się, jak to jest być zwykłym człowiekiem? Jak jest prowadzić życie takie, jak inni?
Ostatniej pełni wyrwałem się w czasie transformacji. Uciekłem. Kiedy zobaczyłem dom Alison chciałem wszystkich tam pozabijać, rozszarpać na strzępy i zaspokoić głód. Jednak, gdy ujrzałem dziewczynę, niewyobrażalny ból przemiany minął, a moje żądze zostały zaspokojone. Nie pojmuję działania Alison. Czym ona jest, że jej krew tak kusi, a jednocześnie koi przemianę. W końcu podczas pełni mogłem być normalny. Zero ofiar i bólu. Wszelkie problemy zniknęły. Pragnąłem mieć ją dla siebie.
Od jakiegoś czasu zacząłem pracować w szkole, jako pomocnik w różnych dozorczych pracach. Czasami byłem kierowcą, czasami trzeba było zamontować nowe lampy na korytarzach. Lekkie obowiązki, które pozwalały mi oderwać się od ciężaru codzienności bycia w cieniu. Dzięki tej pracy miałem kontakt z ludźmi i uczyłem się kontroli nad sobą. Wykonywałem sumiennie swoje obowiązki, dzięki którym mogłem nie tylko lepiej się zakamuflować wśród społeczeństwa, ale i kiedy pojawiła się Alison, być bliżej niej. Obserwować i zrozumieć czym jest. Zaintrygowała mnie, co sprawiło, że zapragnąłem bliżej ją poznać.

    Szedłem przez dobrze znany mi las. Zatrzymałem się przy informatorze numer pięć, żeby zobaczyć, czy nie został uszkodzony, przez dzikie zwierzęta. Gdy przy nim majstrowałem poczułem znów ten zapach. Wiatr sprawił, że słodki, metaliczny posmak roznosił się po obszarze lasu. Alison! Odwróciłem się do ścieżki, skąd zaczęły dobiegać ciche stąpania. Wtedy ją ujrzałem i świat zamarł. Biegła. Miała na sobie dopasowany dres, który uwydatniał wszystkie jej kształty. Włosy związane były ciasno w kucyka, który zabawnie podskakiwał. Uśmiechnąłem się mimowolnie na ten widok. Nie mogłem oderwać oczu i gdy tylko minęła mnie niemal natychmiast zmieniłem się w zwierzę, które tak często widywała pod domem, i pobiegłem w ślad za nią. Żeby tylko poczuć jak wypełnia mnie smak jej krwi i znów ujrzeć te oczy.
Tak, doskonale zdawałem sobie sprawę, że wyglądało to jakbym był psychopatą, ale nic nie mogłem poradzić, że tak na mnie działała.
Biegłem za nią dość długo, ale tak, żeby mnie nie dostrzegła. Słodki, kuszący zapach, unosił się za nią na dalekie metry, a nawet kilometry. Rozmarzyłem się. Chwila nieuwagi i zawadziem tylnymi łapami o konar drzewa. Przewróciłem się na nos, i aż zawałem z bólu.

Alison
Zmęczona półgodzinnym biegiem przystanęłam na chwilę. Serce kołatało jakbym przebiegła maraton. Widać, że dawno nie ćwiczyłam. Kondycja poszła w dół.

— Uch, tego było mi trzeba. - rozciągnęła jeszcze mięśnie.

Towarzyszył mi chłodny, jesienny wiatr niosący zapowiedź ostrej zimy. Nie napawało mnie to zachwytem. Zima to pora roku najmniej przeze mnie lubiana. Było już czuć ją w powietrzu. Drzewa zostały doszczętnie ogołocone z liści, a trawy zżółkły przygotowując się na puchowe przykrycie białą pierzynką.
Moje myśli przerwał przeraźliwy skowyt jakiegoś zwierzęcia. Był tak głośny, że przerażona zatrzymałam się i wyciągnęłam słuchawki. Rozejrzałam się wokół. Niczego jednak nie dostrzegłam. Mimo wszystko postanowiłam, jak najszybciej wrócić do domu.

HybrydaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz